Kiedy szarak wreszcie zdechł, Kaarrtik poczuł ssanie w żołądku. Spojrzał ukradkiem na Sshyra i stwierdził, iż również ma smak na tego marnego skavena. Miał pomysł - przetnie go na pół i razem dostaną równe części. Będą nasyceni i gotowi do oddania ważnej kartki dla Szarego Proroka. Nie myślał wiele o tym, co szarak powiedział. Asshyr rozpoczął poszukiwanie za resztą rzeczy, a Kaarrtik przespacerował się wokół zwłok pachołka (*sniff* *sniff*), ale nie znalazł nic istotnego. Wtenczas przybył ten wielki-ogromny czarno szczur. Chyba ten maluch nazwał go Sssykirem.
*PIIIIISK*
Kaarrtik padł na ziemię i przyległ do niej, gdy tylko okropny czarno szczur im zagroził. Spojrzał na niego spode łba i słuchał jak Asshyr usiłuje go ułagodzić. Kaarrtik postanowił też dodać coś od siebie;
- Wielki, silny-potężny Sssykirze! - jęknął drżącym głosem. - Ten wielki zło-złowrogi monstrum chciał nas zabić.
Kaarrtik pisnął z żałością.
- Walczyliśmy z tym monstrum, ale był wielki i siiiilny i ledwo mu uciekliśmy - po chwili kontynuował. - Widziałem jak zabił tego szaraka, zabrał pergolam... peragom... kartki! Ale jedna spadła! I my ją ochroniliśmy...
Spojrzał na czarno szczura obserwując jego reakcję. Jednak trochę wątpił, czy uwierzy jego zeznaniom. Na wszelki wypadek skupił myśli na jak najszybszym wyciągnięciu sztyletów i skoku do gardła dużemu. Tylko to umiał. |