- Zdrowie ! - pan Samuel z ochotą spełnił toast. Zresztą zawsze spełniał je z ochotą. Szczególnie gdy wznoszono je węgrzynem.
Gdy panie oddaliły się zasiadł do stołu. Chwilę ważył w myślach co też na śniadanie spożyć. Rzecz była ważna bo jak mówiło stare przysłowie :
"śniadaj sam, obiaduj z komiltonem, a kolacją niech się niedrug udławi"
W końcu skoro dzisiaj pewnie bitwa ich czekała, a wcześniej jazda zdecydował się na tylko kiełbasy co nieco, wędliny też skromnie.
Gryząc pachnące jałowcem pęto zwrócił się do towarzyszy.
- Rzecz rozważyć trzeba akuratnie tak, byśmy wieczorem w brody sobie nie pluli, że pokpiliśmy. Do Warszawy jechać to rzecz pewna i ustalona. Ale w ile koni ? Za dużo pachołków brać nie można, by dworu bez obrony nie zostawić, za mało też niedobrze, bo czuję, że ta ptaszyna co nam umknęła tak szybko nie zrezygnuje. A my teraz już dwóch wrogów przecież mamy... |