Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2008, 15:52   #31
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
W ciemnościach "klatki" schodowej ukazał się potwór prawie dwa razy większy od biednego poszukiwacza przygód. Czarna czupryna skrywała jego twarz a ciało zdawało się nie materialnie białe. Przerażająca persona z dużą prędkością zmierzała w kierunku ukrytego w ciemnościach niziołka. Milo nic się nie zastanawiając nacisnął spust swej lekkiej kuszy. Bełt poszybował z olbrzymią, jak dla niziołka, siłą w stronę serca maszkary. Trafił bez błędnie. No może pomijając to iż celem nie był potwór lecz przyjezdny i niczego nie spodziewający się człowiek. Milo dopiero teraz zauważył swą śmiertelną, dla człeka, pomyłkę. Ofiara błędu jęknęła cicho po czym legła jak długi na podłodze. Milo usłyszał krzyk należący do którejś z kobiet po czym odgłos osuwania się ciała. Ranny wykrztusił jakieś słowa lecz łotrzyk ich nie zrozumiał. Albo może nie chciał rozumieć. Zabiłem człowieka! Ja? Nie!!! Nie może być! Na smętne kalesony dziadunia! Nie może! Nie umieraj!
- Nie umieraj - szepnął półgłosem. Ze schodów schodziła kolejna maszkara. Milo znów wycelował i pociągnął za cyngiel. Byłby strzelił ponownie gdyby nie to iż kusza nie naładowana była. To przecież Johan! Uspokój się! To, że ten człowiek ma twój bełt w piersi nie znaczy to, iż nie żyje! Pewnie tylko udaje. Nieee! Kogo ty chcesz oszukać? Przez ciebie nie
zobaczy już słońca o poranku i o mało co byś Johana ukatrupił! Jesteś mordercą! Mordercą! Nie to tylko zły sen! Zły sen! Zaraz się obudzisz.
Myśli kotłowały się w łebku małego człowieczka.
- Niech ciemności się rozstąpią - wyjąkał spanikowany Milo z szeroko otwartymi oczami podbiegając do swej ofiary. - Nie, nie, ty jeszcze żyjesz! No powiedz to! Obudź się! - krzyczał niziołek. Łezka zaczęła spływać mu po policzku. Na twarzy odmalowało się przerażenie. Serce zaczęło bić mu jak młot w kowadło.
- Frzecież to być frawdą nie może! - słowa jednak zostały zagłuszone w ogólnym hałasie jaki panował w izbie. Ktoś do niego krzyczał lecz nie dotarło to do świadomości Milo. Kątem oka zauważył niebieską poświatę. Jakaś kobieta stała nad łotrzykiem, unosząc święcące dłonie przy ranie czarnowłosego. Ubrana była w szatę założona na kolczugę. Jej włosy spięte w kok nadawały jej wygląd nauczycielki. Całkowitego efektu dopełniały okulary w kształcie kół. Wypowiadała jakieś niezrozumiałe słowa, a rana człowieka zasklepiała się powoli. Kapłanka!
- Froszę cię, fomuż mu. Ten człowiek umiera! Ulecz go! Froszę! - krzyknął do niej błagalnym wyrazem twarzy. Kilka łez pociekło mu po twarzy...
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline