Rozmawiając o zdarzeniach poprzedniego dnia początkowo umknął wam fakt, że Revan wraz z Cohenem milczeli uparcie z sobie tylko wiadomego powodu. W końcu, po wypowiedzi Justicara pierwszy z nich odchrząknął znacząco.
- Do południa zostało nam trochę czasu, nie wiem, jak daleko jest do domu tego cyrulika o którym wspomnieliście, ale chyba dalibyśmy radę zjeść coś i zapytać się o szczegóły. Oczywiście o ile chcemy iść do tego całego lasu. W każdym razie dopytać się o parę rzeczy nie zaszkodzi, przecież to nas do niczego jeszcze nie zobowiązuje, prawda? Poza tym siedząc tak na tyłkach nie zbliżymy się nawet na krok do rozwiązania sprawy, a chyba każdy z nas chciałby ją mieć jak najszybciej za sobą? Więc tak jak mówiłem, proponuje iść coś zjeść, a potem udać się do medyka. Najlepiej, gdyby rozmawiali z nim tylko ci, którzy widzieli się z nim wczoraj, bo cholera wie jak zareaguje kiedy banda facetów wpadnie mu do domu wypytując o jakiś las. –
Niespodziewanie dla wszystkich do rozmowy włączył się sam Raziel, który z trudem utrzymując się w pozycji na wpół- siedzącej popatrzył na was ze zmęczeniem wypisanym na twarzy.
- Jeśli wam to nie przeszkadza, to ja pozostanę tutaj. Nie jestem specjalnie głodny, a i tak nie sądzę, żebym mógł iść o własnych siłach, tylko bym was spowalniał i zawadzał. Zresztą nie musicie wcale zgadzać się na propozycję tego cyrulika. Diabli wiedzą co czai się w tamtym lesie, nie wspominając już o poświęconym temu czasie. Nie jest ze mną, aż tak źle jak to wygląda i jak się solidnie prześpię, to sądzę, że powinno mi przejść w ciągu jednego lub dwóch... –
Cierpki ton głosu Cohena, nagle przerwał rannemu.
- Tylko, że przez te dwa dni będziesz leżał praktycznie bezbronny, więc ktoś musiałby cały czas z tobą być i cię pilnować, a to już mocno, by nam przeszkodziło. Tak, jak mówił Louis, mogą nas nawet posądzić o morderstwo, bo przecież w oczach straży jesteśmy tylko zbieraniną bandytów. Zresztą, co takiego może być w tym całym lesie? Dzikie zwierzęta? Z tym sobie chyba powinniśmy poradzić, nie sądzicie?
Ale nie o to mi chodzi. Przydałoby się pozyskać przychylność kogoś obeznanego z miastem, a cyrulik, jakby nie patrzeć ma do czynienia z niemal każdym i o każdym co nieco wie. Możemy zyskać cennego informatora, a to byłaby spora pomoc. Więc według mnie powinniśmy przystać na ofertę medyka. –
- Ja sądzę, podobnie. W końcu to nie powinno nam zająć wiele czasu, tyle co dojść do tego lasu, znaleźć to, czego potrzebuje cyrulik i wrócić z powrotem. W końcu to nie jest chyba aż tak daleko? Wspominał coś o odległości? –
Revan spojrzał pytająco w stronę Louisa i Justicara. |