Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2008, 22:09   #15
Pandemonicum
 
Pandemonicum's Avatar
 
Reputacja: 1 Pandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłość
Kaarrtik i Asshyr (w kolejności odwrotnej niż poprzednio, co by szczurzej dumy nie urazić)

Dyplomacja to wasze drugie imię, to na pewno- pewne. Jak tylko szarak dostał kopniaka, zobaczył nóż i usłyszał groźby, zaraz okazało się, że nie jest taki nieprzytomny jak wydawał się być poprzednio. Wielkie, przestraszone czarne oczka utkwił w Kaarrtiku, a zaraz potem przeniósł wzrok na Asshyr, a dokładniej jego nóż, rozszerzając przy okazji powieko- źrenice, czy jak to tam się nazywa, do granic możliwości. Przeciętna samica ludka powiedziałaby zapewne w tym momencie „Ojejejeeeeej, jaka bidulka…”. Problem w tym, że wy nie byliście bynajmniej żałosnymi ludkami-samicami i takie teksty przez myśl wam nie przeszły, nie mówiąc o współczuciu czy litości. Wracając do bidnego szaraka, chwilę to zajęło, zanim zdołał cokolwiek wykrztusić:
- T… to… to jest taki obrazek… Co gom miał dostarczyć razem z takimi innymi kartkami, ale przyszedł tu jakiś zło-zły skaven, co to miał taką zimna, metalową rękę z takim ostrzem na końcu zamiast ręko-dłoni! i mnie ciach-prach, o, o tu…
Wskazał trzęsącą się łapką na długą ranę wzdłuż boku. Zastanowiliście się czy wskazywanie rzeczy tak oczywistej nie jest przypadkiem obrazą dla waszej inteligencji. Szarak wypluł trochę krwi i mówił dalej.
- I…i…i zabrał mi je… i… i pobiegł dalej tak zło-strasznie się śmiejąc. A mną rozkazuje Sssykir, taki straszno-duży czarny szczur, co to wysłał mnie po to, żebym mu to przyniósł, a ja nie przyniosę… i on mnie wtedy poboli, a potem utnie łepek i potem jeszcze zabije!
Gdyby skaveny mogły płakać to ten z pewnością rozryczał by się teraz na całego. Po chwili drgawek szczur przeszedł do następnego pytania Kaarrtika: kim jesteś?
- Ja? Ja się nazywam…

I zmarł.

Chyba jednak przeceniliście jego zdolności przetrwania. Albo i nie, bo w końcu nie zdołał wykrztusić z siebie najmniej istotnej informacji, bo co on w końcu was obchodził? Zebraliście sporo informacji, które jednak nie były zadowalające. No bo co wam po części planów, najwyraźniej nieistotnej, skoro ten metaloworęki skaven ją zostawił? Ale-ale! Takie szczury nie są zbyt często spotykane, może uda się go ciachnąć gdzieś i zabrać obiekt pożądania…
Nagle-nagle doleciał do was dobrze znany smród. Taką woń zwykli wydzielać znienawidzeni Osobnic, co duzi-czarni, ale też głupi-durni byli, a jednak rozkazywali innymi, bo wszyscy się ich boją. Nadchodził czarnoszczur! Wasz doskonale wypracowany refleks nie pozwolił wam jednak na wystarczająco szybką reakcję, zaraz zza rogu wychynął wielki, czarny osobnik z dużo-potworną halabardą i w metalowym ubranku. Groźnie wyglądał, to trzeba przyznać! I miał jeszcze groźniejsze oczy. Spojrzał się na was z furią, potem zobaczył leżącego przy was trupa, a potem wrzasnął tak, że wasze biedne uszo-słuchy prawie pękły:
- CO TO MA ZNACZYĆ??!! Ten mały, durny dureń miał dać wielko-wspaniałemu panu Sssykirowi obrazki i co?! Gdzie one są, oddawać je, zakichani mordercy-szaraki!! Albo wam łeb odciacham tak, że poleci-leci i Rogatego Szczura w oko trafi, a on was zje!! Albo ja was zjem!! No, gdzie rysunki, cztery pergo… pera… kartki!! Dawać-dawać!!
Ojć, chyba zaszło nieporozumienie…

Triskrit Plugawiec, Rocky Jednouchy i Skrzypek

Co bezczelność-czelność! Człek, niewolnik, starał się uciec z nożem przy gardle. Trzeba przyznać, że miał sporo szczęścia, bo już-już prawie by leżał w kałuży krwi i się dusił, ale zmysł reakcji Rocky’ego okazał się niewystarczający i zamiast gardła nóż przejechał po prawym ramieniu. Trysnęła krew i bolało jak cholera. A w dodatku z ucieczki nici. Gdy tylko chciałeś wskoczyć do wody, pomimo odniesionych w boju obrażeń, poczułeś skaveńskie odnóże tuż przed twoimi nogami. Zrobiłeś efektowny łuk i…

*pluskłup*

Woda okazała się nie być głęboka w miejscu, w którym spadłeś. W pozycji, która objawiała się opieraniem się o ziemię kolanami i łokciami, poziom wody sięgał ci do połowy przedramion i ud, lekko muskając twarz. Jedynym pozytywnym efektem tego upadu było ochlapanie dwójki skavenów, którym najwyraźniej się to niespodobało. Oczywiście zamierzałeś wskoczyć trochę dalej, noga spowodowała kolejne nieprzyjemne rzeczy, takie jak ból w kolanie i niewystarczająca odległość od szczurów w stosunku do odległości względem człowieka. Zaraz też poczułeś, jak pazury twojego pana robią ci szramy na plecach, łapiąc za koszulę i wyciągając z wody. Stałeś się przynętą. Znowu miałeś nóż przy gardle, a szczur zawołał piskliwie do pływającego człowieka:
- Ty tam wyłaź, wyłaź. Bo jak nie to ja głowę utnę temu tu, a i tak my Cię wyciągniemy. Wyciągniemy i zjemy. A jak wyjdziesz po dobroci, to Ciebie zabierzemy, ale nie zjemy. Będziesz pracował, pracował i dostaniesz jeść.
Szczerze wątpiłeś, że człowiek zrozumie te popiskiwania, w końcu sporo musiałeś się ich nasłuchać, żeby zacząć rozumieć ogólny sens. Triskrit zaraz też dał polecenia drugiemu skavenowi i przestrzegł ciebie, żebyś nie robił głupich rzeczy. Zrozumiałeś, że nie żartuje. Po za tym ledwo stałeś na nogach, krew sączyła się z rany na ramieniu, czułeś, że tracisz siły.

O dziwo istota ludzka, wbrew oczekiwaniom szczura, nie popłynęła do swoich rzeczy, szybko zresztą się zorientowaliście, że takowych nie posiadała. Wbrew oczekiwaniom Skrzypka zrozumiała też najwyraźniej, co do niej powiedział skaven. Wbrew oczekiwaniom wszystkich to nie był ludek. Wyszła na powierzchnię…


Skrzypek

Tego się nie spodziewałeś. To była elfka, piękna jak każda przedstawicielka jej rasy. Długie, kasztanowe włosy spływały jej na ramiona i nagie, kształtne piersi. Miała jasną, delikatną cerę. Głębokie, zielone oczy przyglądały się wam z paraliżującym spokojem, w jej postawie czuć było dumę. Przypominała ci, od jak dawna nie miałeś kontaktu z żadną kobietą. Kiedy pierwsze oszołomienie minęło, zacząłeś żałować, że spotkałeś ją teraz – poraniony, jako niewolnik obrzydliwych szczurów.

Triskrit Plugawiec i Rocky Jednouchy

O fuj! Co to jest?! Długaśnia sierść na głowie była koloru kupki. I jeszcze spod włosów wystawały takie dwa długio-wąskie uszy! Jakie brzydkie były te samice gołoskórków, miały jakieś dziwaczne wybrzuszenia, może guzy od jakiejś choroby? I taka czysta ona była. Ale co to w ogóle było? Bo nie ludek, ludki były takie szersze i miały krótkie uszka… To było jeszcze bardziej bleee od ludka!

A najgorsze, że to coś wasz rozkaz spełniło bez strachu, stanęło przed wami i czekało na reakcję, nic nie mówiąc…

Kriskin i Gyrba Potrójne Szczęście

To się nazywa trzeźwy plan. Wspinaczka na niemal pionową ścianę w celu dotarcia do światełka. W dodatku rozkazał ochroniarz, ten, który miał być głupi. No ale teraz nie ma czasu go besztać, kara za zuchwałość spotka go później-później, teraz trzeba się wspinać, bo bestyja się zbliża! Łaa!
*Drap, drap*
*Prych*
*Grap, drap*

Idzie ciężko-ciężko! Trudno się wspiąć, idzie powoli, Kriskin w dodatku pozwala sobie na następną zuchwałość i wyprzedza pana. Ale to dlatego, że przecież czuć już zapach, ona już tu leci! O nie, ona się zmieściła i leci do góry! O nie!
*Ziuuuuch*
*Łup, bęc*
*Bum, bam*
*Łups, trach*


*Łup!*



Ojjj… Dotarło do was, że ona od początku nie zamierzała nikogo atakować, tylko sobie leciała do wyjścia. Po prostu byliście na jej drodze i niefortunnie znaleźliście się na jej szlaku do samego końca. Poleciała do góry, wyleciała, bo taki był cały czas jej cel. Przy okazji strąciła was i doświadczyliście, jak błyskawicznie można przebyć w drugą stronę całą drogę, którą wcześniej w trudach się przebyło. Spadek odbył się przy akompaniamencie łupów i pisków, gdy uderzaliście o każdy wystający kamień po drodze. Boli. Ale przynajmniej zagrożenie zjedzeniem minęło… Chociaż nigdy go tak naprawdę nie było.
 
Pandemonicum jest offline