Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2008, 20:47   #38
ŚLePoX
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Ostatnich kilkanaście minut spędziło chłopakowi sen z powiek w pełni, jednakże widok takich ilości krwii, kilku niezbyt ciekawych wspomnień i chwila hałasu pobudziłaby chyba każdego. Znów mógł czuć się potrzebnym i fakt ten uszczęśliwiał go, choć całym sercem współczuł oślepionemu koledze, oraz zrobił co tylko mógł by mu pomóc. Gdy już kończył wiązać opaskę na oczach kompana, rzekł:

- To powinno Ci pomóc, choć troszkę - uśmiechnął się lekko i chociaż okaleczony tego nie widział to z całą pewnością wyczuł w jego głosie życzliwość.
- Wybacz ale więcej nie jesteśmy w stanie zrobić, w każdym bądź razie nie w tej chwili, spróbujemy z rana odwiedzić tutejszego kapłana, może coś poradzi, chyba, że ta szanowna pani będzie tak dobra i obejrzy tę ranę. - spojrzał przelotnie na kobietę stojącą przy okaleczonym gościu i rozmawiającą z Siabem.
- Chodź, usiądziesz sobie przy stole. - rzekł do rannego po czym wraz z łucznikiem wzięli towarzysza pod ramie i odprowadzili go do stołu. Blajndo wrócił się w pobliże okna, podniósł jego miecz i oddał go właścicielowi:
- Trzymaj, nic się już nie dzieje ale z pewnością chciałbyś go mieć przy sobie - znów się delikatnie uśmiechnął i dodał - Spróbuj conieco odpocząć i nie ruszaj narazie tej opaski.

Podszedł do nieznajomej, która już stała obok zbudzonego klienta z bełtem w klatce piersiowej:
- Dziękujemy bardzo, za szybką pomoc. Jak mniemam Siabo już przedstawił sytuację jaka tu zapanowała? Przyznam się szczerze, że sam jestem ciekaw tego co dokładnie tu zaszło lecz wydaje mi się, że conieco sam już rozgryzłem - spoglądnął na modlącego się Milo'a ściskającego mocno swoją kuszę, oraz na stojącą nieopodal resztę towarzyszy, równie zszokowanych czy też zdziwionych.
- Tak więc możecie mi oszczędzić szczegółów, reszty dowiem się od mojego przyjaciela - kiwnął głową w stronę Wherkens'a, który szybko podbiegł do swego towarzysza.
- Ach, no jakże też mogłem zapomnieć... Blajndo B'ulletto jestem! - skinął nisko głową, gdyż nie był przyzwyczajony do okazywania szczególnych manier typu całowanie w dłoń (jakby nie było to połowę swego życia spędził wśród drzew, a drugą wśród przyjaciół z miasta, gdzie większość z nich była przez bogatych obywateli i kupców często brana za uliczników, włóczęgów, złodzieji, kieszonkowców, etc. czyli tak zwanych podejrzanych typów, przy których nie wyjmuje się sakiewek bez chęci, nazywanej wśród ludzi tego fachu, dzieleniem się i wśród których dobre maniery były ostatnią rzeczą jaką młody chłopak mógł poznać).
- Jeśli nasz towarzysz jeszcze o tym nie wspomniał to ja chciałbym prosić o obejrzenie ran naszego kompana, Elhana. - zrobiliśmy co w naszej mocy by zatamować krwawienie i ukoić choć troszkę ból, ale na długo się to nie zda... - sciszył swój głos - ...i trzeba uważać, bo jak zacznie mu się to źle goić to może później się okazać, że nie odzyska wzroku, albo wda się jeszcze jakieś zakażenie i... oby nie... - westchnął lekko gdy zauważył zbliżającego się Elhana, spojrzał na niego z lekkim uśmiechem raz jeszcze, po czym poczuł nagle, że zmęczenie powróciło. Wiedział, że musi sobie w końcu usiąść... chociaż na chwilę.

Podszedł do stołu, rozejrzał się po sali, w której został już tylko on, kilku towarzyszy i nieznajoma. Usiadł wygodnie na pobliskiej ławie, gwizdnął w stronę swego kudłatego przyjaciela, który machając ogonem podbiegł do niego i położył się tuż obok. Szepnął coś do niego bardzo cicho, po czym wilk zamruczał jak "dobry piesek" i przymknął oczy. Chłopak szeptał wciąż coś do niego, a wilk mając zamknięte oczy machał lekko swym łbem i zachowywał się tak jakgdyby wszystko rozumiał. Po dłuższej chwili Blajndo oparł się o stół, mając przy tym bardzo poważną i skupioną minę...
- To musiało być jedno z nich... - zacisnął pięść i wydawałoby się, że coś się w nim wręcz gotuje. Lecz po chwili, przymknął oczy, oparł głowę o blat stołu... Coś znów szepnął do swego wilka, który to automatycznie się podniósł. Podniósł głowę i zauważył, że wojownika już nie ma wśród rozmawiających:
- Widzę, że Elhan już dotarł na górę, dobrze, to ja również wracam do łóżka, Wherkens pójdzie ze mną, będzie spał w moim pokoju, koło drzwii, tak więc uważajcie jak będziecie wchodzić by go nie nadepnąć... Bardzo tego nie lubi. - lekko się uśmiechnął i ruszył w stronę schodów, a kudłaty wilk spokojnym krokiem podążył za nim.
 
__________________
<PEACE>

Ostatnio edytowane przez ŚLePoX : 12-06-2008 o 21:08.
ŚLePoX jest offline