Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-06-2008, 13:13   #21
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Laumee poprosił rudowłosą Zorę o przygotowanie kąpieli, płacąc o wiele za dużo za tą usługę, co wywołało niemałe zdziwienie na twarzy dziewczyny. Jej matka również na niego spojrzała, chociaż na jej twarzy pojawiła się pewna podejrzliwość. Kobieta być może miała jakieś skołowane myśli co do niecnych zamiarów mężczyzny wobec swojej córki, kto tam jednak dokładnie wiedział... . Kąpieli jednak nie było, a moneta pozostała nietknięta na stole. Było już zbyt późno na podgrzewanie wody w kuchni, a przede wszystkim dzięki tym czynnościom, na robienie niepotrzebnego i niewskazanego w nocy hałasu. Obiecano mu więc kąpiel tuż z rana, gdy będzie już mniej niebezpiecznie. Siabo usiadł więc w głównej sali karczmy i po chwili zaproponował rozmowę Elhanowi, obaj zaczęli więc rozmawiać na różne tematy. Niedaleko nich, mocno już wstawiony Niziołek pochrapywał śpiąc na ławie, co naprawdę nieco zdumiało parę osób, biorąc pod uwagę nietypowe miejsce noclegu i stan Milo.

Towarzystwo zaczęło się rozłazić, Blajndo poszedł spać do jednego z pokoi, podobnie wyjątkowo milczący Johan z Koboldzią "mędą" Harkhiem w drugiej izbie, Szaded drzemał zaś równie nietypowo co ich mały towarzysz, półsiedząc-półleżąc twarzą na stole. Czyżby również wypił za dużo?. Natomiast karczmarz Mival wraz ze swoją całą rodziną udał się na tyły budynku, do swoich izb mieszkalnych i wszyscy również udali się na spoczynek. Noc była wyjątkowo cicha i spokojna, wszędzie pustki, lampy naftowe płonęły leniwie, a wszystko wydawało się w nocy wstrzymywać oddech przed nieznanym.

Do czasu.

~

Śpiący na piętrze, i również nieco już wstawiony po piwie Blajndo, "zgubił" gdzieś swojego zwierzęcego towarzysza. Ten spał na parterze, wylegując się przy kominku, i to właśnie on jako pierwszy wyczuł coś nietypowego na zewnątrz. Gwałtownie podniósł swój łeb, strzygąc uszami i spoglądając w stronę głównych drzwi karczmy. Dokładnie w tym momencie Laumee Haar i Elhan przerwali swoje pogaduszki, słysząc gdzieś na ulicy przytłumione odgłosy przypominające rozbijanie szkła. Raz, drugi... wilk zaczął niespodziewanie warczeć, podnosząc się z podłogi i prężąc swe ciało, gotowy do ataku.

Ktoś lub coś grasował na zewnątrz, prawdopodobnie na zewnątrz pojawił się "potwór". Obaj mężczyźni spojrzeli po sobie z zaciętymi minami, po czym Elhan chwycił za swój miecz rtęciowy, a Laumee zacisnął prawą pięść gotując się do rzucenia jakiegoś zaklęcia. Pijany Milo i Szaded spali sobie nadal w najlepsze. Wtedy też niespodziewanie w umyśle Elfa przeważyła ciekawość nad zdrowym rozsądkiem, po czym zaczął powoli i ostrożnie podchodzić do jednego z solidnie zabarykadowanych okien od strony ulicy. Miał zamiar zerknąć przez malutkie szpary okiennic na zewnątrz, w końcu wypadałoby wiedzieć co się dzieje, kto jest źródłem hałasu, gdzie jest i przede wszystkim czym jest. Ulica powinna być nieco oświetlona miejskimi latarniami, Elhan miał więc spore szanse dostrzec to coś, z czym chyba przyszło im walczyć w tej mieścinie.

Siabo zamiast coś powiedzieć zaczął machać ręką w stronę towarzysza, ten jednak tego nie widział, skupiony na swym celu. Kilka cichych i szybkich kroków i już stał z mocno bijącym sercem przy okiennicach, przysunął do nich twarz i wypatrywał.

Wtedy też u wilka zjeżyła się sierść na grzbiecie i obnażył jeszcze bardziej swoje zębiska, a z jego pyska aż zaczęło kapać na podłogę. Jakby tego było mało... zaczął się cofać!. Wherkens jeszcze nigdy nie zachowywał się w podobny sposób, doprowadzając Maga do uniesienia w zdumieniu brwi. Elfi woj nie zwracał jednak na to uwagi, chcąc koniecznie wiedzieć czym jest istota terroryzująca mieszkańców Rath.

Jego przeraźliwy wrzask pełen bólu przebudził kompletnie wszystkich w przybytku zwanym "Smoczy Łeb". Milo brutalnie wyrwany ze snu spadł na podłogę, Szaded poderwał się z miejsca przewracając ławę, a Laumee nie był w stanie nawet przełknąć śliny. Elf odskoczył od okiennicy okropnie wrzeszcząc, a na drewniane osłony okien trysnęła krew. Upuścił swój miecz, po czym zaczął się zataczać niczym pijany jak bela osobnik, a gdy odwrócił się w stronę reszty towarzystwa, Niziołek mało nie zwymiotował. Nieszczęśnik padł na kolana z drżącymi rękami, sam nie wiedział co robić, jego dłonie były blisko twarzy, nie potrafił jej jednak dotknąć. Jego oczy były pełne czarnej krwi, która również gęsto spływała po policzkach, tworząc makabryczny widok.

