Stan Hamilton
-Wreszcie... - westchnął cicho Stan, gdy wóz zatrzymał się na rozgrzanym asfalcie. Ale zawsze asfalcie. Może nie był ogromnym fanem miast, ale wolał to od pustyni, bagien, albo innych stepów pełnych mutantów, ogromnych komarów, jaszczurek, oraz maszyn... Pod tym względem miasta były bezpieczne - tu największymi potworami są ludzie.
Chemik wysiadł z samochodu i otarł suche usta. Bez zbędnych słów rozprostował kości i ruszył razem z resztą w kierunku baru. |