Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-06-2008, 22:25   #111
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Opóźnij ich więc ! – przekazał mu wiadomość Morcruchus, który, jak Ray’gi wnikliwie zauważył, przystosował się do swojego nowego domu – kryształu.
Nie ma mowy. Barbaka, ani Fungrimma nie da się odstraszyć w żaden sposób poza otwartą walką. – wyjaśnił Ray’gi – Zrobią to za wszelką cenę.
Ponieważ bóg tego orka tak ich instruuje, tak podejrzewam. – odparł Morcruchus.
A jednak nie sądzę żeby przestrzegał wielu z dogmatów. – cynicznie pomyślał Ray’gi, przywołując wizję burdelu, do którego mieli się udać.
Racja – przyznał Morcruchus – A jednak sam się oszukujesz, jeśli wierzysz, że mógłby otwarcie wystąpić przeciwko, bądź, co bądź bardziej radykalnemu przyjacielowi, temu Fun… Fungh…?
Fungrimmowi – dokończył drow – Sam się oszukuje ? Cóż, zastanówmy się, widziałeś jak spoglądał na długobrodego po tym bohaterskim ratowaniu kowala…

Nastąpiła pauza w wymianie zdań. Pauza, którą Ray’gi poświęcił, by przyjrzeć się umykającemu chimerionowi i skomentować wydarzenie bezgłośnym uśmiechem. Kejsi zabrała się natomiast do pochwalenia jego ręki, demonicznego prezentu od Lidraela. Drow przyjrzał się jej pokrótce i przebrał powietrze palcami.Bardzo silna…

Ja widzę wiele możliwości. – przekazały myśli Morcruchusa.
Lecz efekt tych wspaniałych i różnorodnych możliwości jest zawsze taki sam – pomyślał Ray’gi.

Była to kwestia, w którą Morcruchus, niegdyś Wielki Nekromanta, teraz jedynie cień dawnej potęgi, na łasce i nie łasce mrocznego drowa, nie chciał się zagłębiać. Niewiele mógł zrobić by wpłynąć na nadchodzące wydarzenia. Nie wystąpiłby nigdy przeciwko mrocznemu elfowi, bo chociaż plany, które ten mu przedstawił były genialne, przerażały go, a ten mógł jedynie sobie na nie bezsilnie ponarzekać. Kilka razy postanowił już zmylić byłego wspólnika. Ray’gi nigdy się nie nabrał. Był dla niego za sprytny. Popatrzył na drowa i zrozumiał, że w pewien sposób już wystąpił przeciwko samemu sobie, wchodząc w komitywę z kimś takim przed laty. Ostatnia nadzieja leżała w drużynie i… i… w Kejsi. Morcruchus naprawdę nie wiedział, gdzie było jego miejsce w tym wszystkim.

Ray’gi uśmiechnął się i mruknął: „Och, najdroższy, jesteś stanowczo za żwawy jak na kompletnego ślepca.” – rozejrzał się po drzewach, a potem wzniósł wzrok ku niebu – „Pytanie, gdzie twa druga para oczu…?” Posiadacz kruka był osobą na tyle dziwną, iż posługiwał się podobnymi mocami co Ray’gi, lecz nie czuł od niego podobnej psioniki, jak od normalnego psionika. Ta jest mniej zdyscyplinowana, jakby bardziej… – Ray’gi skrzywił się lekko – frywolna, jakby nie ukuta nauką i pracą…

Bez kapelusza, który teraz wisiał na ramieniu , za to ze sztyletem, który teraz tkwił w rękawie wyszedł z lasu, gdy już było po wszystkim, a trzej ludzie zostali spacyfikowani przez Kejsi i Levina. Spacyfikowani ? Mało powiedziane ! Jeden dostał nawet kopniaka od ślepca. Zaraz potem ten, bez zająknięcia zabił wcześniej kopniętego. Jedyną reakcją na śmierć najemnika było lekkie zdziwienie drowa. Myślał, że ten osobnik należał do „białych”. Drow zachichotał i spojrzał przelotnie na Kejsi.

Podszedł do nieboszczyka i popatrzył się krytycznie na twarz przedstawiającą wyraz agonii. Tchórze giną w hańbie… – pomyślał i pokiwał z uśmiechem głową. Kilka kroków dalej Levin zwracał zawartość swojego żołądka. Przewrócił oczami. Na każdym kroku mam do czynienia z ludzkim bydłem

- Świetnie. Mój bohater…! – ironicznie krzyknął Ray’gi i zbliżył się powolnym krokiem, klaszcząc bez entuzjazmu – Wcale nie jesteś lepszy od niego, a teraz ja mam świetny pomysł i wyobraź sobie, że nie konsultowałem niczego z Almanakh, ani Mistress. Wyjaśnij mi czemu zabiłeś tego ibilitha.

Szósty zmysł kazał się Ray'giemu spojrzeć do góry. Ufał mu. Ufał mu bardziej niż komukolwiek. Spojrzał. Jasne. Drow znów się uśmiechnął, ale nie był to uśmiech autentycznej radości, lecz bardziej satysfakcji. Założył ręce na piersi.

- Wygodne. - mrugnął swoimi chłodnymi oczyma - Bardzo wygodne.
 
Mijikai jest offline  
Stary 16-06-2008, 22:45   #112
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Przez otępienie Levina przebił się głos drowa.
-Ciesze się niezmiernie, że niczego z nikim nie konsultowałeś.
Druid miał głos pewny, widać udało mu się zebrać do kupy. Kontynuował dalej:
-W końcu jesteś taki...-przez sekundę słuchał słowa-...samodzielny. Chciałem skrócić jego męczarnie. Nie przeżyłby, za bardzo mnie poniosło. I masz racje wygodne jednak wątpię abyś to zrozumiał.
"Staje się podobny do niego. Też mam taki spokojny głos i chłodny umysł jak on. Przed chwilą zabiłem bezbronnego człowieka a teraz spieram się z psionikiem."
Wstał i to o dziwo płynnie. Nie dał kroku, po pierwsze nie wiedział czy znów nie osłabnie po drugie nie wiedział gdzie elf jest.
-I nie próbuj na nas swoich sztuczek po to się źle dla Ciebie skończy.
"A teraz mu grożę."
Sprawdził jeszcze raz mury obronne.
 
Szarlej jest offline  
Stary 17-06-2008, 00:08   #113
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Polana Elfów. Trzeba będzie się tam wybrać, ale w pierwszej kolejności pomóc temu miłemu medykowi. Tev wyznawał zasadę, że jak ktoś jest dla niego miły, to będzie go szanował, zaś w przeciwnym wypadku, kompletnie odwrotnie.
Trzeba będzie porozmawiać z Waldorffem, gdyż w umyśle Tygrysa ułożył się plan.
Teraz jednak należało dołączyć do poszukiwań Trolla, co też zrobił. Ruszył z pozostałymi, zaś Ninjeti wybierał najbardziej optymalną trasę wędrówki.
Ninjeti opowiadał o zamku, ale Teva to nie interesowało. Ravista przeciwnie.
Nagle za nimi pojawił się chimeron, łapiąc Ray'giego oraz wyrywając drzewo.
-Święta Almanakh!!!-krzyknął przewodnik, po czym oberwał ogonem chimerona. Cóż... Chimeron był zdecydowanie większy niż on, ale zawsze trzeba było umieć skorzystać z przewagi jaką daje wzrost.
Będąc wyższym, są tego plusy oraz minusy tak samo jak w byciu niskim. Trzeba jedynie wykorzystać plusy, uniemożliwiając uaktywnienie się minusów. Proste i skuteczne.
Tym razem, będąc niższym, należało schować się w krzakach, przejść na tyły chimerona, skoczyć mu na kark i wbić Asetha w skroń. Równie proste i równie skuteczne. Należało teraz ładnie usunąć się z widoku chimerona.
Nagle biała kometa pomknęła po niebie, zaś Ravist parsknął pogardliwie. To nie kometa. Nie miała cech charakterystycznych dla komet. To był pocisk i ktoś go tu przysłał niezależnie czy świadomie czy nieświadomie.
Zielony coś zaczął kombinować, tak samo Kejsi. Wyszło to tak, że chimeron zaczął ciskać włóczniami z drzew w niebo, zaś sople wbiły się w klatkę piersiową stwora. trzeba było celować w łeb i oczy, ale dobre i to. Ray'gi wylądował na ziemi, odskakując od stwora, który go puścił, ale za chwilę zniknął.
Tymczasem Ninjeti wygrzebał się z krzaków, a faceci przy ognisku oprzytomnieli.
Po tym nikt nie próżnował. Oprócz niego. Levin rzucił się na ludzi przy ognisku, co też zrobiła Kejsi, wchodząc na drzewa.
Tev spojrzał tylko w tamtą stronę i wydał cichy, basowy pomruk nie mogący ujść uwadze ludzi.
Levin i Kejsi szybko poradzili sobie z dwójką, zaś trzeci wyrzęził:
-Poddajemy się, nie zabijajcie nas, na litość Almanakh!!!-to dało się zrobić.
Kejsi grzecznie pytała ich o Trolla i chimery, a Levin zabił jednego z nich. Cóż, całkiem ładnie.
Tev wyszedł z zarośli, spokojnym, majestatycznym krokiem.
-Zamiast gawędzić bez sensu, idźmy zrobić coś, co poniekąd można nazwać pożytecznym...-rzekł, ruszając we wskazanym kierunku. Zaraz, zaraz... Kto to powiedział? On czy Ravist?
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 17-06-2008, 17:55   #114
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ton, oraz postawa Azmaera były, co najmniej irytujące. Podejrzanie spokojne zachowanie, jak na właściciela lokalu, do którego wparowało właśnie dwóch brutali (znaczy się jegomości wyglądających na brutali), którzy grożą bronią ochronie i generalnie nie przebierają w środkach. Coś tu nie specjalnie pasowało Barbakowi, ale było już zdecydowanie za późno na zastanawianie się czy dobrze zrobili wchodząc sobie tak po prostu do tego przybytku rozkoszy. Stwierdzenie Azmaera, że jako by, nie weszli tu siłą, a zostali wpuszczeni tylko potwierdziło zielone obawy. No cóż, przynajmniej Palladine jest ze mną! Jest i to powiedzmy sobie szczerze w tej chwili bliżej niż zazwyczaj.

Pan, wspomógł radą swego sługę. Nie odpowiadając mu wprost, dał mu jednak wyraźną wskazówkę. Pozwolił, aby oczy jego duszy przejrzały. Ork doskonale wiedział już, co powinien zrobić. Był zdecydowany. Wystarczyło jedynie dopuścić do głosy dziedzictwo krwi. I tyle.

Naraz to Palladine przemówił do niego znowu. Proponując mu wycieczkę do siedziby Veriona. Przestrzegł go i jednocześnie zapewnił o bezpieczeństwie.

- Panie mój zabierz mnie do niego. Nie pragnę tego jednak z perwersyjnej chęci ujrzenia Veriona cierpiącego. Choć dopuszczając do głosu me orkowskie ja, trochę mam ochotę zobaczyć jak zwija się w agonii i prosi o pomoc. Pozostawmy to jednak me orkowskie ja na chwilę, gdy będę musiał się skalać czynem nie godnym. Widok cierpiącego stworzenia nawet, jeśli jest to stworzenie chaosu, nie napawa mego serca radością. Niech jednak On wie, że jest teraz na łasce światła. Niech Verion wie, że swoje jestestwo zawdzięczać będzie tylko i wyłączne światłu... i Tobie mój Panie. Bowiem, bez Twojej pomocy nie był bym na tyle silny, aby dokonać czynów, które zapewne już na zawsze obciążą me sumienie. Zabierz mnie do niego, a gdy wrócimy wejrzyj jeszcze na mnie na chwil kilka. Aby dokonać tego o com jest proszony, będę potrzebował Twego wsparcia i to podejrzewam w dość nietypowy sposób.

Z pewną dumą, Ork mógł stwierdzić, że w tej chwili faktycznie „Verion is a Looser....” a już niedługo sprawdzać się będzie druga część dwu wersu.

Gdy Barbak przeniesie się do demoniej siedziby ze wszystkich sił będzie starał się zachować powagę oraz skupienie. Skupi się z całych sił na miłości do swego Boga oraz na symbolu, jakim został przez niego obdarzony.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 17-06-2008, 20:44   #115
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Kirrena, wciąż roztrzęsiona po ataku, od którego skutków ledwo zdołał ją obronić zaprowadziła go do swojego domu. Tam, korzystając z płonących szabli podobnie jak w świątyni przybycia wypalił na podłodze pentagram i nakazał zielarce by usiadła w jego środku. Teraz trzeba było odczekać jakiś czas by dziewczyna w pełni stała się demonem, a wtedy... No właśnie. Da jej wolny wybór, możliwości spośród których będzie musiała wybrać jedną. To było jednak sprawą przyszłości, wystarczająco odległą by w chwili obecnej nie zaprzątań nią sobie myśli. Ważniejszy problem pojawił się bowiem za oknem

Kamienica obok została zmiażdżona przez drzewo. Dziwniejszą sprawą było to, że żadne drzewo w tym miejscu nie rosło, więc w jakiś sposób musiało się tutaj znaleść. Teoretycznie nie był to jego problem czy w zwalonej kamienicy ktoś zginął lub nie, jednak o wiele gorsze było to, że podobne wypadki przyciągają tłum ludzi, którzy z niewiadomych powodów uwielbiają coś takiego oglądać. Zniszczona kamienica znajdowała się zbyt blisko, by mógł ją zignorować, gdyż mogłoby to narazić jego i Kirrenę na niebezpieczeństwo. Tymczasem, jakby nie można było znaleść lepszego momentu usłyszał wołanie o pomoc od Veriona. Cóż, choć sprawa pentagramu była nagląca, to jednak interesującym był powód, dla którego Verion woła o pomoc. Astaroth wybrał się więc najpierw w miejsce, skąd wołanie go dobiegło

Trafił na pole walki pomiędzy Verionem i Valgaavem. Być może dla większości śmiertelników walka tej dwójki była czymś niesamowitym, jednak Astaroth przerabiał to już tyle razy, że zdążył się znudzić. Ci dwaj walczyli gdy tylko mogli, nie ważne czy na słowa czy na czyny, że mogliby w końcu rozstrzygnąć to na dobre. Pomachał jednak obydwu radośnie mówiąc

- Witajcie! Tęskniliście za mną? Nie, żebym chciał przeszkadzać ale jak już tu jestem...
- ....hello - odpowiedział mu mocno zdyszany Verion, natomiast Valgaav zerknął na niego krzywo
- Nie mieszaj sie do tego.to sprawa między mną a nim!
- Wiesz, rozumiem że to sprawa osobista, ale mógłbym wiedzieć, o co wam poszło? Oczywiście pomijając wiekową nienawiść demonów i smoków, bo zapewne jest więcej powodów Poza tym, Valgaavie, nie chciałbym być złym prorokiem, ale jeżeli teraz zabijesz Veriona, on opęta Almanakh... Nazwijmy to deja vu Więc daj sobie spokój i porozpaczaj gdzieś nad tragicznym losem swojej rasy
- Opęta ją? Nie wiesz, Nowy Shabranido, że demon nie może opętaĆ wojownika Bieli, który wranił mu Światło? - uśmiechnął sie paskudnie smok.
- Taht`s.... true... - wysapał Verion, chwiejnie wstając.
- Szkoda na ciebie nawet wyrzutów sumienia - warknał Valgaav. - Jeśli ktoś ma prawo cię zgładzic, to tylko ja, nie Almanakh!
- Ah, dzięki Valgaavie, na przyszłość dobrze wiedzieć... Co do mojego wtrącania się... nie mam w tym przecież żadnego interesu, czyż nie? Więc, Verionie, jeżeli to wszystko... - Astaroth zawiesił głos - Skoro Almanakh usiłowała mnie wykończyć strzałem oka światła, to chyba nie mam powodu ratować jej kochanka, czyż nie?

Verion prychnął i spuścił głowę, dysząc. Splunął krwią.

- Ona... strzelała... do Kirenny... żeby... ją...zbawić...!
- Tak - dopelnił złoślwiei Valgaav. - To Verion strzelał do ciebie.
- Nie panuję nad Okiem Światła. Kiepski ze mnie... łucznik... jakhh... widzicie...
- Tylko w bredzeniu jesteś dobry - fuknał Valgaav i zerknał na niego - Odejdź stąd, Ast i Aroth, to nie twoja bitwa.
- W takim razie nie przeszkadzam... Wiesz Verion, może i bym ci pomógł, ale gdy byłem w identycznej sytuacji pomocy nie otrzymałem, więc... Sam wiesz, jak to jest z demonami. My nie zapominamy. Dzięki Valgaav za informację o tym, kto strzelał i do następnego razu
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się Valgaav.
- Oh my, no... problem - wystękał zakłopotany Verion. - Kiedys zrozumiesz... i wtedy... przyjdę wygarnąĆ ci ten błąd, Ast i Aroth... - obiecał mrużąc oczy.
- Chyba nawiedzisz go w snach - obiecał złowrogo Valgaav, podchodząc do niego.
- Błąd mówisz? Każdy z nas czasem popełnia błędy, więc i mnie wolno, nieprawdaż? Błędy są po to, by uczyć się na nich... Ja również z mojego wyciągnę naukę. Jednak, współpracowaliśmy długo i należy ci się coś z tytułu wyjaśnienia. Jesteś, Verionie wręcz idealnym przykładem demona starego porządku, nazwałbym cię wręcz jego symbolem... A jak wiesz, wprowadzanie nowych idei wymaga najpierw wcześniejszego zburzenia starych. Nazwałeś połączenie chaosu i bieli katastrofą... Więc teraz zginiesz z ręki takiej właśnie katastrofy, reprezentowanej przez Valgaava. On natomiast jest reprezentantem nowego ładu, choć nie z własnej woli to jednak. Jak widzisz, mój wybór jest jednoznaczny. Do następnego razu... wam dwóm. Bo coś mi mówi, że zarówno z tobą Valgaavie jak i tobą Verionie przyjdzie mi się jeszcze spotkać

Teleportował się z pola bitwy, pozostawiając ich samym sobie. Teraz musiał zapewnić zielarce bezpieczeństwo przez całą dobę, by dokonała się przemiana. Przeniósł się na powrót pod ruiny kamienicy zniszczonej przez drzewo i zagadnął do najbliższej osoby

- Nie wiesz, co się stało? I ważniejsze, nie został ktoś w środku?

Jeżeli napotkana osoba odpowie mu zajmie się ratowaniem osób w środku lub usuwaniem skutków drzewa, które spadło. Jednocześnie wezwał swoją chimerę, by pilnowała pokoju od wewnątrz i ostrzegła go w razie niebezpieczeństwa, by zdążył zareagować. Niestety, na ocalenie zielarki wykorzystał całą swoją energię i musiał sobie poradzić tylko dzięki sile swojego umysłu i swoich dwóch szabli.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 17-06-2008, 21:16   #116
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
W Artesen...
Barbak, Funghrimm;
- W porządku, jeśli chcecie przypilnować trochę to towarzystwo, czujcie się jak... u siebie w domu – uśmiechnął się tajemniczo Azmaer. – Widzę, że macie już zbroje, broń, doświadczenie. No to do roboty.

Astaroth; Przywołujesz swoją chimerkę. Koto-ptak przylatuje i na twoją komendę wlatuje do domu Kirenny, pilnując zielarki siedzącej w pentagramie.
- Co to? – spojrzała na ptaszka.
- CHIrp-meow!
- Co to jest? – zdumiała się. – Jaka dziwna chimera!
- Meow!
Wyciągnęła do niej rękę, chimera dała się pogłaskać.
Tymczasem, zajmujesz się kamienicą zawaloną przez drzewo. Przed kamienicą zebrali się już mieszkańcy, oraz okoliczni sąsiedzi.
- Co się u diabła dzieje?! Co t za krzyki po nocach?!
- Drzewo?! Skąd się wzięło to cholerne drzewo?! – niedowierzali mieszkańcy domu. – Przecie tu żadne drzewo nigdy nie rosło!!!
- To na pewno znów sprawka tych elfów!!!
- Tak, to pewnie te drzewoluby! Rozwalają tory, a teraz nasze miasto!
- Nikomu nic się nie stało?!
- Nie, ale patrzcie na nasz dom!
Zabierasz się za usuwanie drzewa. Sieknięcie szablą – ogromny konar z hukiem zwalił się na ulicę. Ludzie wokół patrzą na ciebie wielkimi oczami.

W lesie, na północnym wybrzeżu Wolf Pack Island...
Levin
; Zabijanie bezbronnych ci nie służy – ale przynajmniej przeczyściłeś żołądek.
- Śmierć za śmierć – szepnął cicho Ninjeti. – Pomścimy Kiorę! Wszyscy powinniście zdechnąć tutaj, zeżarci przez wilki i niedźwiedzie! – skierował do więźniów.

Tev; Postanawiasz poprowadzić resztę do groty. Doskonale widzisz w mroku, pamiętasz wciąż zapach trolla. Węsząc, idziesz przez zarośla. Ninjeti towarzyszy ci i wskazuje najlepszą drogę w kierunku, który wybierasz.

Tev, Akrenthal, Ray`gi;
Biała poświata obejmuje nagle Levina; jego kruk krążący ponad nim zamienia się w białą chmurkę iskier! I mężczyzna, i jego kruk, znikają na waszych oczach!
Zanim zdążyliście cokolwiek zrobić, to samo dzieje się z Kejsi; staje się świetlistą chmurką wywijająca świetlistym ogonkiem, i rozpływa się w mroku nocy!
Zostajecie we trójkę, z Ninjetim.
Noc jest chłodna. Rześki wiatr wieje od oceanu. Wycie wilków, głosy ptaków i nawoływania małp z głębi lasu wciąż wam towarzyszą. Docieracie na stromy klif porośnięty lasem. Widać stąd ocean!



Płaski jak stół. Wiatr. Wiatr nie wieje tam, ponad wodą.
Wreszcie, docieracie na miejsce! Wejście do groty to duża szczelina w skale, na skalnym występie klifu, gdzie docieracie zsuwając się po kilkunastometrowej pochyłej ścianie z sypkim piachem.



Kiedy stajecie pod szczeliną, oceniacie, iż musicie przejść przez nią pojedynczo, aby się nie zakli...!
Duży kamyk sturlał się po zboczu, przetaczając się obok was, i spadając w dół z klifu. Zerkacie w górę.



http://www.merryswankster.com/images/wolves2.jpg

http://www.wildernessclassroom.com/w...wolf_growl.jpg


Jest ich cała wataha! Migając wzrokiem po zaroślach, naliczyliście z 20, a Mistress jedna wie, ile tych bestii czai się jeszcze w ciemności. Strosząc się, warcząc, kłapiąc ociekającymi śliną szczękami, kąsając póki co powietrze, ujadają zaciekle w waszym kierunku.
Podczas gdy pozostałe drapieżniki, czujne, spięte, ze schylonymi łbami i uniesionymi na znak agresji ogonami wpatrują się w was przeszywającym wzrokiem, ogromny czarny wilk wyprężył się i zawył przenikliwie.
- AUUUUU-EER VE-ŁUUUUUN!!!

Gdzieś między przestrzeniami...
Levin, Barbak, kejsi;

Pojawiacie się w tajemniczych podziemiach, w jakiejś piwnicy, grocie…?
Jesteście świadkami czegoś, czego nie spodziewaliście się ujrzeć... walka! Kiedy przybywacie, wszystko na moment przycicha. Potłuczony Verion dychając ciężko wierci się pod popękaną ścianą, niezgrabnie próbując wstać. Valgaav ma go na oku, na moment jednak odwraca się do was.



Złotooki, o niebieskawo-zielonych włosach i dziwnej fryzurze, oraz jeszcze dziwniejszym rogu na środku głowy, zerknął na ciebie wrogo.
- A ty czego tu szukasz? Kto cię tu sprowadził? Lavender? Almanakh? Lepiej się nie wtrącaj.
- To... mój gość... Val...;3 – uśmiechnął się krzywo Verion, dysząc ciężko, wstając, wspierając się o ścianę. – Odczep się... od niego...
- Wojownik Światła w służbie chaosu – fuknął z odrazą Valgaav.
- Co cię... obchodzi... co Tacy Jak... On... wybierają...? – wycharczał Verion.
- Wiedzą, kim jesteś? Wiedzą, że zabiłeś moich rodziców?! Że niszczyłeś ostatnie jajo starożytnych czarnych smoków, mojej rasy?! – wrzasnął Valgaav, ściany wokół zadrżały od jego ryku.
- Nie... jesteśmy... kwita? Ile... moich tworów... zgładziłeś...?
- Tęskniłeś za nimi tak jak ja za bliskimi?!
- Bezradność boli... prawda...?;3 Ironicznie... nie możesz... jedynej istoty... za którą bym.... tęsknił...!;3 – wydyszał Verion.
Mrużył silnie oczy, popatrzył, gdzie stałeś, tak, jakby chciał cię zobaczyć, a nie mógł. Po chwili lekko zbladł na twarzy. Zamrugał kilka razy, przetarł oczy trzęsącą się ręką. Zrobił w twoją stronę dwa pijane kroki, zatoczył się i ciężko upadł na bok.
- Damn you, Val... you knew…! – wysapał, kasłając krwią.
- Oczywiście – uśmiechnął się tryumfalnie. – Odkąd ujrzałem was razem, zrozumiałem, że kiedyś nadejdzie ten dzień. Że Oko Światła zrani cię, prędzej czy później, wrani Biel w twoje plugawe jestestwo, i zostaniesz w sytuacji bez wyjścia. Nie możesz jej opętać. Jej wojownicy ci nie pomogą – warknął, stając pomiędzy tobą, a Verionem. – Mistress nie będzie tracić czasu na coś, co nie jest jej już potrzebne. Ma Ast i Arotha. Jesteś w pułapce, Kiharo Riona.
Verion fuknął złośliwie, spluwając czerwoną pianą i dźwigając się na drżących ramionach.
- Ile razy Lord Gaav odpędził mnie od ciebie swoim mieczem, starożytny czarny jaszczurze? Za czyimi plecami się chowałeś? Za jego mocą, za jego ogniem, za jego chaosem! Gdyby nie on zdechłbyś wtedy, na pustyni! Mistress dała ci życie, chroniła cię... jesteśmy jej dziećmi, braćmi, Val, Kiharo Gaava.
- I co z tego? – wyszczerzył się i z całej siły kopnął leżącego.
Verion z jękiem potoczył się po podlodze. Sapiąc i charcząc, próbował wstać, miażdżący uścisk zdusił mu płuca, ręce zadrżały, i upadł na twarz, rzężąc głośno, rozpaczliwie próbując zrobić wdech. Okropna walka o oddech trwała dłuższą chwilę, rozedrgane, duszące się ciało miotało się po podłodze, oczy zalane białym blaskiem ze złotymi iskrami, uszy ogłuszone tępym szumem.
- A kkhh... iedy... Lord Gaav mordował śmiertelników... tylko patrzyłeś...
- Nie mogłem go powstrzymać! – ryknął Valgaav.
- Oczy...wiście, że nie!;3 Ponieważ... musiałeś przeżyć.... aby.. dożyć zemsty... Tylko to... się liczyło... Ja... zdradzając Riona... nie spełniając jego rozkazu... nie zabijając Almanakh... ryzykowałem wszystko...
- Ani ja, ani ty, nie jesteśmy już dziećmi starego chaosu – mruknął Val. – Mamy Wolną Wolę. Wiem już, co uczynię z moją...
Ruszył w kierunku Veriona, oglądając się na was przez ramię.
- Wy lepiej też wybierzcie – ostrzegł.
- Ona wróci.... ona... khhh… wró…ci… - szeptał Verion, mozolnie, sycząc z bólu przez zęby, dźwigając się z podłogi usmarowanej krwią.
Valgaav zniknął naraz, za ułamek sekundy pojawił się tuż obok Veriona, z prawą nogą uniesioną ponad nim.
- Ona....! – urwał Verion, z hukiem grzmotnięty błyskawicznym kopniakiem Valgaava.
Podłoga wokół z trzaskiem pękła i wgniotła się na kształt płytkiego leja. Verion wycharczał coś niezrozumiale. Valgaav powoli uniósł nogę, przyglądając się mu, i kopnął ponownie. I ponownie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-06-2008, 21:37   #117
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Las, droga i to dziwne uczucie. Jakie ono jest? Dziwne. Jak wyrzuty sumienia z powodu popełnienia złego uczynku ale dużo silniejsze. I nagle światłość. Biel oślepiająca biel, której on nie zobaczył, biel która go nie oślepiła. Światło było wyczuwalne w dziwny sposób. No właśnie ostatnio wszystko jest dziwne. Trafił i to nie sam, wraz z Kejisi i orkiem w sam środek potyczki. Nieznajomy tłukł właśnie Veriona. Widział to dzięki swemu krukowi. Przysłuchiwał z uwagą wymianą zdań. No tak, czarny smok tłucze Veriona zabójce smoków. Levin z niewiadomych przyczyn lubił demona. Pewnie dlatego, że był najbardziej ludzki z wielkich. Astaroth był jego towarzyszem podróży ale był jakiś zdystansowany, obcy, dziwny. No tak dziwny jak wszystko ostatnio. Z demonów była jeszcze Misstres, wielka potężna, nieznajoma. Ktoś potężny, ktoś nierealny. Wielcy wojownicy światła też byli potężni ale nierealni. Almanakh podobnie jak Verion była wyjątkiem. Miała swoje słabości i miała uczucia. była chodź trochę ludzka. Sam Verion też miał najbardziej zarysowany charakter, był ironiczny, gadatliwy i podły ale był, rozmawiał. Levin patrzył jak smok po raz kolejny wgniata Veriona w podłoże jaskini. Smok kazał im wybierać, Levin zareagował szybko, bez namysłu. Podszedł do walczących i spojrzał na smoka swoimi niewidzącymi oczami.
-Tak jestem wojownikiem światła i wyznawcą Almanakh. nie nie jestem sługą Veriona. Z własnej woli mu pomagam.
Korzystając z oczu kruka wyciągnął w kierunku Veriona rękę. W tym czasie nie spuścił swoich oczu z twarzy smoka.
-Zabijesz mnie?
Dziwne, nie bał się. Brak strachu nie był bynajmniej skutkiem jakiejś szczególnej odwagi, po prostu jeszcze do niego nie doszło w pełni, że zabił człowieka a zaraz smok może zabić go. Nagle wpadła mu do głowy pewna myśl. Uchylił murów obronnych i tak jak kierował myśli do Avadriela próbował przekazać wiadomość Verionowi.
"Weź mój fiolet."
 
Szarlej jest offline  
Stary 17-06-2008, 22:11   #118
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
Levin;Wyciągnąłeś w kierunku Veriona rękę. Nagle zabolało, dyskomfort, naciągnięte mięśnie, stawy... ziemia...? pod... stopami...? Wisisz...?! Zdałeś sobie sprawę, że Valgaav złapał cię za rękę – błyskawicznie! – i podniósł cię za nią kilkanaście centymetrów nad grunt! Na kolejną myśl nie było już czasu, ponieważ leciałeś, leciałeś niekontrolowanie do tyłu, w panice próbując wymacać rękoma oparcie. Grunt pod stopami – duże, mimowolne kroki, sapnąłeś, wpadając plecami na Barbaka.
- Zabijesz mnie?
- Jeśli jeszcze raz się do niego zbliżysz, owszem – odparł zimno smok.
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-06-2008, 22:14   #119
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kejsi, za radą Lavendera, postanowiła zobaczyć się z Verionem osobiście, tym bardziej, że Barbak podobno również chciał to zrobić. Verion był z Almanakh, gdzieś w jednym z „ich miejsc”. Nawet Lavender nie wiedział, gdzie ta dwójka chowała się przed resztą świata, uznającą Almanakh za martwą, ale ukrywali się w planie materialnym. Czasem Verion zostawiał slady swojej energii, tropy. Teraz też tak zrobił, chyba wezwał tak Astarotha. Jeśli Almanakh i Verion mogą w planie materialnym dowolnie zmieniać swój wygląd, nic dziwnego, że przez wieki mogą się ukrywać przed śmiertelnymi! Potem jedni uważają, że ona zabiła jego, inni że on zabił ją. To wszystko było za trudne dla Kejsi. Ona chciała tylko dobrze służyć Światłu. Odkrywała, że to wcale nie jest takie proste, jak opisują w księgach opiewających wspaniałe chwalebne czyny!
Kejsi zgodziła się iść i Lavender przyniósł ją tam gdzie znajdował się Verion. Ale Verion nie był sam!
Kejsi nastroszyła się i w szoku przycupnęła przy ziemi. Verion walczył z kimś! Dostawał niezłe bęcki!
Ten drugi ciskał Verionem po ścianach, które pękały z hukiem od strasznej siły uderzeń, sprał demona po pysku, wyglądając przy tym na bardzo pewnego siebie!
Kejsi była zatrwożona. Kim był ten przerażający osobnik? Już go widziała wcześniej, widziała, widziała! Valgaav? Tak miał na imię? Ale kim jest, kim!?

Kiedy odwrócił się i popatrzył na nią, Kejsi stała się malutkim, skulonym, kłębkiem z najeżoną sierścią i położonymi po sobie kocimi uszkami. Miała oczy wielkie jak talerze i błagała w myślach Almanakh, żeby ten osobnik nie zrobił ani kroku w jej stronę!
Valgaav zrobił sobie przerwę w okładaniu skatowanego okrutnie Veriona, który nie mógł nawet ustać na nogach, i zaczął wymieniać się obelgami z demonem. Obwiniali się nawzajem o straszne rzeczy, straszne, straszne! Kejsi zrozumiała, że Valgaav też był demonem, też był kiharą, jak Verion, jak Verion! Tylko że był Kiharą Lorda Gaava, a Verion jest Kiharą Lorda Riona! Kejsi nie była pewna, czym jest Kihara, jak wyglądają i jacy są Rion i Gaav, ale wyglądało na to, że spotkali się równi sobie, tyle, że Verion był śmiertelny i raniony przez Oko Światła, i przez to przegrywał w walce.

Walka została wznowiona, co skończyło się marnie dla Veriona.
- Ona....! – urwał Verion, z hukiem grzmotnięty błyskawicznym kopniakiem Valgaava.
- Przestań! – wymknęło się Kejsi.
Podłoga wokół z trzaskiem pękła i wgniotła się na kształt płytkiego leja. Verion wycharczał coś niezrozumiale. Valgaav powoli uniósł nogę, przyglądając się mu, i kopnął ponownie. I ponownie.
- Przestań...!!! – wyjąkała drżącym głosem Kejsi. – Przestań, przestań, przestań!!!
Wstała i zebrawszy się w sobie krzyknęła na cały głos:
- Przestań!!!



Nie przestał, więc Kejsi w ślepym odruchu rzuciła się ku niemu. Nie mogła patrzeć, jak ktoś tak katuje leżącego, nie mogła! To był demon, ale on ocalił Almanakh!
- Proszę, nie! – Kejsi skoczyła i chwyciła Valgaava za nogę, próbując go odciągnąć. – Proszę, przestań!!! Tak nie można!!!
Valgaav zerknął na nią zimno.
- Trzynastoletnia kotka, nie wiedząca co działo się przez tysiąclecia, nie będzie mnie pouczać! – warknął i machnął nogą.
Kejsi pofrunęła z piskiem, koziołkując w powietrzu. Odbiła się zwinnie nogami od ściany, i wylądowała cudem na czterech łapach.
- Więc mi wytłumacz!!! Przestań, przestań go katować, proszę!!! To nie jest rozwiązanie...!!! – rozpaczliwie skoczyła znów ku niemu.
Nim dobiegła, Valgaav obrócił się ku niej, rozwarł szczęki, szczęki z długimi kłami, i wydał z siebie wściekły, potężny, smoczy ryk. Fala ryku wstrząsnęła ziemią i powietrzem, zdmuchnęła Kejsi niczym paproszek. Kotka poturlała się z piskiem po ziemi, i padła, ogłuszona.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=t_EDm1U34os&feature=related[/media]
„Co... co próbujesz mi powiedzieć...? Gdybyś mówił jaśniej...!”
Zobaczyła, jak w mroku Verion leżał wtulony w kobietę. W kobietę całą z fioletowych mgieł!
„What`s the troublle again, my dear beast?” – spytała, głaszcząc go po włosach.
„Kim ona była? Ta wojowniczka. Almanakh – wyszeptał w ponurym zamyśleniu. – Miałam wrażenie, iż już kiedyś ją widziałem. Iż... widziałem ją wiele razy! So strange, Mistress...!”
„She`s a creation made by evil hands. She slept in her grave for thousand years, but in the night of violet tears,
he`ll bring her back to life again”.
“He?” – spytał, z wyraźnym gniewem i zazdrością.
„She`s a creation made by evil hands…” – zanuciła, rozbawiona.
Westchnął, zamknął oczy.
„Dokąd poszła? Czy... wróci?”
„You`re afraid of her, Verion?”
“Yes, Mistress. She`s so… so strong… so familiar… so beautifull…”
Milczała.
“Widziałaś ją po raz pierwszy, Mistress?”
„Stale o niej myślisz. Stale jej pragniesz.”
„N-no! – wyjąkał. – I just...?!”
„Jeśli chcesz ją znów ujrzeć, walcz o to. Otwórz Bramę. Idź do niej” – uśmiechnęła się wyzywająco.
Uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał w przerażeniu. Ona nie żartowała.
„Otworzę” – szepnął zadziornie.

Bramę mogła otworzyć tylko ogromna moc. Moc Mistress. Moc któregoś z Lordów Demonów. Żaden ze wspomnianych nie wysłuchałby prośby Kihary, wiedział. Udał się więc do starożytnych czarnych smoków. To one otworzyły Bramę podczas Wielkiej Wojny, całkiem niedawno.

„Verion!”
„Verion! Zabójca!”
„Zabójca...!” – szemrały setki pomruków w ogromnej grocie.
- Nie przyszedłem tu zabijać ;3 – ogłosił. – Przyszedłem prosić was o drobną przysługę.
- Przysługę, synu chaosu?
- Otwórzcie Bramę – rzucił stanowczo.
Milczały.
- Muszę spotkać się z Almanakh. Nie powstrzymacie mnie.
- Oszalałeś. Przysięgaliśmy jej bronić Bramy przed takimi jak ty!
- Więc nie dotrzymacie przysięgi albo zginiecie. Wszystkie. Co do jednego.
- Czarne smoki wolą zginąć, niż splamić swój honor, synu chaosu!
- Pozwólcie jej wybrać! Pozwólcie jej na mnie spojrzeć! To jej decyzja!!! – wrzasnął. – Powiedzcie jej, że czekam na nią!!!
- Jesteś zarazą na jej czystej duszy.
- Więc zmuszę ją. Zmuszę, aby tu przyszła. Będę zabijał bez litości i niszczył wszystko, dopóki któryś nie wezwie jej na ratunek, dopóki znów jej nie ujrzę! – wycedził przez zęby.
Ale czarne smoki nie poddawały się. Przysięgły, i przysięgi dotrzymały. Verion, przyzwyczajony, iż zawsze dostaje to, czego chce, i że każdego można w końcu złamać, gorzko się rozczarował. Sądził, że zapomni. Zapomni z czasem jej białą sylwetkę, jej długie włosy, jej białe oczy, delikatne dłonie, którymi dzierżyła swój świetlisty łuk. Zapomni determinację, ogień, które biły od niej, które parzyły go, choć stał kilometry od niej. Mijały wieki. Nie mógł zapomnieć. Aż nadszedł ten dzień. Rozkazano mu...
- My Lord... – przyklęknął przed Rionem. – Od jakiegoś czasu słyszę szepty w mgłach, szepty o zemście. Czarne smoki wyginęły. Wszyscy zapomnieli. Nikt już nie strzeże Bramy. Zgadzam się. Idźmy tam, Panie. Idźmy po zemstę – podniósł wzrok i uśmiechnął się sadystycznie. – Idźmy po śmierć Almanakh.

