Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2008, 00:27   #21
Salazar
 
Salazar's Avatar
 
Reputacja: 1 Salazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumny
[MEDIA]http://pulpa1.googlepages.com/VampireBloodlines-30-SantaMonicaThem.mp3[/MEDIA]

-Widzę panie Wilhelmie, że jest pan strasznie sceptyczny, ale zawsze możemy porozmawiać, kiedy Sabatnicy zapukają do pańskich drzwi. - spojrzał na Ventrue wzrokiem, który miał mówić jedno: „Tak się stanie, jeśli ktoś się nimi nie zajmie”. Widać było wyraźnie, że zachowanie „Niemca” go zdenerwowało.
-Mieszka pan w Warszawie? Tak. Robi pan tu interesy? Tak. Toteż można czasami wykazać trochę patriotyzmu, zwłaszcza jak dostaję się niezłą nagrodę, jeśli pana to nie interesuje droga wolna i tam są drzwi. -wskazał ręką.

Po słowach Kimiego Książę skinął głową w zadowoleniu, a na widok zapału Gangrelity w jego oczach pojawił się jakiś blask. Jego twarz stała się przyjaźniejsza mimo nikłego oświetlenia, które dotąd rzucało niepokojące cienie na jego oblicze.
Primogeni słuchali w skupieniu słów waszych jak i swojego przełożonego. Mogli zawetować każdy jego pomysł, a w tej sytuacji było widać, że Kozłowski dąży w swych działaniach do dobra całej społeczności Spokrewnionych.
Oni to zaaprobowali, więc każdy z was pomyślał: To czemu ja mam stawać okoniem?
Wtedy przemówił Vincent, dotąd zachowujący się jak na Malkaviana przystało.

"Wyluzuj dziadku. Przecież już wszystko jasne..." - ta wypowiedź sprawiła, że Krzyżanowski o mało nie wstał z fotela, ale powstrzymało go twarde spojrzenie Księcia.
"Książę, z całym szacunkiem. Jednakże to czy Sabat nas zna, bądź nie, chyba nie ułatwi nam eliminacji celu. Z tego co słyszałem kitajce to twarde bydlaki, a my....
Nie sądzę, żeby cel chodził bez ochrony, nie miał własnego wywiadu, nie wiedział o ruchach w mieście, czyli że nie wie o tym spotkaniu?"

Przywódca warszawskich kainitów pokiwał głową i odpowiedział:
-Owszem, wie o ruchach w mieście, ale Kitajce boją się wyjść za Wisłę, Assamici jak na jakiegoś trafią to go zlikwidują, a i naszych patroli też jest całkiem dużo. O tym spotkaniu może wiedzieć, ale nie dowie się kto na nim był. Raz, jechaliście pod eskortą. Dwa, wasze mieszkania nie mogły być obserwowane, bo w tym pokoju wczoraj zadecydowano o waszych kandydaturach, więc... - pozostawił zdanie niedokończone, tak żebyście zdali sobie sprawę, że odrobił lekcje.
Kozłowski odchrząknął i począł mówić o waszym celu:
-Konemure jest jednym z przywódców azjatów w Warszawie, mniej więcej trzeci w kolejności. Zawsze był znany jako orędownik pojednania z Czarną Ręką. Wiadome mi jest też, że jest dość zadufany w sobie, pyszny. Porusza się bez ochrony tak jakby myślał, że jest nietykalny... i może tak jest, ale to już pozostaje w waszej gestii żeby sprawdzić jego odporność.
Spojrzał na was i po chwili się zreflektował, że zapomniał o czymś ważnym.
-Aaa i jeszcze jedno. Zabił już czterech naszych podczas swej warszawskiej kariery, więc radziłbym uważać.

Spojrzał pytająco na Nicole i ta już miała coś powiedzieć, gdy rozległo się pukanie.
-Wejść. - zakomenderował Kozłowski.
Do pokoju wsunął głowę mężczyzna w średnim wieku, ghul, bo jaki wampir by był ubrany w liberię?
-Przyjechał Archont Toreador z Londynu. - powiedział cichym, zakatarzonym głosem.
-Niedługo się z nim zobaczę. Przeproś go za zwłokę.
-Powiedział, że chce się zobaczyć z panną Nicole, że to bardzo ważne.
-Nie ma problemu. Prawda, panno Nicole?
Wasze spojrzenia zwróciły się w jej stronę, jej twarz stężała i stała się niczym maska. Maska wyrażająca ogromne zaniepokojenie.
Wstała niezgrabnie, minęła was i bez słowa wyszła. Wydawało wam się, że się trzęsie.
Wszystkich zaniepokoiło jej zachowanie, ale ciszę przerwał primogen nieobecnej.
-Skoro moja podopieczna udała się na spotkanie z Archontem, ja udam się do swojej siedziby, książę. - widać było po nim, że jest zadowolony z tego, że nie musi już dziś uczestniczyć w naradach i innych poważnych i nudnych czynnościach w związanych z rządzeniem nocną Warszawą. - Sprzątnę sobie jakiegoś Kitajca po drodze. Będziecie mieć mniej roboty. Taaa... - zaczął zacierać ręce. Wyszedł po chwili, przez kilka sekund słyszeliście jeszcze stukot jego butów na korytarzu.
-Dobrze, więc teraz proponuję, aby panowie udali się do apartamentu. Proszę się lepiej poznać i spisać listy żądań, sprzętu i tak dalej. Wojtek was zaprowadzi.
Primogeni wstali, pożegnali się z wami i wyszli, wy też powstaliście z foteli i ruszyliście za Szeryfem.
-Panie Vincent, mieliśmy porozmawiać.

Wilhelm i Kimi

Po wyjściu z sali konferencyjnej ruszyliście korytarzem w prawo i stamtąd klatką schodową na dół.
Piętro niżej znajdowały się luksusowe apartamenty.
Ściany wyłożone panelami o barwie bursztynu, delikatne halogenowe oświetlenie na korytarzu i wełniany przyjemny dywan o pomarańczowym odcieniu, gładki bez wzorów.
Batory wyjął klucz magnetyczny z kieszeni i otworzył ostatnie drzwi na korytarzu, wszedł, zapalił światło i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
Apartament został gustownie urządzony. Praktycznie składał się tylko z salonu i aneksu kuchennego. Domyślacie się, że jest wynajmowany na mniej oficjalne spotkania biznesmanów. Wielkie kanapy, dębowy stolik i ogromny telewizor na ścianie. Meble w kolorach przyjemnej leśnej zieleni, a ściany w lekko błękitnym odcieniu.
Na stoliku leżały cztery skoroszyty i tyle samo długopisów.
Zostaliście sami. Dwa wampiry, które już od kilkunastu może kilkudziesięciu minut nie przepadają za sobą.

Zbyszek

Noc jak noc. Nie za ciepła nie za zimna. Zresztą, co znaczy temperatura dla wampira?
Siedzisz w jakimś obskurnym barze na Pradze i wyszukujesz jakiegoś żula, z którego mógłbyś się potem napić, gdy wreszcie wytoczy swoje grube dupsko na zewnątrz. Usiadłeś w takim miejscu, że widzisz zarówno cały bar jak i to co się dzieje za oknem. Nagle zauważyłeś jakiś cień przemykający po drugiej stronie ulicy, a gdy wszedł w światło latarni zobaczyłeś wyraźnie azjatyckie rysy twarzy.
„Kurwa kitajec!” - pomyślałeś odruchowo.
Zastanawiasz się co zrobić w takiej sytuacji.
 
__________________
Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć...

GG: 953253

Ostatnio edytowane przez Salazar : 01-07-2008 o 02:47.
Salazar jest offline