Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2008, 19:23   #108
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
x wtrąc dla Barbakax

Barbak;
przyglądasz się paniom...znaczy pilnujesz tyłów dwarfa errr nie, czuwasz, dyskretnie obserwując strażników burdelu i karczmarza [jeśli już udaje ci się oderwać oczy od „oczu” panienek znaczy się]. Jako dawny ochroniarz masz wrażenie, że ci tutaj zupełnie nie znają się na swojej robocie. Mają po prostu groźnie wyglądać, i to wystarczy. Łażą wokół leniwie, również bardziej zapatrzeni na panienki niż „czuwający”. Alkohol jest trzymany w klasycznych, ogromnych beczkach, kufle szwendają się po ladzie, jeżdżą po niej, pełne, w tę, wracają, puste, w tamtą stronę. Po chwili czujnej obserwacji zauważasz podejrzany szczegół. Strażnik siedzący przy barze trzyma w ręku kufel, co jakiś czas podnosi go do ust, ale z naczynia nic, zdaje się, nie ubywa!
Twoje zdumienie przerywa głos Almanakh, tylko po to, by wprowadzić cię w czyste osłupienie. Poszukujesz rady u Paladine`a.
- Powiedz mi czy godzi się ratować kogoś takiego jak on. Czy ratując go nie stanę się do niego podobny?
- Synu Zerat`hula – odezwał się Lavender, jak zwykle spokojnym, cichym i delikatnym głosem. – On jest moim zabójcą. On jest jej miłością. Nie wiem, czy jest jej przeznaczeniem. Nie wiem kim jest, jaki jest. Ona na niego spojrzała, choć przysiągłbym, że on odwróci wzrok; spojrzał jej w oczy. Ona się do niego odezwała; choć uśmiechnął się drwiąco, odpowiedział na jej słowa. Kiedy go dotknęła, nie cofnął się przed nią, nie uderzył jej dłoni. Szukał tego, co nie było dla niego przeznaczone, jak twierdziliśmy, znalazł to. Uratowała mu życie. Mimo to nie stała się do niego podobna. Od setek lat są razem, dzień w dzień, noc w noc. Mimo to, ona wciąż jest Wojowniczką Światła, on wciąż kocha jej łzy.
- Czy nie robiąc nic nie stanę się jeszcze gorszy?
- „Niewidome dziecko przytuliło się do bestii i ścisnęło kosmyk jej miękkich włosów w rączce. Bestia stała się łagodna i dziecko spało przy niej bez lęku”. To słowa starej przepowiedni. Nie każdy potrafi być ślepy na to, co dostrzegają inni. Jeśli widzisz zbyt wiele, wahasz się. Jeśli się wahasz, bestia wyczuwa w tobie słabość.
- Czy godzi się pomagać komuś, kto uczynił to wszystko, kto tak bardzo naraził się nam wszystkim, kto naraził się również Tobie?
- Gdybym wiedział... – szepnął Lavender. – Gdybym wtedy, kiedy zastałem go na ziemiach Światła, wiedział, jak zachowuje się w obecności Almanakh, jak na nią patrzy, jak do niej mówi... nie wiem... nie wiem, czy bym z nim walczył. Mimo wszystko, to jest demon. Tacy jak ja zawsze będą go za to nienawidziec. Nie potrafię nie zauważać jego fioletu.
- Błagam Cię poddaj mi rozwiązanie, bo ze wszystkich rozdroży, na jakich stanąłem to zdaje się być najgorsze.
- Więc musisz sprawdzić. Sprawdzić, co ujrzysz. Idź do niego. Spójrz na niego. Wysłuchaj go.

Kiedy Lavender milknie, podchodzisz do Azmaera.
- Barbak, tak? – uśmiechnął się lekko i dumnie Azmaer.
- Jak widzę burdel działa prężnie i zaiste potężne zyski przynosić musi. Jednak chciałbym zwrócić uwagę na kilka niedociągnięć, które mogą w przyszłości spowodować pewne straty jak odbić się na wizerunku tego miejsca.
- Tak? – mruknął ironicznie.
- Otóż, zwrócić chciałbym uwagę na karygodne niedopatrzenie dotyczące ochrony tegoż budynku.
Wymieniasz. Azmaer ma drażniący wyraz twarzy.
- Waści uwagę na fakt, iż jedynie odrobina mego zdecydowania, i mały sztylet pozwoliły mi tu wejść nietkniętym.
- Ten, którego oczy widzą to, co i ja widzę, pozwolił ci tu wejść – zaśmiał się litościwie i poklepał cię przyjaźnie po ramieniu. – Czy WYJDZIESZ stąd nietknięty, to się okaże, przyjacielu.
- Nie znam, co prawda panujących tu obyczajów, ani klienteli, jaka zwykle zaszczyca tutejsze progi, jednak śmiem twierdzić, że takie podejście do tematu ochrony, jest proszeniem się kłopoty.
Azmaer bezradnie rozłożył ramiona.
- Dlaczegoż miałbym kogokolwiek tu zatrzymywać, lub bronić mu wstępu do tego domu?
Oferujesz, że pomożecie i poprawicie sytuację.

Azmaer zastanawia się nad propozycją. Tymczasem, odzywa się znów Lavender.
- Jesteś gotów? Chcesz odwiedzić Veriona? To zajmie dosłownie kilka sekund. Nie obawiaj się. Gdyby coś poszło... nie tak... zabiorę cię z powrotem tutaj. Verion jest bardzo osłabiony, jest z nim Słonko. Nie okazuj słabości ani lęku. Poczujesz się dziwnie, ostrzegam. Zraniony demon żywi się niepohamowanie wszelkimi negatywnymi uczuciami w zasięgu. Poczujesz się przy nim beztrosko, odprężony, szczęśliwy. Uważaj, nie trać czujności. Chcesz... do niego iść?
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline