Galdor uśmiechnął się do człowieka, gdy usłyszał, jak mówi w języku elfów. "Na pewno należy do plemienia Edainów."
Elf wcale nie wyglądał teraz na kogoś niezwykłego. Jedyne, co zwracało uwagę, był jego wzrost i uroda. Poza tym wyglądał na zwykłego podróżnika. Wprawne oko jednak mogło dostrzec, że ubranie jest czyste i wykonane po mistrzowsku, buty są świetnie dopasowane i wykonane, zaś rękojeść miecza przypiętego do boku była misternie wykonana w nieznany sposób. - Cieszę się. Pozwól, że obejrzę twoją ranę. - z wyrazem skupienia dotknął miejsca, gdzie człowiek został ugodzony orężem upiora. Pod tym dotykiem chłód zelżał i przyjemne ciepło rozlało się w boku leżącego. - Wyśmienicie, goi się bardzo dobrze. Musisz się jednak trochę wzmocnić. - Elf wyprostował się - Choć na śniadanie. Poproszę Butterbura, żeby przygotował coś ciepłego dla Ciebie.
Galdor odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi, po drodze naciągając na głowę kaptur swojego płaszcza. - Chętnie się też dowiem, co tu się wydarzyło. - powiedział jeszcze bez oglądania się, po czym wyszedł za drzwi pozostawiając Valina samego w pokoju.
Noldor stanął na korytarzu nasłuchując chwilę odgłosów dobiegających z głównej sali. Poczekał, aż karczmarz wygoni wszystkich i wszedł do jadalni ... |