Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2008, 20:05   #7
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Sir Archibald Hammerhead i Argor
Sześciu zamaskowanych zbirów rzuciło się do walki, choć bicie i ograbianie uzbrojonych, było trochę trudniejsze niż atakowanie pijanych mieszkańców lub kobiet. Przede wszystkim zaskoczyła ich obecność jednego z Hammerhead'ów, o których dokonaniach krążyły legendy godne wampirzych lordów. Kolejną rzeczą, która utwierdziła ich w przekonaniu, że nie jest to zwykły napad rabunkowy, był mag. Gdy usłyszeli, iż pół-elf rzeczywiście jest magiem, spodziewali się fajerwerków, a na ich miejscu pozostanie para dymiących butów. Tymczasem rzucił się na nich ze swoją laską, którą uderzył przywódcę w nerki. Ten usiłował oddać mu sztyletem, lecz skończywszy swą mowę rycerz krzyknął i zaczął wywijać mieczem. Trafił początkowo jednego ze zbirów. Uciął mu rękę, a ofiara spojrzawszy na swój krwawiący kikut, osunął się na ziemię. Kolejny młynek rycerza ściął głowę kolejnego zbója, obryzgując Hammerheada obficie krwią.
- Dobra koledzy, spływamy... - krzyknął przywódca i uciekł wraz z ocalałymi.
Po chwili na miejscu akcji pozostały dwa trupy, pół-elf Argor i Archibald. Wówczas rozległ się świst podziwu i ktoś począł klaskać w dłonie. Z cienia wyłonił się siwowłosy starzec. Na prawym oku miał szmacianą opaskę, a zamiast prawej nogi drewnianą protezę z dobrego drewna. Na twarzy mężczyzny widniały blizny, a pozostałe oko wpatrywało się swoją niebieską tęczówką w maga i rycerza.
- Nieźle panie magu - rzekł swoim chrypliwym głosem w kierunku Argora. - Zapraszam pana do tawerny pod Stalowym Zakapiorem, gdzie pewni ludzie... hmm... docenią twoje umiejętności.
Po tym podszedł do pokrwawionego rycerza;
- Sir Archibald! Mój przyjaciel, Krago, mówił mi o tobie. Przyznam, że na żywo wygląda to efektywniej - rzekł. - To masz dla mnie tą przesyłkę... Archibaldzie?

Abd Amd Amal Abdul
Rozmowa ze strażnikami była bardzo szybka. Ubrany w błekitny mundur pół-ork spojrzał na ciebie swoimi ciemnymi, małymi oczkami i warknął kilka słów. Gdy zadałeś mu pytanie po hebrajsku, ryknął, po czym zaskoczony podrapał się po łysej głowie. Czarna czapka z herbem Gros Ventre spadła na ziemię, co zdenerwowało pół-orka. Odrzekł coś, co wnioskując po tonie, nie było zbyt miłe.

Okna znajdowały się wysoko, więc nie było szansy, aby przez nie zaglądnąć. Gdy krzyknąłeś w celu odwrócenia uwagi, niziołki spojrzały w tamtą stronę, po czym padły na ziemię oddając pokłon. Literki okazały się być namalowane, więc twój ekwipunek zasilił fragment tynku.

Rzucając kamieniem jakimś cudem trafiłeś. W oknie zrobiło niewielką dziurę, a z wnętrza dobiegł czyiś odgłos bólu. Przy tym uwagę na ciebie zwróciła straż. Jeden z nich pogroził w twoją stronę pięścią, krzycząc coś w stylu choerni turyszczi.

Kobieta, którą zaczepiłeś, spojrzała na ciebie z odrazą. Być może nie lubiła obcokrajowców. Potwierdziła kiwnięciem głowy, że to co wskazujesz, to tawerna. Kosztowało ją to 10 kunritów.

