Justicar obudził się. Był wypoczęty ale wolał by pospać jeszcze przez dluższy czas. Niestety, chałam mu to uniemożliwił. Wstał i spojżał na to co działo się za drzwiami magazynu. Wyglądało na to że zacznie się bijatyka. Po chwili podszedł do drzwi strażnik i przekazał wiadomość. Pewnie chciał coś powiedzieć o sprawie truciciela no bo po co mieli by ich wzywać? Chyba, że ktoś z nich coś przeskrobał. To wydawało się najprawdopodobniejsze.
Mężczyzna ziewnął słuchając rozmowy towarzyszy.
-Pójdziemy najpierw do tego lasu? Czym szybciej przyniesiemy cyrulikowi to czego chciał tym szybciej dostaniemy nagrodę.-
Justicar miał ochotę coś zjeść. Na przykład takią pieczeń. Mlask. Pyszne. Ale jeszcze bardziej zostawiłby w cholerę to całe zadanie od mnichów. Wtedy jednak pewnie by go znaleźli, nie zamierzał opuszczać narazie tego miasta. Zresztą na tym być może zarobi chociaż wątpił w to, że otrzyma sakiewkę złotych monet i będzie mógł się nimi cieszyć do końca życia. No i musiał znaleźć jakiś nowy zawód, nie miał ochoty wracać do armii ale czół się dziwnie bez swoich przyjaciół. Zresztą i tak już wszyscy nie żyli.
-Kiedy będzie południe? Nie wydaje mi się żebyśmy wstali o świcie. Właściewie to jestem pewien, że nie.- |