W izbach na piętrze zapanowało zamieszanie. Johan został wyrwany ze snu, czy też raczej koszmaru, ponieważ śniła mu się wszechobecna krew. Wraz z dziwnie mruczącym Harkhiem, i znajdującym się w sąsiednim pokoju mocno wstawionym Blajndo, poderwali się gwałtownie słysząc czyjeś wrzaski. Nieco skołowani chwycili szybko za swój oręż, nie mając pojęcia co też się na dzieje na dole.

Wilk trząsł się na całym ciele, a Siabo był zszokowany, podobnie jak dwaj pozostali towarzysze. Elhan zawodził ledwie słyszalnie z bólu i jęczał coś pod nosem.

Nastała pełna przerażenia cisza.

Z zaplecza wyskoczył karczmarz z wielkim nożem w ręce, a tuż za nim jego rodzina, i wszyscy momentalnie zbledli.

Wtedy też coś wyjątkowo mocno trzasnęło w drzwi wejściowe, doprowadzając do solidnego drżenia barykady.

Matka i córka zaczęły szlochać, a Sergor popuścił z przerażenia. Wilk znowu zawarczał.

Bum!.

- Grrrr.

Bum!.

- Grrrr.

- Pomóżcie mi, zróbcie coś, moje oczy... .

Bum!.

- Grrrr.

I nagle wszystko ustało.

Znów cisza, cisza przerażająca samą sobą, złowieszcza cisza, przerywana jedynie cichymi szlochami i przyspieszonymi oddechami. To miasto było kolebką jakiegoś okropnego zła, coś przylazło tu chyba z samych Piekieł, aby zabijać bez odrobiny litości, coś naprawdę złego.
Ciszę przerwało po chwili skrzypienie ponad głowami zebranych w głównej sali karczmy, z góry posypała się odrobina kurzu. Zupełnie jakby coś ciężkiego poruszało się po piętrze. Po chwili na schodach pojawiły się odgłosy pędzącej w dół istoty. Wiele osób było bliskich zemdlenia ze strachu... .



***

Elhan jest ślepy. Oprócz tego ma teraz 45pw.
 

Ostatnio edytowane przez Buka : 04-06-2008 o 13:39.
Buka jest offline  
Stary 04-06-2008, 13:49   #22
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Post uzgodniony z MP:

Wyrwany ze snu, przez okropne wrzaski z dołu, oraz płacz gospodarzy i powarkiwania swego przyjaciela, pół-elf przecierając oczy, postanowił przemieścić się w ciemności najciszej jak tylko potrafił i podejść do drzwii swego pokoju, a następnie uchylając je wyjrzeć na korytarz prowadzący do schodów.
Widząc otwarte drzwi z jednego z pokoi oraz biegnącego w stronę schodów nieznanego mu mężczyznę...
- Pewnie jeden z gości... - przemknęła mu myśl.
Spojrzał w obu kierunkach, po czym ruszył w tym samym co biegnący mężczyzna kierunku, swym powolnym, wręcz bezszelestnym krokiem. Podszedł do pobliskich drzwi i zapukał:
- Johan? Harkh? - szepnął w pobliżu dziurki od klucza.
Czuł, że lepiej będzie jeśli wpierw odnajdzie kompanów. W końcu w towarzystwie zawsze raźniej, zwłaszcza gdy dzieje się coś dziwnego.
 
__________________
<PEACE>

Ostatnio edytowane przez ŚLePoX : 04-06-2008 o 14:47.
ŚLePoX jest offline  
Stary 04-06-2008, 14:04   #23
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
- Z tego co mówią inni bestia grasuje tylko w nocy i boi się światła. Moim pierwszy skojarzeniem, wobec tego, była zjawa. Na tym świecie grasuje jednak jeszcze wiele innych stworzeń, które unikają światła. - powiedział wojownik do Siaba. Ten drugi przyglądał mu się chwilę - Ciekawe, czemu zakładasz od razu najgorsze? Przecież to równie dobrze mogą być ludzie.

- Mówisz zjawa? A czemu akurat ona? Czemu to właśnie ta istota przyszła Ci na myśl? Przepraszam, że takie pytania zadaje, ale chcę widzieć to Twymi oczyma, żeby zrozumieć co masz na myśli. Bo z tego co mi dane było słyszeć i czytać, to zjawy istnieją, gdyż mają tu w naszym wymiarze czy sferze, coś do zrobienia, załatwienia. Nie spoczną dopóki nie zrobią tego co ich tu trzyma. Jeśli to co zabija, byłoby faktycznie zjawą to by znaczyło, że albo wszyscy ludzie przeszkadzają jej w tej misji. Albo jej misją jest zabijanie wszystkich na ulicach. Z tym, że nigdy nie słyszałem, żeby zjawa bała się światła i to sztucznego. Oczywiście mogę się mylić. Ożywieńcy to nie mój konik.

Siabo chciał kontynuować swój wywód gdy nagle usłyszał coś dziwnego.
Brzdęk tłuczonego szkła? Na ulicy, w środku nocy? Czy to możliwe? Przecież dopiero co słyszałem, że wszyscy boją się wychodzić w nocy. Boją się jakichkolwiek hałasów. A więc co, jakiś pijak się zapomniał? Raczej nie. Widocznie to ta "zjawa" Elhana. Efekt tłuczenia szkła. Dość prosta sztuczka. Może to tylko człowiek próbuje straszyć mieszkańców?

Myśli wirowały w głowie maga z niesamowitą szybkością. Słyszał warczenie wilka. Widać, że zwierzęta faktycznie to coś wyczuwają. Tylko, że to nie znaczy, że to coś nadnaturalnego.
Czarodziej spojrzał na elfiego wojownika, który błyskawicznie wyciągnął miecz. Po sekundzie, może dwóch elf ruszył w stronę okna. Siabo zacisnął pięść i pomyślał - Co on wyprawia! Mam nadzieję, że nie chce wyjść na zewnątrz. - po czym zaczął bezgłośnie gestykulować do wojownika by ten nie podchodził do okna. Ten jednak nie zwrócił na to uwagi. Cholera, nie wychylaj się! - przemknęło czarodziejowi w myślach po czym postanowił cichutko ruszyć za wojownikiem. Zatrzymał się jednak bo kątem oka zauważył jak wilk zwany Wherkensem, zaczyna się cofać wyraźnie przestraszony.
O cholera, ten wilk się boi! Wystarczy spojrzeć na jego sierść. Czemu cofa sie teraz? O nie! To coś się przybliża!Elhan! - Siabo szepnął cicho, niestety za późno. W momencie bowiem gdy zawołał towarzysza, ten krzyknął. Był to krzyk bólu i rozpaczy. Krzyk który zmroził magowi krew w żyłach. Miecz upadł na podłogę, Elhan się zatoczył. Krople potu spłynęły Laumee po skroni. Zaschło mu w gardle. Już po nim - przemknęło mu przez głowę. Jednak prawda była inna a Siabo uświadomił to sobie, gdy spojrzał na elfa, gdy ten się odwrócił. Jego oczy były pełne krwi. Spływała ona gęsto po młodej twarzy. Jeszcze przed chwilą pełen życia elf upadł na kolana i zaczął szlochać. Siabo był w głębokim szoku. Nic co znał nie potrafiło zrobić czegoś takiego tak szybko. Nic. W jednej chwili pojawił czarodziej pojawił się przy towarzyszu i chwycił go za ręce, starając się by ten nie dotknął nimi miejsca gdzie normalnie są oczy.
- No już, spokojnie. Elhan co to było widziałeś coś? - zapytał ale nie usłyszał odpowiedzi, gdyż coś potężnie huknęło w drzwi. Siabo wyprostował się, w dłoni trzymał już maleńką kuleczkę siarki, a w głowie pojawiały mu się już słowa zaklęcia. Nagle walenie ustało.

I już? Poszło sobie? Czarodziej odwrócił się, bo do izby wpadła zgraja znajomych mu ludzi wszystkich ras. Wyglądali na przerażonych. Wtem wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na sufit. Coś było u góry. Ale co? Było strasznie ciężkie. Po chwili pędziło już po schodach. Nie było jeszcze widoczne. Czy to wróg?
Mystro daj mi siłę! - pomodlił się Siabo Luamee Harr chowając kulkę siarki do sakiewki i przygotowując się do innych zaklęć. Coś się zbliżało.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."

Ostatnio edytowane przez Thanthien Deadwhite : 05-06-2008 o 12:32. Powód: błędy :D
Thanthien Deadwhite jest offline  
Stary 04-06-2008, 16:08   #24
 
Sinthael's Avatar
 
Reputacja: 1 Sinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłość
Elhan jak dotąd gawędzący w najlepsze, zaniepokoił się gwałtownym zachowaniem wilka Blajndo. "Dzieje się coś dziwnego. Wilk musiał coś wyczuć..." - pomyślał. Nagle elf przypomniał sobie co mówił karczmarz: "(...) ...zwierzęta są wyjątkowo wyczulone na to coś... (...)"

- Coś się zbliża - szepnął do Siabo słysząc na zewnątrz odgłosy przypominające tłuczenie szkła. Powoli wyciągnął swój miecz rtęciowy zważając na to, aby nie wydał zbyt głośnego jęku i sięgnął po swoją tarczę. Przypiął kawał stali do lewej ręki i powoli ruszył w stronę jednej z okiennic. "Muszę się dowiedzieć co tam jest..." - szeptał w myślach - "Poznanie tego czegoś na pewno pomoże nam w rozwikłaniu tej zagadki." Ostrożnie począł odsuwać drewnianą zasłonę, aż pojawiła się lekka szparka przez którą można było wyjrzeć na ulicę. Elf "przykleił" się do ściany i przeszedł pod oknem na drugi bok. Podniósł się i wychylił lekko przez zasłonę.

To coś było zbyt szybkie, aby Elhan mógł odchylić głowę. Krew zapryskała zasłonę... Jego własna krew.
- Aaaaaa! - krzyknął przeraźliwie - Moje oczy! - odruchowo odskoczył od okna, prawie się przewracając. Rozdzierający ból oczu sprawił, że elf błądził po karczmie najwyraźniej oszołomiony. Jego twarz była czerwona od wciąż płynącej posoki. Drżące ręce opadły wzdłuż ciała, a to z kolei padło na kolana. Od czasu do czasu z ust wojownika wydobywały się ciche pojękiwania... Teraz już nie obchodziły go uderzanie do drzwi i warkot Wherkensa. W głowie krążył mu tylko jeden obraz. Nie dotarły do niego nawet słowa Siabo.

Dopiero po chwili Elhan ocknął się jakby ze snu. Oczy wciąż piekły i elf z trudem to znosił, w końcu jednak upadł na ręce i na czworaka poczołgał się na oślep macając ręką przed siebie. Miał nadzieję trafić na swój miecz leżący niedaleko okna.
 
Sinthael jest offline  
Stary 04-06-2008, 21:00   #25
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Milo biegł ulicami miasta. Nie wiedział gdzie jest ani co robił w tym mieście. Totalna pustka w głowie. Wiedział tylko, iż gonią go drowy... i coś jeszcze. Usłyszał wizg za swoimi plecami, lecz wedle starej zasady: "Gdy uciekasz, patrz przed, a nie za siebie!" nie odwrócił głowy by spojrzeć co się dzieje. Na ścianach biegły równo z nim małe i większe pająki - słudzy Pajęczej Królowej. Znów usłyszał wizg i parę strzał poleciało w jego kierunku. Nie trafiły celu, gdyż Milo gwałtownie skręcił w lewo. W biegu wyciągnął miecz "Trollobujcę" lecz jego niebieska poświata zgasła, po czym ostrze zaczęło topić się jak gdyby polane kwasem. Milo z żalem odrzucił resztkę rękojeści - tyle zostało z jego kochanej broni. Wtem małemu niziołkowi zaświtała inna myśl
- Ciem... - chciał użyć swej zbroi aby zniknąć w cieniu lecz słowa grzęsły mu w gardle, jak by coś dusiło go niewidzialną dłonią.
Milo spanikowany biegł dalej. Wtem zza zakrętu wybiegł troll z podciętym gardłem krzycząc:
- Arrgh mały morderca... leżącego... phprfl - krew wypływająca z gardła przeszkadzała mu mówienie - złodziej... i ... morderca - wydusił rozcapierzywszy ręce, ruszając w kierunku uciekiniera.
Milo znów zmienił kierunek uciekając w ciemny korytarz. Nogi mu coraz bardziej ciążyły. Zaraz padnę!. Z bocznego korytarza wyczołgał się człowiek. Miał zmasakrowaną twarz, nie mówiąc już o reszczie ciała. Milo go rozpoznał. To on podarował mu miecz przed śmiercią.
- Miałeś zanurzyć go w trolowej krwi! A gdzie on teraz jest!? No gdzie? - wyciągał swe ręce w kierunku niziołka, lecz ten nie czekając na resztę biegł dalej.
Niespodziewanie ujrzał światło na końcu korytarza. Milo poczuł narastającą ulgę. Już miał wyjść z podmroku gdy nagle drogę zagrodziły mu dwa inne niziołki i sześć innych istot. A raczej zombii niziołków oraz zakrwawione imitacje ludzi, elfów i jednego kobolda.
- Milo...
- Milo...
Łotrzyk nagle uświadomił sobie, że to jego starzy przyjaciele, i nowa drużyna...
- NIIEEEEeeeeeeeeeeee!

- NIIEEEEeeeeeeeeeeee! - Milo z krzykiem obudził się z koszmaru, spadając z ławy na podłogę. Szybko podniółsł się z miejsca grożącego mu zwaleniem stołu na łeb i dostrzegł swego towarzysza odskakującego od ściany prawie trzymając się za twarz. Krew ściekała mu po twarzy tworząc makabryczny widok
-Dumpt. Zaraz zwy... - chwycił się za usta i w ostatniej chwili przełknął strawę podchodzącą do gardła. Łeee.
- Aaaaaaaaaaa - krzyk elfiego wojownika tylko pogarszał sytuację. - Moje oczy!
Niziołek usłyszał małe zamieszanie na piętrze, jakby coś nagle się obudziło i szybko zbierało ekwipunek. Elhan zawodził i jęczał. Z zaplecza wyskoczył karczmarz z wielkim nożem w ręce, a tuż za nim jego rodzina, i wszyscy momentalnie zbledli.
Nagle coś ciężkiego uderzyło o wrota tawerny:
-Jebut
Wilk łowcy warczał z podkulonym ogonem lekko cofając się do tyłu. Milo nie wiedział co zrobić. Ta sytuacja mnie przerasta! . Kolejne uderzenie o drzwi:
-Jebut
- Pomóżcie mi, zróbcie coś, moje oczy...
Milo nie wiele się zastanawiając wymruczał pod nosem:
- Ciemność moją matką,
Ciemność moim stróżem,
Z ciemności śmierć cię sięgnie
Gdy w ciemność się zanurzę.
- po czym ukrył się w cieniu, w kącie tak aby przed sobą mieć drzwi i schody z piętra. Nie wiedział czy go widać czy nie. Nie zaprzątał sobie tym głowy. Kusza! Bełt! No dobra, czym kolwiek jesteś Milo wbije ci bełcik w twój tyłek! Na smętne portki dziadunia! A jeśli ty tyłka nie masz? O Yondalo!. Przygotował kuszę gotową do strzału i celował we wrota. Wtem uderzanie ustało. Jednak zamiast tegou słyszał ciężkie kroki po podłodze piętra. Ba! Nawet kusz z podłogi zleciał na dół. Następnie szybkie jakby na złamanie karku schodzenie ze schodów ewidentnie istoty większej niż człowiek, a co dopiero kobold nakłoniły Milo aby swój cel przybrał postać która zaraz pojawi się na schodach. Złodziejaszek poluzował miecz w pochwie aby nie zaklinował się w razie konieczności i wycelował kuszą w ciemności. Pokaż się tylko. No pokaż! Ja cię zabiję! Nie mogę zawieść zaufania dziadunia! Nie mogę!
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 06-06-2008, 21:25   #26
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Kobold przysłuchiwał się wszelakim rozmowom odbywającym się w głównej hali. Po chwili weszła do niej kobieta, zapewnie odgrywająca rolę miejscowego stróża prawa i zaczęła napominać o zamieszkach i burdach miejskich, uwzględniając przy tym zamiłowanie małego stworka do dobrze przysmażonego kociego mięska. Oczy bestyjki zwęziły się w grymasie wściekłości, a jego górna warga zaczęła nieznacznie drgać. Gdyby nie cały tłum zapewne odpysknąłby kobiecie, narażając się na zemstę z jej strony. Nie był jednak głupi. Powoli sączył dane mu przez Johana piwo i starał się aby ludzkie uwagi mijały jego uszy. Niezbyt mu to wychodziło.

Począł więc przysłuchiwać się przechwałkom i przysięgom swoich towarzyszy.
- Idioci… - burknął pod nosem, gdy cała zgraja awanturników poczęła przyrzekać, iż pomogą miejscowym w zażegnaniu niebezpieczeństwa znajdującego się gdzieś na w miasteczku. Niezbyt interesowała go rola bohatera. Baa… W zasadzie nie miał teraz żadnej interesującej roli. Szwędał się ze swoim towarzyszem od miasta do miasta i starał się odszukać klan, który zapewne i tak zginął już z ręki oprawców jego ludu. Jedyną rzeczą, która trzymała go na powierzchni, był właśnie Johan. Jedyny człowiek, który potrafił zauważyć prawdziwą naturę przedstawiciela małej, jaszczurkopodobnej rasy. Choć czasem i on nie rozumiał niektórych zachowań Harkha. Ale nawzajem.

Kobold na przykład nie był w stanie pojąć jak można upijać się w każdej przydrożnej karczmie. Sam też czuł pociąg do ludzkiego alkoholu, ale bez przesady. Blavith dosłownie przeginał. Nic nie obchodziły go uwagi towarzysza, by nie pił, a sam czasem potrafił odprawić ogromne kazanie z jakiegoś błahego powodu typu „hierarchia wartości”. Jedyną wartością było dla stwora jego życie, ale z tego co widział nikogo z powierzchni ono nie obchodzi. Najśmieszniejsza była dla niego wypowiedź Blandjo. Ludzie ostrzegali go, aby nie wychodzić a ten chciał zrobić „rekonesans”. Typowo powierzchniowe zachowanie, dobrze że reszta mu to wyperswadowała. Choć nawet źle. Zawsze byłaby jedna morda mniej do wykarmienia i dzielenia łupów.

Phie… I jak tu lubić powierzchniowców? – myślał kobold kończąc trunek. Potem poszedł wraz ze swoim towarzyszem do pokoju, jak zwykle ściskając kurczowo swój plecak. Gdy weszli razem do pokoju, mały stworek rzucił cały ekwipunek w kąt, po czym zamknął drzwi i położył się na łóżku obok człowieka.
- Wygodne łosio. Ale mi tego brakowało… - rzekł, lecz nie słysząc odpowiedzi obrócił się w stronę Johana. Ten już smacznie spał w swoim pijackim śnie. Jak zwykle.

Kobold wziął z niego przykład, lecz biorąc do siebie uwagi karczmarza sprawdził zabezpieczenia okien, oraz drzwi, a potem zapalił lampkę, aby ta oświetlała pokój podczas snu. Lepiej aby to mroczne ścierwo nie wlazło do ich pomieszczenia. Gdy zakończył inwigilację zabezpieczeń, położył się spać. Sen jego był płytki, każdy najmniejszy szmer mógł go zakłócić. Na dodatek małego stwora przez cały czas drażniło dziwne uczucie zaniepokojenia. Tak jakby coś wisiało w pobliżu. Jakby tego wieczora miał nastąpić atak.

Przeczucie sprawdziło się. Harkh obudził się słyszał jakiś zamęt w głównym pomieszczeniu karczmy. Nie wiedział co to, lecz kątem oka dostrzegł budzącego się Johana, który właśnie przewracał się na jego stronę. Kobold nie zdążył nic zrobić, potężne cielsko przygniotło go do poduszki, a mały stwór zaczął machać swoimi łapkami, aby człowiek z niego zszedł. Po chwili jego męki zostały ukrócone. Skacowany wojownik stoczył się z łóżka na podłogę, szukając swojego ekwipunku. W tym czasie jaszczurkopodobna istotka zdołała już dobyć łuk, pokryty dziwnymi staroelfickimi runami i stanąć nieopodal drzwi.

- Zaczekajmy aż niebezpieczeństwo minie, za chwilę wyjdziemy. – rzekł do swojego towarzysza przybierając pozę wyglądającą jak poza kota, właśnie zamierzającego uniknąć niechybnego ciosu. Harkh wytężył wszystkie zmysły przysłuchując się zamieszaniu na dole. W tym czasie zapomniał o swoim towarzyszu, lecz po chwili coś wyrwało go ze skupienia. To Blavith dobył klucz, otwierając drzwi i wybiegł na zewnątrz. Kobold przez chwilę nie wiedział co robić. Stanął w miejscu przyglądając się ludzkiemu koledze swoimi pożółkłymi oczami, po czym ruszył za nim w pościg chcąc go zatrzymać…
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 07-06-2008, 14:23   #27
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Johan Blavith

Sen. Czy nie jest to piękna rzecz? Śnimy o tym, czego pożądamy, śnimy o tych, których kochamy, śnimy o rzeczach przyjemnych. Czy jednak zawsze budzimy się z uczuciem błogości i chęcią powrotu do świata, który przed chwilą wykreował nasz mózg? Wprawdzie nieczęsto człowiek niedoświadczony życia zerwie się w nocy zalany potem i będzie prosił swego Boga by koszmar nigdy już więcej nie powrócił. Lecz co mamy powiedzieć o ludziach, którzy aż nadto zostali doświadczeni przez los? Czy jest jakiś sposób by im pomóc? Uwolnić ich, od dręczacych koszmarów? Może alkohol? Chyba nie. Johan Blavith jest tego najlepszym przykładem.

Ponownie przedzierał się przez leśne ostępy. Po krótkim czasie dotarł do małej leśnej polanki, na której znajdowali się dwaj mężczyźni. Zaciekawiony zaczął okrążać ludzi chcąc podpatrzeć, co robią. Nie robili nic ciekawego. Stali tylko z głupimi uśmieszkami na twarzy nad dwoma innymi, poplamionymi krwią ciałami. I po raz kolejny zawładnęła nim rządza mordu [...]

[...] znów klęczał nad ich ciałami. Próbował je jeszcze ratować, lecz daremnie... Gdyby Tyr wybaczył mu jego postępek... Może byłaby jakaś szansa, lecz niestety Johan nie cieszył się juz łaską Sprawiedliwego. Cały poplamiony krwią swoich bliskich zaczął ronić łzy, gdy nagle usłyszał jakiś krzyk. Przetarł oczy i... obudził się...


Mężczyzna zerwał się szybko z podłogi. Może zrobił to trochę za szybko, a może po prostu przesadził wcześniej z alkoholem, gdyż teraz z wielkim impetem wpadł na łóżko, na którym leżał mały kobold. Zaczął go przepraszać, poczym sturlał się z jego łoża. Przez chwilę leżał na łopatkach wspominając swój sen, lecz ponownie dobiegł go krzyk. Tym razem był pewny, że to nie sen a krzyk dobiega z dołu. Chyba trzeba było to zbadać. Blavith przepiął tylko swój pas%2
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...

Ostatnio edytowane przez Kud*aty : 07-06-2008 o 14:32.
Kud*aty jest offline  
Stary 07-06-2008, 16:42   #28
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Blajndo szepczący przy drzwiach izby zajętej przez Johana i Harkha nie doczekał się reakcji której spodziewał w takiej sytuacji. Ani człowiek, ani Kobold nie otwarli drzwi stając przed nim gotowi do jakiegokolwiek działania, więc po zdających się trwać wieki chwilach Półelf ruszył do pozostałych, a oni najwyżej dołączą za chwilę. Blajndo wyjątkowo się zdziwił, myśląc o naprawdę wielu powodach takiej postawy. Czy oni się bali?. A może im się nigdzie nie spieszyło, mieli pozostałych towarzyszy w... poważaniu?. Czy może Johan był tak pijany, że nie potrafił się wygrzebać z łoża, a Harkh postanowił go nie odstępować na krok?. Nie znając odpowiedzi na tak wiele pytań Łowca postanowił dłużej nie czekać, popędził więc szybko na dół, a to co tam zastał naprawdę go zaskoczyło.

Zbiegający po schodach czarnowłosy człowiek w średnim wieku był podobnie, jak każdy gość nocujący w karczmie, przyjezdnym. Swoje życie poświęcił na licznych podróżach, sprzedając... szczotki. Sytuacja w karczmie eskalowała z chwili na chwilę, a jego pojawienie się tylko ją jeszcze zagmatwało. Pijany i wystraszony Milo, spodziewający się nadciągającego z piętra potwora z najciemniejszych czeluści Otchłani, nie czekając na nic więcej, poza pojawieniem się celu, nacisnął spust swojej kuszy. Bełt trafił więc nieszczęśnika w okolice serca, a ten po wydaniu z siebie cichego jęku wykopyrtnął się jak długi, doprowadzając do krzyku żony karczmarza i zemdlenia Zory.

Niziołek, jak i wszyscy pozostali oczywiście również, wybałuszył oczy.

- Co... jest... ? - Ranny szepnął blady na gębie niczym księżyc, a na jego koszuli pojawiła się coraz bardziej rozrastająca plama krwi. W mgnieniu oka stracił przytomność, a być może i właśnie życie. Z całą pewnością Mara podobnie jak burmistrz Lance nie będą tym zadowoleni, oj nie. Oby ten typek jeszcze oddychał. Wtedy też tuż za Blajndo w końcu w sali pojawił się Johan Blavith wraz z Koboldem. Mężczyzna wyglądał "fatalnie", z przekrwionymi oczami, rozczochranymi włosami na głowie i brodą w nieładzie, przez co o małego Smoka Milo nie strzeliłby i do niego... .

- Cholera jasna! - Wrzasnął Mival widząc co się dzieje w jego przybytku. Więcej jednak nie bluźnił, nadal wystraszony dobijaniem się potwora. W tym czasie jego żona cuciła zemdloną córkę, a mały Sergor wycofywał się w tył, wychodząc z kałuży którą sam stworzył.

Elhan nadal nic nie widział, szukając na czworakach swojego miecza na podłodze, Laume Haar mielił kolejne przekleństwo na ustach, a Elf Szaded po prostu stał z rozdziawioną gębą już od kilku dobrych chwil. Zapanowała względna cisza, a "coś" starające dostać się do karczmy prawdopodobnie gdzieś zniknęło, chociaż nikt nie mógł być całkowicie pewien. Być może szukało innej drogi wejścia, krążyło wokół budynku, a może już było wewnątrz?. Tego wszystkiego tak do końca nie wiedział nikt z przebywających w karczmie, nadal panowała nerwowa atmosfera, podgrzana jeszcze dodatkowo przez fatalny błąd Milo.

Skądś przyplątał się znajomy czarny kot, przebiegając przez środek sali. Zarówno on jak i wilk Blajndo byli już względnie spokojni, czyżby więc atak naprawdę się skończył?. Sierściuch o niezwykle zielonych ślepkach zrobił jednak coś wyjątkowo dziwnego i obrzydliwego zarazem, podbiegł do krwistych plam pozostawionych przez Elhana na podłodze przy oknie po czym zaczął... je zlizywać!. Następnie zaś, ku waszemu zdumieniu, zaczął krążyć wokół rannego Elfa, niczym jakiś gotujący się do posiłku drapieżnik, zupełnie nie przejmując olbrzymią różnicą rozmiarów sobą a swoją ofiarą.

- Zora wstawaj, wstawaj - Żona karczmarza potrząsała swoją córką, by ta ocknęła się z omdlenia. Dziewczyna w końcu otwarła oczy, a jej wzrok ponownie spoczął na rannym mężczyźnie i rudowłosa zaczęła wylewnie beczeć. No cóż, przy takim towarzystwie i w takim rozgardiaszu naprawdę trudno było się skupić na niebezpieczeństwie, a co dopiero być czujnym na kolejne ataki. Matka w końcu zaciągnęła wyjącą córkę na zaplecze, przez co trochę łatwiej było pomyśleć o tym co się stało.

 

Ostatnio edytowane przez Buka : 07-06-2008 o 16:51.
Buka jest offline  
Stary 07-06-2008, 17:35   #29
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
- Stój... Zatrzymaj się... - szeptał kobold biegnąc za człowiekiem. Był bardziej zręczny niż olbrzym, lecz za biorąc pod uwagę siłę obu za cholerę nie zatrzymałby Johana. Postanowił więc skupiać na sobie jak najmniejszą uwagę. Gdy jednak wybiegł z pokoju i zobaczył widok głównej sa;li stanął zaszokowany. Źrenice zwężyły mu się momentalnie, a prawa brew zaczęła delikatnie drgać. Przez chwilę nie mógł wydusić z siebie słowa, lecz potem spojrzał na towarzysza, którego zachowanie wskazywało na to, że jest on tak samo zaszokowany sytuacją jak mały stwór.

Cisza przerywana szlochami kobiet i nawoływaniami ślepego nie trwała zbyt długo. Kobold momentalnie otrząsnął się, a wzrok swój znowu skierował ku Blavithowi. Emocje wzbierały w nim coraz bardziej, aż w końcu nastąpiła momentalna erupcja:
- Niech ich wszystkich szlag! Johan! Johan ku**a mać! - bestyjka nawoływała człeka, lecz bezskutecznie. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że mówi w swym ojczystym języku, którego człowiek nie zdołał jeszcze pojąć. Harkh wstrzymał się na chwilę, po czym znowu zaczął monolog, nie zwracając uwagi na resztę gości:
- Ku**a mać! Mówiłem Ci żeby zostać na południu i nie szwędać się z tymi przybłędami to ty "Niee"! Dziewek Ci się do cholery chciało ratować! Masz tu, na parszywy pysk drowa, swoją dziewkę! Z bełtem w sercu! Przyjemny widok prawda?! Ale mniej przyjemna sytuacja! Zaraz pewnie przylezie tu ta szpetna baba i myślisz że uwierzy bandzie przybłędów?! Tutaj nawet Twój... - w tym miejscu nastąpiła chwila przerwy. Kobold chciał w to miejsce dodać słowo "pieprzony", lecz ze względu na szacunek do człowieka opamiętał się i zakończył -... patron Ci nie pomoże!

Po chwili przewiesił łuk przez ramię, jakby nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa i rzekł:
- Drugi raz nie zaatakuje! - powiedział pewny swoich słów - A ty zabójco od siedmiu boleści co się tak gapisz na to ścierwo?! Nie popłacz mi się tu... Jeden trup w te, jeden w tamte. W moich stronach nikomu nie robiło to różnicy. Lepiej pomóżcie swojemu niepełnosprawnemu koledze zanim se drzazgi w swoje kruche, elfie łapki powbija! - słowa kobolda brzmiały władczo. Nie zwykł się często odzywać, ale też nie było sytuacji żeby mówić coś więcej. Aż do teraz.

- A ty idź pogadać z tamtymi - rzekł do iluzjonisty i wskazał na rodzinę znajdującą się w karczmie. Jakoś wydawał mu się on najbardziej kompetentny do tego zadania. Typowy myśliciel, humanista - człowiek nikomu w tych czasach nie potrzebny - lecz jednak on był teraz chyba najlepszym rozmówcą. Zostawał jeszcze Johan. Ale on był zbyt pijany żeby powiedzieć cokolwiek z sensem.

Po wydaniu wszystkich "rozkazów" mały stwór podszedł do okna, obok którego czołgał się ślepy i starał się przyjrzeć temu, w jaki sposób został on oślepiony. Gdy zobaczył kota, krążącego obok rannego, początkowo chciał odkopnąć zwierzę, lecz sytuacja wydała się mu na tyle zabawna, że postanowił pozostawić taki stan rzeczy...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 07-06-2008, 21:19   #30
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Na piętrze, w swoim pokoju, leżała kobieta o blond, niemal złotych, włosach i srebrnych oczach. Miała lekko spiczaste uszy sugerujące elfie pochodzenie, lecz rysy jej twarzy, mimo, że urodziwej, zupełnie nie przypominały elfich, ani nawet pół-elfich. Ot taka zagadka można by rzec. Miała dość długie włosy, które tworzyły aureolę wokół jej głowy, która właśnie wypoczywała na jednej z mniej miękkich poduszek jakie znała, lepsze to oczywiście jednak niż ziemia. Nie przeszkadzało jej sypianie w polowych warunkach, lecz od czasu do czasu lubiła zaznać nieco luksusu czy chociażby wyspać się bez kamieni czy gałęzi pod posłaniem.

