To, że komputer pokazał, że kurs jest w pełni prawidłowy trochę mnie zdziwiło. Ostatecznie, nie podejrzewałem, ze maszyna tak dobrze da sobie radę z korektami podczas lotu. Ale też jest druga strona medalu - to ja wyznaczałem oryginalny kurs.
A jak komandor Selin wytyczy kurs, to nie ma bata.
Z tym że czekało mnie jeszcze jedno zadanie, zanim będę mógł oddalić się w celu błogiego nicnierobienia:
- Komputer: komunikacja na cały okręt. - powiedziałem.
Musieliśmy bowiem rozpocząć hamowanie. Do celu nie było już daleko, a hamowanie w ostatniej chwili zabiło by siłą rzeczy wszystkich - przeciążenie byłoby zbyt wysokie. Zresztą, lepiej nawet zwolnić i lecieć dłuzej, niż przy zbyt dużej szybkości wbić się w czaszę atmosfery. A żeby dobrze przyhamować, trzeba to było zrobić na raty.
- Uwaga załoga, tu pierwszy nawigator; rozpoczynamy sekwencje wstępnego hamowania.
Wyobraziłem sobie, co teraz będzie się działo chociażby w ogrodach - no, ale cóż, zawsze musi trochę poszarpać.
- Komputer, odpal silniki manewrowe i główne w zaprogramowanej sekwencji pulsacyjnej: trzy zapłony po półtora sekundy. Po manewrze sprawdź poprawność kursu i zablokuj silniki.
Kiedy skończyliśmy kurs, udałem się do swojej kwatery. Rano zamierzałem wziąć udział w spotkaniu jakie zaplanował kapitan, więc należało dobrze wypocząć.
Położyłem się na łóżku, i wyjąłem elektroniczny pad, do którego włożyłem mikroscalak z zapisaną na nim książką. Przepadałem za archaiczną literaturą science-fiction. Trochę mnie bawiła, trochę ciekawiła. Myślę, że tak samo ludzie XXI wieku traktowali Verne'a, jak ja ich własne marzenia.
Starałem się podsumować w myślach zdarzenia dzisiejszego dnia; kapitan był ciągle zielony w dowodzeniu, ale miał jeszcze czas żeby się podszkolić. A co do reszty załogi... No cóż, nie był to okręt wojskowy. Ciągle musiałem to sobie powtarzać w myślach. A wbrew pozorom robiło to bardzo, bardzo dużą różnicę. Westchnąłem cicho,
uruchomiłem książkę i pogrążyłem się w lekturze:
"Jestem jednym z dwustu dwudziestu siedmiu ludzi, którzy opuścili Ziemię, wyruszając poza granice układu słonecznego. Osiągnęliśmy zamierzony cel i teraz, w dziesiątym roku podróży, rozpoczynamy drogę powrotną...Przywieziemy wam kroniki wyprawy, cały nie przejrzany i nie uporządkowany jeszcze ogrom pierwszego doświadczenia, wiernie utrwalony w mechanicznej pamięci naszych automatów.
Ale w podróży tej poznaliśmy coś trudniejszego i piękniejszego niż odkrycia naukowe i tajemnice materii, coś, czego nie może ogarnąć żadna teoria ani zanotować najdoskonalszy automat..."
__________________ There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old. |