Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2008, 22:25   #111
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Opóźnij ich więc ! – przekazał mu wiadomość Morcruchus, który, jak Ray’gi wnikliwie zauważył, przystosował się do swojego nowego domu – kryształu.
Nie ma mowy. Barbaka, ani Fungrimma nie da się odstraszyć w żaden sposób poza otwartą walką. – wyjaśnił Ray’gi – Zrobią to za wszelką cenę.
Ponieważ bóg tego orka tak ich instruuje, tak podejrzewam. – odparł Morcruchus.
A jednak nie sądzę żeby przestrzegał wielu z dogmatów. – cynicznie pomyślał Ray’gi, przywołując wizję burdelu, do którego mieli się udać.
Racja – przyznał Morcruchus – A jednak sam się oszukujesz, jeśli wierzysz, że mógłby otwarcie wystąpić przeciwko, bądź, co bądź bardziej radykalnemu przyjacielowi, temu Fun… Fungh…?
Fungrimmowi – dokończył drow – Sam się oszukuje ? Cóż, zastanówmy się, widziałeś jak spoglądał na długobrodego po tym bohaterskim ratowaniu kowala…

Nastąpiła pauza w wymianie zdań. Pauza, którą Ray’gi poświęcił, by przyjrzeć się umykającemu chimerionowi i skomentować wydarzenie bezgłośnym uśmiechem. Kejsi zabrała się natomiast do pochwalenia jego ręki, demonicznego prezentu od Lidraela. Drow przyjrzał się jej pokrótce i przebrał powietrze palcami.Bardzo silna…

Ja widzę wiele możliwości. – przekazały myśli Morcruchusa.
Lecz efekt tych wspaniałych i różnorodnych możliwości jest zawsze taki sam – pomyślał Ray’gi.

Była to kwestia, w którą Morcruchus, niegdyś Wielki Nekromanta, teraz jedynie cień dawnej potęgi, na łasce i nie łasce mrocznego drowa, nie chciał się zagłębiać. Niewiele mógł zrobić by wpłynąć na nadchodzące wydarzenia. Nie wystąpiłby nigdy przeciwko mrocznemu elfowi, bo chociaż plany, które ten mu przedstawił były genialne, przerażały go, a ten mógł jedynie sobie na nie bezsilnie ponarzekać. Kilka razy postanowił już zmylić byłego wspólnika. Ray’gi nigdy się nie nabrał. Był dla niego za sprytny. Popatrzył na drowa i zrozumiał, że w pewien sposób już wystąpił przeciwko samemu sobie, wchodząc w komitywę z kimś takim przed laty. Ostatnia nadzieja leżała w drużynie i… i… w Kejsi. Morcruchus naprawdę nie wiedział, gdzie było jego miejsce w tym wszystkim.

Ray’gi uśmiechnął się i mruknął: „Och, najdroższy, jesteś stanowczo za żwawy jak na kompletnego ślepca.” – rozejrzał się po drzewach, a potem wzniósł wzrok ku niebu – „Pytanie, gdzie twa druga para oczu…?” Posiadacz kruka był osobą na tyle dziwną, iż posługiwał się podobnymi mocami co Ray’gi, lecz nie czuł od niego podobnej psioniki, jak od normalnego psionika. Ta jest mniej zdyscyplinowana, jakby bardziej… – Ray’gi skrzywił się lekko – frywolna, jakby nie ukuta nauką i pracą…

Bez kapelusza, który teraz wisiał na ramieniu , za to ze sztyletem, który teraz tkwił w rękawie wyszedł z lasu, gdy już było po wszystkim, a trzej ludzie zostali spacyfikowani przez Kejsi i Levina. Spacyfikowani ? Mało powiedziane ! Jeden dostał nawet kopniaka od ślepca. Zaraz potem ten, bez zająknięcia zabił wcześniej kopniętego. Jedyną reakcją na śmierć najemnika było lekkie zdziwienie drowa. Myślał, że ten osobnik należał do „białych”. Drow zachichotał i spojrzał przelotnie na Kejsi.

Podszedł do nieboszczyka i popatrzył się krytycznie na twarz przedstawiającą wyraz agonii. Tchórze giną w hańbie… – pomyślał i pokiwał z uśmiechem głową. Kilka kroków dalej Levin zwracał zawartość swojego żołądka. Przewrócił oczami. Na każdym kroku mam do czynienia z ludzkim bydłem

- Świetnie. Mój bohater…! – ironicznie krzyknął Ray’gi i zbliżył się powolnym krokiem, klaszcząc bez entuzjazmu – Wcale nie jesteś lepszy od niego, a teraz ja mam świetny pomysł i wyobraź sobie, że nie konsultowałem niczego z Almanakh, ani Mistress. Wyjaśnij mi czemu zabiłeś tego ibilitha.

Szósty zmysł kazał się Ray'giemu spojrzeć do góry. Ufał mu. Ufał mu bardziej niż komukolwiek. Spojrzał. Jasne. Drow znów się uśmiechnął, ale nie był to uśmiech autentycznej radości, lecz bardziej satysfakcji. Założył ręce na piersi.

- Wygodne. - mrugnął swoimi chłodnymi oczyma - Bardzo wygodne.
 
Mijikai jest offline