Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2008, 13:12   #33
Thanthien Deadwhite
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Matko wszelakakiej Magii, dał mi siłę, daj mi rozum, daj mi wiedzę.
Modlił się cicho Siabo, czekając na owo coś ze schodów. Po chwili się pojawiło... Człowiek. Zwykły człowiek. O, żesz! To tylko człowiek. No tak, w końcu to karczma, pewnie on także zbudził się na ten chałas i przestraszony postanowił zbiec na dół sprawdzić co się dzieję. Na wszelką magię jak ulga! - pomyślał.
Siabo odechnął i usmiechnął się zamykając oczy. To ma być ta bestia? Chyba poniosła mnie wyobraźnia. Czego się spodziewałem? Może jakiegoś wielkiego upiora? Chyba za dużo zastanawiałem się nad teorią Elhana. Na szczęście nie byłem, aż takim głupcem i nie poraziłem tego mężczyzny mocą,jak tylko się pojawił.

W tym momencie ktoś krzyknął. Laumee Harr otowrzył oczy i zamarł. Mężczyzna, który zbiegał po schodach dostał bełtem w korpus i przewrócił się na podłogę gospody. Żona Mivala krzyczała, ze strachu a jego córka osunęła się nieprzytomna na ziemię.

Kto? - przemknęło czrodziejowi przez głowę, po czym dojrzał człowieka i kobolda schodzących po schodach. Czyżby któryś z nich? W tym momencie z ciemności pojawił się Milo. Zrobił to tak nagle, że mag zastanowił się przelotnie, czy na pewno tylko on zna się tutaj na iluzjach. Niziołek z przestraszoną miną i z wyrazem jakby chciał zwymiotować podbiegł do trafionego bełtem mężczyzny. Miał w ręku kuszę.

- O Kurwa! - wymsknęło się magowi dokładnie w tym samy momencie, kiedy gospodarz krzyknął "Cholera jasna" co razem dało efekt w stylu "O Kurwa Jasna!".
To on! Milo! Musiał spanikować! Nie wytrzymał presji, a do tego chyba za dużo wypił. Alkohol. Jak ja nie nawidzę alkoholu! Zabija w Tobie wszystko co mądre! I nic nie daje poza ułudą szczęścia. Kiedyś Siabo nawet słyszał jak jacyś chłopi śpiwają, że piwo to "szczęścia paliwo". Poza tym - podjął swe myśli czarodziej - mały ma niewyszkolony umysł. Za szybko reaguje. Jego ręka jest szybsza niż myśl, a to nie zawsze dobrze. To myśl powinna być szybsza. Na co dowód mamy pod schodami. O cholera. Będziemy mieli kłopoty. Przeprawa z tą od Helma może być ciężka.

- Cholera - powiedział cicho czarodziej - Na Wielkie Tajemnice coś ty zrobił! - słowa swe skierował do łotrzyka ale ten ich nie usłyszał. I nie było to dziwne gdyż teraz jedyne co robił, to wydzierał się w niebogłosy. "Nie, nie, ty jeszcze żyjesz! No powiedz to! Obudź się!"

W tym czasie na scenie pojawiła się kolejna aktorka tego dramatu. Do tej samej osoby, która najpierw oberwała od Mila, a teraz była besztana przez...Mila, że nie che się obudzić, podeszła kobieta w okularach i blond włosach uczesanych w kok. Wyglądała na mądrą osobę.
A to kto to? Całkiem ładna osóbka. Owa "ładna osóbka" uklękła przy rannym i coś powiedziała, czego mag nie dosłyszał a po chwili zaczęła rzucać zaklęcie. Siabo zobaczył lekką poświatę bijącą z rąk dziewczyny i poczuł delikatny zapach goździków. Zawsze czuł zapach goździków, gdy w pobliżu były rzucane czary leczące i zawsze w takich wypadkach zastanawiał się czy to tylko jego osobiste doznanie. Wiedział bowiem, że każdy inaczej reaguje na różne efekty magiczne. Oczywiście mowa tutaj o takich delikatnych doznaniach jak smak eliksirów czy woń wyczuwalna podczas zaklęć, a nie kto będzie bardziej poparzony po uderzeniu ognistej kuli. Rzucany aktualnie przez kobietę czar nie był zbyt mocny, gdyż zarówno zapach jak i poświata nie były zbyt mocne. Przy tych najpotężniejszych wersjach (również "butelkowych") zapach aż drażnił nozdrza i otępiał umysł, a kolor był wręcz rażący. Może to nie najwyższy poziom wtajemnieczenia, ale wystraczający by pomóc rannemu.

Kapłanka? Jeśli tak, to mamy szczeście. Widocznie Mystra nad nami czuwa. Rana się zasklepiała co wyraźnie ucieszyło niziołka, który zdąrzył się popłakać. Co jeszcze się stanie Mystro? Czy może mnie coś jeszcze zaskoczyć? Okazało się, że tak. Ta noc miała do zaoferowania wiele niespodzianek.

Najpierw Kobold Harkh zaczął wydawać rozkazy. Co najdziwniejsze mówił z sensem. Może trochę ostro, ale z sensem. Dostało się Johanowi a także Milo. Po chwili kobold zwrócił się do Siabo:

- A ty idź pogadać z tamtymi - pokazując na karczmarza i jego rodzinę. Siabo uśmiechnął się, co przyszło mu z dużym wysiłkiem, ponieważ zarówno obecna sytuacja jak i fakt, że czarodziej był już okropnie zmęczony, nie dawały powodu do śmiechu.
- Dobrze, widzę, że przynajmniej Ty masz głowę na karku - powiedział cicho do kobolda, po czym chciał coś dodać w języku, jaki usłyszał przed chwilą z ust Harkha, a miał nieprzyjemność znać. Postanowił jednak na razie przemilczeć ów fakt. Być może nie jest to odpowiedni moment aby popisywać się wiedzą.

Czarodziej rozejrzał się po karczmie. Panujący jeszcze przed chwilą chaos ustępował miejsca porządkowi. Blajndo już starał zająć się swym elfim kolegą Elhanem, a jego wilk merdał ogonem. Widocznie tylko on ma powody by się szczerze cieszyć. Siabo postanowił wykonać sugestię "koboldziego mędrca", który w przekonaniu Laumee Harra był chyba kiedyś przyzwyczajony do rządzenia. Zaledwie ruszył w stronę karczmarza a usłyszał pytanie kapłanki
- czy ktoś może mi powiedzieć co się tutaj dzieje? Leżałam u góry, w swoim pokoju, gdy usłyszałam krzyki i jakieś odgłosy… Czemu ten człowiek jest ranny…?
- Droga Pani porozmawiamy za chwilę wszyscy razem, tylko zamienię słówko z gospodarzem - powiedział szybko Siabo, tak ażeby wszyscy nie rzucili się do chaotycznych wyjaśnień, bądź do wyzwisk jak w przypaku kobolda. Spojrzał na człowieka imieniem Mival, który stał z wielkim nożem rzeźnickim w ręku. Uśmiechnął się i powiedział

- Szanowny gospodarzu, schowajcie ten nóż, co byście się nie skaleczyli. Mnie też obawiać się nie musicie, gdyż jestem przyjacielem. - jak chciał potrafił być przekonujący, zmieniając styl i ton wypowiedzi. Po raz kolejny przekonał się o tym gdy Mival odłożyl nóz - Musimy porozmawiać - podjął już ciszej Siabo. - Chodzi o to, mości karczmarzu, że tej nocy zostaliśmy zaatakowni, czego dowodem jest ta okropna rana Ehlana. Wątpie czy odzyska wzrok. Dlatego musisz nam wybaczyć całą zaistniałą później sytuację, której nieszczęśliwym bohaterem był Milo i ten nieznajomy nam mężczyzna - wskazał w okolice gdzie niziołek i kobieta klęczeli nad nieprzytomnym mężczyzną Oby tylko przeżył - Był to nieszczęśliwy wypadek, spowodowany strachem jak i także zbyt dobrym refleksem naszego małego przyjaciela. Poza tym gdyby ów człowiek, który teraz ma bełta w piersi krzyknął z góry schodów, owej sytuacji pewnie by nie było. W każdym razie, musisz przyznać, że też byłeś przestraszony po tym, jak coś z zewnątrz uderzało w drzwi, prawda? Więc wcale Cię nie dziwi, że wszyscy przestraszyli się Zwłaszcza Ci o słabych umysłach., iż na schodach może być owo coś. To nic złego się bać. Tylko głupiec by się w takiej sytuacji nie przestraszył. Albo ktoś doświadczony. Mały Milo też się przestraszył a jednak postanowił bronić Twego przybytku przed nieznanym. Popełnił jednak błąd. Błędy jak wiemy zdarzają się każdemu. Prawda? Mam nadzieję, że nie doniesiesz na niego ani na mnie i moich towarzyszy. Pewnie, że nie, prawda? W końcu tak jak my, i Ty jesteś pożądnym obywatelem. Co do tego rannego. Ponieważ może on zgłaszać, powiedzmy, pewne zastrzeżenia do bezpieczeństwa w tym przybytku i to z naszej winy, czuję się zobowiązany do jakiejś rekompensaty. Myślę, że Milo się ze mną zgodzi. Więc jakyb były jakieś problemy, to niech pan mu powie, że dostanie pieniądze w formie zadośćuczynienia, a także co ważniejsze, może liczyć na przysługę czarodzieja. To samo tyczy się pana. Myślę, ze to uczciwa propozycja dla Twego klienta i Twej rodziny prawda? Czyli rozumiem, że w razie pytań Mary, powie pan, że to był wypadek tak? I, że wszystko już zostało załatwione? Wspaniale - powiedział Siabo.

Postanowił wykorzystać swój talent oratorski do przekonania karczmarza do swych racji. Wiedział, że był dobrym mówcą choć daleko mu było do mistrzostwa. W swej krótkiej przemowie postanowił wykorzystać parę dobrych kart. Przede wszystkim pokazanie karczmarzowi, że także nasza grupa ucierpiała, poza tym danie mu do zrozumienia, że nasze cele są szlachetne, choć Siabo sam do końca nie był pewien, czy jego towarzysze są naprawdę szlachetni, a także wykorzystał motyw peiniędzy. Nie jeden barman siedział by cicho jak by mu się dało sztukę złota, ale Mival chyba do nich nie należał. Miał tylko nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, to Mivał nie zażąda zbyt wygórowanej ceny. A jeśli tak, to czarodziej poprosi o trochę gotówki swych "przjaciół" z poza drużyny. Kolejną kartą było to, że odwołał się do emocji i mądrości karczmarza w sposób, który sugerował, że jeśli karczmarz się nie bał to jest idiotą. Siabo z doświadczenia wiedział, że ludzie z własnej woli nie przyznają się do niewiedzy i idiotyzmu. Ignoranci. Postawił też karczmarza przed faktem dokonanym , co także było dobrym posunięciem, gdyż mało kto chciał i potrafił wyjść z tego typu zaułka.
Teraz iluzjoniście przyszło do głowy coś jeszcze. Coś powodowane jego obolałym sercem i tęsknotą. Spojrzał gospodarzowi w oczy i rzekł poważnie:

- Jest jeszcze coś. Twoja córka. Zora. Bardzo przypomina mi kogoś kogo kochałem a utraciłem. Mam na myśli moją siostrę Ishvin. Zora jest do niej łudząco podobna. Przez chwilę myślałem nawet, że to ona. W tej mieścinie dzieją się dziwne rzeczy i jest bardzo niebezpiecznie, dlatego - Laumee podnióśł spokojnie ręce i odpiął z szyi mały łańcuszek z okrągłym medalionem, który schowany był pod koszulą, wraz z innym medalikiem. Przedstawiał on okrąg z siedmioma gwazdami i czerwoną mgłą pośrodku. Symbol Mystry. - To należało do Ishvin - pokazał ojcu Zory i podał mu mówiąc - niech pan przekaże to córce. Bardzo tego pragnę. To jest symbol Mystry, Pani Splotu, Matki Wszelkiej Magii. Niech Zora to nosi, a Mystra będzie jej strzegła. Mam nadzięję, że ocali ją to od wszelakich nieszczęść.

Świetny ruch! Niedosyć, że łapówka, to jeszcze dana w sposób zbudzający litość - pomyślał umsył szpiega. Umysł, ale nie serce. Serce myślało raczej: Ishvin nie mniej mi tego za złe. Zawsze będe miał Cię w sercu. Ona jest do Ciebie taka podobna. Dlatego musiałem to zrobić. Dwie strony umysłu Siaba toczyły cichą wojnę.

Czarodziej zamyślił się. Czuł, że jest zmęczony. Tyle jeszcze było do zrobienia, a on po prostu padał z nóg. Wiedział jednak, że nie może jeszcze odpocząć. Spojrzał na rannego elfa i zobaczył dziwne zachowanie kota. Nie mial siły jednak go analizować. Niespodzianka. Nie spodziewał się, że ten wieczór, a właściwie noc, będzie tak męcząca.

Potrzebował snu i kąpieli. Spojrzał jeszcze na kapłankę. I kobiety - pomyślał jeszcze przelotnie, co spowodowało pojawienie się lekkiego uśmiechu na jego ustach. To ci dopiero niespodzianka! O czym ty teraz myślisz, w takiej chwili? Przestań się na nią gapić w ten sposób! - skarcił sam siebie, po czym ruszył do uzdrowicielki ciekaw, czy ktoś zaczął z nią rozmowę.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."

Ostatnio edytowane przez Thanthien Deadwhite : 10-06-2008 o 08:21.
Thanthien Deadwhite jest offline