Asshyr rozkoszował się chwila w której życie skavena zależało wyłącznie od niego, no właściwie Kaarrik też miał coś w tej sprawie do powiedzenia, jednak gdyby mieli rozstrzygać salomonowo-skaveńskim wyrokiem, wówczas Asshyr pozwoliłby Kaarrikowi zachować żywą połowę skavena, podczas gdy sam zabrałby drugą martwą. Nie musieli się jednak głowić nad losem szaraka, los sam się nim zajął.
- Słabo-słaby szarak, może mieć, mieć więcej rzeczy przy sobie? – Asshyr zaczął dokładnie przeszukiwać skavena, licząc , że znajdzie więcej kartek-świstków. Ale brał wszystko co mu wpadło w łapki.
- Łaaaaaaaa , pisk pisk. Pierwsze dźwięki wydane przez Asshyra ukazywały pełnię wystraszonej duszy skavena. Czuł się jak przyłapany na gorącym uczynku i to przez bardzo bardzo złego czarnego. Nie było czasu do stracenia, gdyż kolejną straconą rzeczą mogła być głowa Asshyra.
- O wielki, potężny i straszny Sssykirze ! Mała główka pracowała na wysokich obrotach, szarak tylko o takim mówił skavenie, więc musiało to być , że właśnie przed nim stali. Sterta wyuczonych kłamstw sama cisnęła się w usta Asshyra. Nie raz już zabijał kłamstwem.
- My pomagać szarakowi, my pomagać my przynieść ważne-ważne kartki. Asshyr najdalej jak mógł wyciągnął dłoń z kartką, nie chciał nią rzucać, aby nie urazić czarnego, bał się jednak mu je podać w obawie przed atakiem wielkiego czarnego. Obficie pocąc się ze strachu przemawiał dalej gdy już oddał ważną-ważną kartkę z bazgrołami.
Widząc złowrogie spojrzenie, które oznaczało że czarny spodziewał się zobaczyć więcej kartek szybko-szybciutko dodał. - Ale przyszedł zły-zły , straszny metaloręki. I zabić szaraka, my nie dać mu rady, on śmiać się , że nikt nie dać mu rady i że nie odda kartek-kartek. Poszedł tam – Asshyr wskazał kierunek taki jak i im wcześniej wskazał szarak. - Ale Ty bardzo-silny-odważny Sssykir, twoje imię znane w wielu kanałach, ty pokonać metalorękiego bez trudu, my już próbować i nie dać mu rady! Metaloręki mówić, że nikt mu nie dać rady. Mówić , że nawet ten co chce kartki nie dać mu rady bo on pokonać każdego-każdego.
Asshyr miał to ułatwienie , że nie musiał rozmówcy patrzeć się w oczy. W geście uniżenia i poddaństwa, zamiatając pyskiem podłogę, kłamał jak mógł byleby tylko nasłać czarnego na metalorękiego. Inaczej czarny nasłac ich na metalorekiego i jeszcze nagrody nie dać! O nie ! Na to Asshyr nie mógł pozwolić, nie żeby głupi-głupi choć silny czarny dyktował mu warunki…o nie.
Liczył na dumę czarno-dużego skavena, na to że podejmie wyzwanie "rzucone mu przez metalorękiego", na to, że tym razem nie wyręczy się słabszymi skoro na jego szali stoi imię "rozsławione w wielu kanałach". Kto wie? |