Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2008, 18:49   #49
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Orendil
- Amin mela lle, Orendil. Lle maa quel? A ty? – Odparł z pełną powagą. - Dobrze to powiedziałem? Może mówmy we wspólnym. Oszczędzimy mi kompromitacji. Nie żebym się tym przejmował. Hmm… – Kapelusznik przerwał i podrapał się po zarośniętym podbródku. - Wcale mi to nie przeszkadza. Na dobrą sprawę możemy mówić po waszemu, a nawet i po inszemu. Podsłuchałem kiedyś kilka słów w języku krasnoludów. To jest dopiero gratka przy spotkaniach, jak by to powiedzieć. Mam! Międzyrasowych. Krótkonogiemu szczęka opadnie, gdy przywitasz go w jego własnym, sekretnym i niedostępnym dla innych, he he he, języku.

Kiwnął głową w stronę Szramy, popierając zaproszenie Galdora. Nawet uśmiechnął się dobrotliwie, prezentując zadbane uzębienie.

- Ależ znów zbaczam z tematu. Przepraszam. Naprawdę. Siwizna jeszcze mnie nie dopadła, kto wie czy w ogóle dopadnie, a zdaje mi się, że chodzę po tych ziemiach od wieków. Taki mój los. Śmierć jest co prawda nieobliczalna. Na szczęście nawet najśmielsze marzenia czasem się spełniają. Mówię już o chłopaku, oczywiście. Uratowałeś go, ale i nas. Broniliśmy się dzielnie, lecz gdyby nie ty Eldarze, to kto wie… Kto wie… Można by pomyśleć, że wszystko przez tą mgłę. A jest wręcz odwrotnie. Znaczy się nie mówię, że wszystko DZIĘKI mgle. Nigdy w życiu, co to, to nie! Mgła jest skutkiem, a mnie, doświadczonemu poszukiwaczowi zarówno teorii, ukrytej między tysiącami znaków w kolejnych wierszach wielowiekowych ksiąg, jak i praktyki, dostępnej pod każdym, nawet najdrobniejszym kamyczkiem, czy też w miejscach takich, jak pradawne, wielkie smocze jaskinie pradawnych, wielkich smoków, zamieszkane przez pradawne, wielkie smoki- oczywiście; przyjdzie pozbyć się przyczyny. – Zakończył przemowę triumfalnym klaśnięciem i zabrał się do pałaszowania jedzenia, postawionego przez karczmarza. Jadł, jadł i jadł, nie zwracając uwagi na resztę świata. Gdy brzuszek, lekko wysklepiający się pod szatą, zaczął wysklepiać się ciut mocniej, poluźnił pas. Stłumił czknięcie, nie otwierając ust i ni z gruszki, ni z pietruszki zmienił ton swojej wymowy na bardziej składny i poważny. – Dobrze, że tu jesteś, meldir. Mniemam, że pomożesz nam przepędzić całe ustrojstwo, które się tu wczoraj zagnieździło? Wciąż czuć ich smród. Ty pewnie nawet lepiej niż ja. Więc jak? Co o tym wszystkim sądzisz?
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 15-07-2008 o 12:59.
Keth jest offline