„To wszystko... przewróciłeś losy świata do góry nogami, po to, żeby się z nią spotkać!? – niedowierzała Kejsi. – Przecież ona mogła cię zabić, powinna właściwie!”
„Chciałem sprawdzić, czy to zrobi;3 Czułem, iż nie podniesie na mnie ręki, a ja nie będę zdolny do podniesienia ręki na nią. Fascynowało mnie to.”
„Twoja chora fascynacja spowodowała śmierć wielu osób!!!”
„Hm?;3 A gdybym nie odmówił Rionowi i ją zabił? Gdybym to ja został tutejszym Nowym Shabranido, a nie Astaroth? Gdyby nie było już Światła ani jego wojowników? Przeżyliśmy Ritha, wszyscy przeżyliśmy, gdyż ona i ja byliśmy razem. Póki jesteśmy razem, nie ma Chaosu, nie ma Bieli, osobno. Póki nie ma dwóch stron konfliktu, póki jest jedna strona, Wielka Wojna nie wybuchnie. Tacy Jak Ty nie zrozumieją chaosu, nie oczekuję tego. Ja również nie będę próbował zrozumieć was. O jedno tylko cię proszę. Spytaj ją. Spytaj, czy była ze mną szczęśliwa. Spytaj, czy kiedy zabroniła mi zabic, zabiłem. Czy kiedy poprosiła mnie o pomyślne wiatry dla zagubionych statków, wiatr wiał. Spytaj, skąd biorą się chmury niosące deszcz dla wysuszonej ziemi. Spytaj, kiedy ostatnim razem ktoś umarł, porażony piorunem, kiedy wybuchł ostatni pożar plądrujący jej świetliste lasy i łąki, kiedy ostatnio wiatrołomy lub lawiny zniszczyły jakąś wioskę albo miasto. Spytaj, dlaczego od wieków nie ma wojen na ziemiach jej Światła. Spytaj, czy na jej bezradne słowo wysysałem z wrogów nienawiść, żywiąc się nią. Hołdujecie staremu porządkowi. Szykujcie się więc na stare, dobre Wielkie Wojny”.
„Kochasz ją?”.
„Nie wiem co to znaczy kochać. A ty wiesz?;3”
„Chyba... A chciałbyś ją pokochać, gdybyś mógł?”
„Hm. Tyle się słyszy o tej całej miłości. Że jest wspaniała, że przynosi cierpienie, że jest najpiękniejszym z uczuć. Nie potrafię opisać tego, co pragnę jej dać. Nie wiem, czy tyle mam”.
„Wolisz ją, czy Mistress?”
Milczał chwilę.
„Ją” – szepnął niemal niesłyszalnie.
„Wierzę ci! – stwierdziła Kejsi. – Chciałabym ci pomóc...! Ale nie wiem jak, nie mam siły, boję się...! Nie chcę czynić zła, nie chcę...!”
Milczał.
„Słyszysz mnie? Jesteś tam?”
Milczał.
„Światło, daj mi siły! Pomóż mi, muszę wstać, muszę wstać!!!”
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 18-06-2008, 16:10   #120
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Ból i nieprzyjemne poczucie wysokości a zaraz potem lot. Na całe szczęście Ork go zahamował.
-Dzięki.
Wyprostował się i chwilę zbierał myśli.
"No dobrze, spokojnie. On jest wielkim smokiem w ludzkiej postaci i raczej zabije mnie bez wahania a ja jak ostatni debil narażam życie dla Veriona."
Nagle wpadł na pomysł.
"Muszę zablokować moje myśli."
Wolał uprzedzić Avadriela, postawił zasłony jak najszczelniej, żeby smok musiał się chodź chwilę nad nimi pomęczyć.
-Nie rozumiem czemu chcesz go zabić i szczerze nie chcę żebyś mnie teraz przekonywał do swoich racji. Ale pomyśl logicznie. Owszem jest ranny i osłabiony. Jak się zranił? Łukiem Almanahk. A co zrobi Ona gdy się dowie, że go zabiłeś? Przyjdzie się mścić i to razem z innymi wojownikami światła. Jak to mówi się w starym języku. Et Herkules plur es contra... No dobra zapomniałem. Ale wszystkim nie dasz rady. Misstres też nie będzie zadowolona. Czy warto?
Levin uświadomił sobie, że przemowa skutku raczej nie przyniesie i że jego mury obronne na nic się nie przydadzą, zdjął je i zaczął się modlić do Almanhk.
"Pani, jesteśmy w ciężkiej sytuacji, czarny smok chce zabić Veriona. Bez Twojej pomocy uda mu się to. Błagam przybądź i pomóż nam."
 
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172