Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2008, 20:44   #115
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Kirrena, wciąż roztrzęsiona po ataku, od którego skutków ledwo zdołał ją obronić zaprowadziła go do swojego domu. Tam, korzystając z płonących szabli podobnie jak w świątyni przybycia wypalił na podłodze pentagram i nakazał zielarce by usiadła w jego środku. Teraz trzeba było odczekać jakiś czas by dziewczyna w pełni stała się demonem, a wtedy... No właśnie. Da jej wolny wybór, możliwości spośród których będzie musiała wybrać jedną. To było jednak sprawą przyszłości, wystarczająco odległą by w chwili obecnej nie zaprzątań nią sobie myśli. Ważniejszy problem pojawił się bowiem za oknem

Kamienica obok została zmiażdżona przez drzewo. Dziwniejszą sprawą było to, że żadne drzewo w tym miejscu nie rosło, więc w jakiś sposób musiało się tutaj znaleść. Teoretycznie nie był to jego problem czy w zwalonej kamienicy ktoś zginął lub nie, jednak o wiele gorsze było to, że podobne wypadki przyciągają tłum ludzi, którzy z niewiadomych powodów uwielbiają coś takiego oglądać. Zniszczona kamienica znajdowała się zbyt blisko, by mógł ją zignorować, gdyż mogłoby to narazić jego i Kirrenę na niebezpieczeństwo. Tymczasem, jakby nie można było znaleść lepszego momentu usłyszał wołanie o pomoc od Veriona. Cóż, choć sprawa pentagramu była nagląca, to jednak interesującym był powód, dla którego Verion woła o pomoc. Astaroth wybrał się więc najpierw w miejsce, skąd wołanie go dobiegło

Trafił na pole walki pomiędzy Verionem i Valgaavem. Być może dla większości śmiertelników walka tej dwójki była czymś niesamowitym, jednak Astaroth przerabiał to już tyle razy, że zdążył się znudzić. Ci dwaj walczyli gdy tylko mogli, nie ważne czy na słowa czy na czyny, że mogliby w końcu rozstrzygnąć to na dobre. Pomachał jednak obydwu radośnie mówiąc

- Witajcie! Tęskniliście za mną? Nie, żebym chciał przeszkadzać ale jak już tu jestem...
- ....hello - odpowiedział mu mocno zdyszany Verion, natomiast Valgaav zerknął na niego krzywo
- Nie mieszaj sie do tego.to sprawa między mną a nim!
- Wiesz, rozumiem że to sprawa osobista, ale mógłbym wiedzieć, o co wam poszło? Oczywiście pomijając wiekową nienawiść demonów i smoków, bo zapewne jest więcej powodów Poza tym, Valgaavie, nie chciałbym być złym prorokiem, ale jeżeli teraz zabijesz Veriona, on opęta Almanakh... Nazwijmy to deja vu Więc daj sobie spokój i porozpaczaj gdzieś nad tragicznym losem swojej rasy
- Opęta ją? Nie wiesz, Nowy Shabranido, że demon nie może opętaĆ wojownika Bieli, który wranił mu Światło? - uśmiechnął sie paskudnie smok.
- Taht`s.... true... - wysapał Verion, chwiejnie wstając.
- Szkoda na ciebie nawet wyrzutów sumienia - warknał Valgaav. - Jeśli ktoś ma prawo cię zgładzic, to tylko ja, nie Almanakh!
- Ah, dzięki Valgaavie, na przyszłość dobrze wiedzieć... Co do mojego wtrącania się... nie mam w tym przecież żadnego interesu, czyż nie? Więc, Verionie, jeżeli to wszystko... - Astaroth zawiesił głos - Skoro Almanakh usiłowała mnie wykończyć strzałem oka światła, to chyba nie mam powodu ratować jej kochanka, czyż nie?

Verion prychnął i spuścił głowę, dysząc. Splunął krwią.

- Ona... strzelała... do Kirenny... żeby... ją...zbawić...!
- Tak - dopelnił złoślwiei Valgaav. - To Verion strzelał do ciebie.
- Nie panuję nad Okiem Światła. Kiepski ze mnie... łucznik... jakhh... widzicie...
- Tylko w bredzeniu jesteś dobry - fuknał Valgaav i zerknał na niego - Odejdź stąd, Ast i Aroth, to nie twoja bitwa.
- W takim razie nie przeszkadzam... Wiesz Verion, może i bym ci pomógł, ale gdy byłem w identycznej sytuacji pomocy nie otrzymałem, więc... Sam wiesz, jak to jest z demonami. My nie zapominamy. Dzięki Valgaav za informację o tym, kto strzelał i do następnego razu
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się Valgaav.
- Oh my, no... problem - wystękał zakłopotany Verion. - Kiedys zrozumiesz... i wtedy... przyjdę wygarnąĆ ci ten błąd, Ast i Aroth... - obiecał mrużąc oczy.
- Chyba nawiedzisz go w snach - obiecał złowrogo Valgaav, podchodząc do niego.
- Błąd mówisz? Każdy z nas czasem popełnia błędy, więc i mnie wolno, nieprawdaż? Błędy są po to, by uczyć się na nich... Ja również z mojego wyciągnę naukę. Jednak, współpracowaliśmy długo i należy ci się coś z tytułu wyjaśnienia. Jesteś, Verionie wręcz idealnym przykładem demona starego porządku, nazwałbym cię wręcz jego symbolem... A jak wiesz, wprowadzanie nowych idei wymaga najpierw wcześniejszego zburzenia starych. Nazwałeś połączenie chaosu i bieli katastrofą... Więc teraz zginiesz z ręki takiej właśnie katastrofy, reprezentowanej przez Valgaava. On natomiast jest reprezentantem nowego ładu, choć nie z własnej woli to jednak. Jak widzisz, mój wybór jest jednoznaczny. Do następnego razu... wam dwóm. Bo coś mi mówi, że zarówno z tobą Valgaavie jak i tobą Verionie przyjdzie mi się jeszcze spotkać

Teleportował się z pola bitwy, pozostawiając ich samym sobie. Teraz musiał zapewnić zielarce bezpieczeństwo przez całą dobę, by dokonała się przemiana. Przeniósł się na powrót pod ruiny kamienicy zniszczonej przez drzewo i zagadnął do najbliższej osoby

- Nie wiesz, co się stało? I ważniejsze, nie został ktoś w środku?

Jeżeli napotkana osoba odpowie mu zajmie się ratowaniem osób w środku lub usuwaniem skutków drzewa, które spadło. Jednocześnie wezwał swoją chimerę, by pilnowała pokoju od wewnątrz i ostrzegła go w razie niebezpieczeństwa, by zdążył zareagować. Niestety, na ocalenie zielarki wykorzystał całą swoją energię i musiał sobie poradzić tylko dzięki sile swojego umysłu i swoich dwóch szabli.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline