Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2008, 21:52   #2
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nareszcie ważna misja!...Sir Archie znudził się bowiem zabijaniem uzbrojonych w widły i cepy bandytów, których dotąd wskazywał mu jego drogi przyjaciel Krago, burmistrz Tuluise. Swoją drogą, bandyci których spotykał na drogach, wykazywali większą pomysłowość w doborze uzbrojenia.
A ta misja, to był coś nowego i ciekawego...Sir Archie ostatnio czuł, że dusi się na rodowych ziemiach. Więc misja ta była dla niego wielce szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Szkoda tylko, że okazała się tak, uboga w wyzwania.
Zostawiwszy konia pod karczmą o „malowniczej” nazwie "Stalowym Zakapiorem" ruszył sir Archie, by wypełnić swój cel.
Miasto było nawet ładne, pachniało egzotyką, ale zdarzały się w nim miejsca, które taki cnotliwy i prawy rycerz jak sir Archie omijał szybko i zamkniętymi oczami.
Mimo problemów z porozumieniem się z miejscowymi ( to znaczy braku znajomości języka u sir Archiego i napadem nerwowego jąkania u każdego rozmówcy, który dowiedział się z kim ma przyjemność rozmawiać.) udało się sir Archiemu znaleźć drogę do siedziby mistrza Urlyka.
Zapewne cnotliwego rycerza dążącego do szerzenia pokoju i dobra na świecie. Był przecież przyjacielem burmistrza Tuluise, zacnego i wspaniałego człowieka, który nie robi nic innego, tylko dniami i nocami myśli jak wspomóc mieszkańców miasta...Tak przynajmniej twierdził, a sir Archie nie miał powodu by mu nie wierzyć.
Scena, na jaką natknął się za następnym zakrętem była oczywista. Zbóje napadły na pół-elfa/pół-elfkę...Niestety, o ile ludzkie kobiety dość łatwo było sir Archiemu rozpoznać ( ze względu na te...no...wiecie...te dwa z przodu), o tyle z innymi rasami były już kłopoty.
- O wy zbóje...Jestem Sir Archibald Hammerhead herbu Krwawy Młot -Whitmore-Tuluise, pan na Glowchester, diuk Whitmore, hrabia hrabia Tuluise, kaw...-wykrzyczał sir Archie, a jego wypowiedzi i towarzyszyły komentarze.
- To Hammerhead, słyszałem że... to psychopaci! - A ja, że obcinają jaja...- Durnyś, nie jaja, a głowy... - Jest jeden, poradzimy sobie!- Więc, ty idź pierwszy!
-... aler orderu stanika , bohater spod Goatmoree, Bladwick i Galwain. Członek honorowej straży królewskiej księstwa Valentis.- dokończył przedstawianie się sir Archie. I widząc, że jego przeciwnicy zgodnie z kodeksem rycerskim czekają na rozpoczęcie walki, wykrzyknął rodowe zawołanie.- Wypruć im flaki!
Po czym, wyciągnąwszy swój wielki dwuręczny miecz zaczął nim wykręcać młyńce, jednocześnie pędząc na wrogów. Ostrze miecza ze świstem cięło powietrze...i wszystko inne, co miało pecha znaleźć się na jego drodze.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 20-06-2008 o 17:18.
abishai jest offline