Musiałem ponownie zasnąć. Najprawdopodobniej z nudów. Ciekawe, czy to już następny dzień. Zresztą co za różnica. Żadnych rozkazów, żadnych obowiązków. Czuję się jak na wakacjach. Straszliwie nudnych, nędznych i niewartych swojej ceny wakacjach. "Na wakacjach byłyby przynajmniej jakieś miłe kelnerki. No, ale jest chociaż basen. A propos, wypadałoby się wykąpać."
Wziąłem jakiś ręcznik, czyste ciuchy i ruszyłem pod prysznic. Rozebrałem się, odkręciłem kurek i stałem, a gorąca woda spływała po moim ciele. Myślałem nad ostatnimi wydarzeniami. Przed oczami widziałem, jak kapitan każe mnie aresztować, jak oddaję swoje narzędzia, jak Terry proponuje zdradę, jak słucham komunikatu o moim łaskawym zwolnieniu. Nie miałem pojęcia co mam teraz zrobić. Jedno jest pewne, nie pójdę spotkać się z kapitanem. Nie będę lizał mu butów. Może nie jestem najodważniejszym człowiekiem na tym statku, ale mam resztki honoru i dumy. Zresztą nie otrzymałem żadnego rozkazu, wiec mogę robić co mi się podoba.
Zakręciłem kurek, i zacząłem się wycierać ręcznikiem. "Swoją drogą ciekawe, że wszystko jest takie skomputeryzowane, a prysznic od 200 lat taki sam." Ubrałem się i ruszyłem w stronę kajuty.
Ale nie chciało mi się w niej siedzieć. Postanowiłem pospacerować. Zostawiłem więc na łóżku ręcznik i brudne ubranie, a ruszyłem na spacer po statku. Gdzie mnie nogi poniosą... |