Leżała z otwartymi oczami i przyglądała się swojej ręce. Dziwny znak, którym została obdarzona w nieznanej świątyni był dla niej zagadką, z jednej strony fascynującą, gdyż uwielbiała wyzwania intelektualnie, z innej przerażającą, bo nie wiedziała jaki wpływ będzie on miał na jej życie. Obracała dłoniom, starając się sprawdzić czy znak nie pozostanie w miejscu, czy nie zniknie kiedy spuści z niego wzrok. Nie znikał. Po chwili usłyszała swój własny głęboki wdech oraz ziewnięcie. Była zmęczona podróżą, chciała się zanurzyć w pościeli móc spać cały dzień rozkoszując się jej miękkością i ciepłem. Jej rzeczy leżały obok łóżka, miecz, łuk, zbroja, szata, która zakrywała kolczugę oraz parę innych drobiazgów. Były dla niej ważnie, były częścią jej dziedzictwa i pamiątkami rodzinnymi. Nie były może zbyt potężne, ale się przydawały i jak na razie nie znalazła niczego co mogłoby je zastąpić.

Jej rodzina nosiła miano Wisewind, podobno jej założyciele pochodzili z planu powietrza i mieli w sobie baśniową krew, tłumaczyło to jej uszy, włosy, oczy i urodę, lecz poza nimi wyglądała jak człowiek. Ród ten osiedlił się w Vaasie wiele wieków temu. Byli wyznawcami Shaundakula i jej rodzina miała spore tradycje i obowiązki związane z ich religią. Nietypowym się wydaje, że wyznawcy Shaundakula osiedlili się, lecz prawda była nieco inna. Potrzebowali oni miejsca, gdzie mogli by wrócić ze swoich wędrówek i podzielić się z innymi swoimi odkryciami, potrzebowali domu. Większość jej rodziny była w podróży, tylko starszyzna pozostała, składały się na nią jeszcze inne rody oprócz Wisewind. Nie było też w Darmshallu dużej świątyni, była ona raczej skromna, a pieniądze które mogły pójść na jej rozbudowanie szły na krucjatę o odzyskanie wielkiej świątyni w Myth Drannor. Jako członkini rodu Wisewind celem Luny było zostanie Kroczącym z wiatrem. Swojego rodzaju wybrakiem Pomocnej Dłoni i jednym z najwierniejszych sług. Wymagało to od niej ćwiczeń, w tym fizycznych, które niezbyt lubiła i niechętnie wypełniała, lecz perspektywa zostania Kroczącym z Wiatrem była dla niej bardzo kusząca i stanowiła długą tradycję i dumę jej rodziny.

Nagle usłyszała jakiś krzyk dochodzący z dołu, krzyk bólu i przerażenia, odgłosy rozmów, może walki? Nie była pewna co się dzieje i bardzo żałowała, że nie może położyć się spać, lecz nie mogła ryzykować. Wstała z łóżka, założyła swoje okulary, były one w kształcie kół oplecionych srebrną ramką, bardzo je lubiła i były kolejną pamiątką rodzinną. Następnie związała włosy w kok, zmieniając wygląd z czarującej, rozkosznej kobiety w uczoną, lekko sztywną babę. Nie była rzecz jasna wcale taka sztywna, lecz za to nieśmiała, trochę niezdarna i chaotyczna. Typ naukowca dziwaka rzec można. Przypięła miecz do pasa, założyła kolczugę i szatę oraz całą resztę jej sprzętów i skierowała się do drzwi. Wolała mieć zawsze wszystko przy sobie, dzięki magicznej torbie nie było to aż takie trudne, a za to bardzo praktyczne gdy się ciągle podróżuje. Coś się zapomni, ktoś wkradnie do pokoju, wolała uniknąć takiego scenariusza.

Drzwi otworzyły się skrzypiąc lekko, właściciel musiał je naoliwić z 3 miesiące temu, nie było to jakoś nad wyraz drażniące, lecz bywała w lepszych gospodach. Skierowała się powoli do schodów i zerknęła, nie schodząc na dół, pochylając głowę w dół, co się tam dzieje. Scena, którą ujrzała przeraziła ją, nie wyglądało to dobrze, ktoś krwawił, jakiś dziwny kot osaczał człowieka niby ofiarę, ludzie w panice lub nastawieni agresywnie. Nie znała ich… ale Pomocna Dłoń nie nazywał się tak tylko dlatego, że patrzył jak inni pomagają, nie on sam pomagał innym, szczególnie podróżnym, a wszyscy tu byli podróżnymi. Wzięła więc głęboki wdech i zaczęła powoli schodzić na dół, przykuwając na chwilę przy tym oczywiście uwagę zgromadzonych na parterze. Szła spokojnie, opierając się o poręcz przy schodach. Wzięła kolejny wdech i podeszła do rannego mężczyzny, krwawiącego mężczyzny.

- Nie martw się, pomogę ci – powiedziała spokojnym melodyjnym głosem i zaczęła rzucać zaklęcie, jedno z prostszych leczących zaklęć, zwanym leczeniem lekkich ran, ale powinno ono zatamować krwotok i zasklepić poważniejsze rany. Przyjemne ciepło popłynęło z rąk Luny a jasne niebieskie iskierki tańczyły magicznie na ranach.

- Przepraszam, ale… - powiedziała nieśmiało widząc wzburzenie i atmosferę panującą w gospodzie – czy ktoś może mi powiedzieć co się tutaj dzieje? Leżałam u góry, w swoim pokoju, gdy usłyszałam krzyki i jakieś odgłosy… Czemu ten człowiek jest ranny…?

Spojrzała po wszystkich w Sali szukając odpowiedzi na ich twarzach czy pyskach, nie chcą urazić małego stworka, ale nie widziała w nich zbyt wiele poza przerażeniem i agresją, czy może gotowością do odpowiedzi na atak.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 07-06-2008 o 21:24.
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172