Karczmarz - tęgi jaszczuroczłek, spojrzał na ciebie spode łba, gdy zagadałeś do niego swoim hebrajskim. Wciąż czyścił kufel szarą szmatką. Powiedziawszy w języku draa, że chcesz spać, spojrzał jeszcze dziwniej.
- Nie rób ze mnie głupka, chłopcze - syknął karczmarz czystym hebrajskim. - My karczmarze, znamy wiele języków.
Splunął na bok i dodał;
- Pokój kosztuje jedenaście kunritów - rzekł. - Daj mi je i bierz pierwszy, wolny pokój.

Ghrazzan
Osoba, którą zaczepiłeś, był niskim, chuderlawym adeptem magii. Spojrzał w twoją stronę, a następnie zmalał. Upuścił książkę, której nazwa głosiła "Scriptur Magiciana", ale nic ci ona nie mówiła, właściwie to nawet nie wiadomo, czy potrafisz czytać. Studenciak wskazał drżącą ręką główną drogę;
- Ta-ta-ta-tam idziesz prosto-to-to-to i sz-sz-szukasz szyldu taw-w-w-werny z-z-z-z przyłbicą i-i-i tam możesz się umyć.
Pisnął, chwycił książkę i pobiegł w stronę bramy miejskiej.

To nie był koniec. Krew na ubraniu przywabiła trzech strażników miejskich. Błękitny mundur wyjątkowo odstraszał mieszkańców. Porządkowi wyglądali na wykwalifikowanych zabijaków, którzy urodzili się z drewnianą pałką w ręce. Podeszli do ciebie i otoczyli.
- Słyszeliśmy o morderstwie na poborcy podatkowym - powiedział szef. - Wiesz coś o tym?
Wzrok jakim cię uraczył, wyraźnie wskazywał, że odpowiedź na to pytanie zna z wyprzedzeniem. Ręce jego towarzyszy powędrowały do pałek, a wyraz ich oczu pałał żądzą krwi.
- Może pan iść z nami? - dodał dowódca brygady.
Wyraźnie zaakcentowane słowo "może" niwelowało końcowy pytajnik.

Wanald
Tawerna była dość schludna, choć i tak zeszła się grupa spragnionych chłodu obywateli - głównie obcokrajowców. Obszerne pomieszczenie mieściło wszystkich wizytatorów. Dodatkowo istniały jeszcze dwa piętra przeznaczone na pokoje. Przy ladzie negocjował cynamonowy jegomość, a karczmarz - tęgi, średniej wysokości, jaszczuroczłek - patrzył na niego z pobłażaniem. Prawie wszystkie stoły były pozajmowane, szczególnie te w ciemnych rogach pomieszczenia, gdzie siedzieli wątpliwej reputacji wędrowcy, nieustannie łypiący na gości tawerny. Wśród klientów występowały prawie wszystkie rasy i profesje, bez względu na płeć czy wiek. Z sufitu budynku zwisał na sznurach uzbrojony szkielet. Wyglądał na spreparowanego, jednak zbyt wiele szczegółów zgadzało się z anatomią. Dodatkowo zbroja nosiła ślady uderzenia pazurów dość dużego potwora.
Dojrzałeś wolne miejsce tuż przy ladzie. Wyglądało na niedawno umyte, gdyż brakowało pospolitych śladów po piwie czy rzygowin. Trzy świece były zgaszone, jednak światło wpadające przez okna wystarczyło.
Twoje przybycie nie wywołało żadnych efektów. Kilka osób naturalnie się odwróciło, ale natychmiastowo wrócili do swych ciemnych sprawek. Podeszła do ciebie za to dość atrakcyjna, złotowłosa pomocnica (?) karczmarza, która właśnie skończyła rozmowę z jedną z kelnerek.
- Witamy w tawernie Pod Stalowym Zakapiorem - powiedziała szybko. - Proszę zająć miejsce, a jedna z kelnerek zaraz pana obsłuży
 
Terrapodian jest offline