Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2008, 19:45   #92
Pandemonicum
 
Pandemonicum's Avatar
 
Reputacja: 1 Pandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłość
Sytuacja była wybitnie irytująca. Jak mógł nie zauważyć starej baby w oknie? Dziwne było też to, że ta baba, skoro widziała wcześniej, jak uciekam na dach, nie zareagowała. Nie wydawała się być zbyt opanowana, choć mogła być zwyczajnie przestraszona. Wszystko byłoby dobrze, gdyby był w świecie zwyczajnym, będąc w drużynie tylko z tymi, którzy myśleli podobnie. Ale obok niego było paru wyznawców światełka, co było mu wybitnie nie na rękę. W sumie to również nie sprawiłoby problemu, gdyby nie musiał z tymi szlachetnymi istotami utrzymywać względnie dobrych kontaktów. Jeszcze gorzej, że miał w tym mieście parę spraw do załatwienia. Nie było żadnych wątpliwości, że ucieczka nie wchodziła w grę. Byłby to sposób niezwykle łatwy, ale też pociągnął by za sobą niemiłe konsekwencje. Musiał skorzystać z siły perswazji. Niestety miał mało argumentów, ale nie odgrywało to aż takiej roli, jak w przypadku zwykłego śmiertelnika. On był wyznawcą Chaosu, początkującym magiem i oczywiście, nie chwaląc się, bogiem oszustwa. Kiedy inni prawili swoje mądrości i naradzali się, on gromadził w sobie emocje, które wyzwoli w sposób zupełnie do typu tychże nieadekwatny. Taka była jego moc, którą zawdzięczał Chaosowi. No i sobie. Gdy w końcu dano mu dojść do słowa zaczął mówić spokojnym, rzeczowym głosem, zwracając się głównie do krasnoluda:
- Funghrimmie, nie zamierzam wcale uciekać, ani tym bardziej korzystać z jakichkolwiek sztuczek, to by było bowiem oczywiste przyznanie się do winy. Przyznanie się do czegoś, czego z pewnością nie zrobiłem. Tak, nie zrobiłem tego – powiedział to głośniej, z naciskiem. - Cała pomyłka wzięła się prawdopodobnie z tego, że byłem świadkiem tego zdarzenia. Owszem, widziałem, co zaszło. Mówi pani prawdę twierdząc, że ogień wzniecił chłopak. Był on prawdopodobnie zbulwersowany tym, że kowal potraktował go w sposób chamski, rzucając w niego drewnianym klocem i przeganiając sprzed kuźni. Oczywiście w żadnym razie nie był to powód do rozpalania ognia! Wtedy zignorowałem to zdarzenie, ludzie bowiem już zaczynali ogień gasić, nie przypuszczałbym w żadnym razie, że może być on tak destrukcyjny. Przepraszam was za to, że byłem wtedy takim ignorantem. Za to mogę was przeprosić, ale na pewno nie za to, że rozpaliłem ogień! A co do tej oliwy – jest to dla mnie fantazja całkowita! Nie mam pojęcie, skąd panu się to wzięło, nie jestem żebrakiem, by wypraszać kogoś o oliwę do lamp! Jest pan pewien, że on wyglądał jak ja? Może miał skrzydła, ale przecież nie jestem jedyną podobną do ptaka chimerą, w tym mieście zapewne parę jeszcze takich jest. Jest pan pewien, że on był aż tak podobny do mnie? Poza tym czy ja wyglądam na tak biednego, by zgodził się pan dać mi oliwę? Mówi pan też, że jestem nienormalny… Cóż, nie znam nienormalnego, który potrafiłby się w taki sposób wypowiadać…
Przerwał, oczekując na reakcję.
 
Pandemonicum jest offline