Piotr czuł iż czas już wstawać ale jakoś nie mógł się zebrać w sobie. Słyszał krzątających sie domowników, rozmowy wczoraj poznanych szlachciców lecz ciągle leżał i ziewał potężnie. Sen i majaki senne opuszczały go powoli, tak jakby przeszłość w snach widziana chciała się o niego upomnieć, zabrać z sobą. Siadł wreszcie ciężko na ławie klnąc pod nosem. Po kilku minutach wywlókł się wreszcie na dziedziniec trąc oczy, ciężko oparł się dłońmi o cembrowinę studni po czym westchnął i nabrał wody do wiadra. Potem stał tak bez koszuli ociekając wodą i rozglądając się po obejściu. |