Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2008, 21:31   #20
Pandemonicum
 
Pandemonicum's Avatar
 
Reputacja: 1 Pandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłość
Mała, skaveńska jama, czyli odpowiednik powierzchniowej wiochy, czas niewiadomy

- Źle-źle się dzieje…
- Myślisz, że znajdą Miażdżka?
- Musieliby być ślepo-głupi, żeby go nie znaleźć. Dużo-charakterystyczny jest. A poza tym pozostawia po sobie spory ślad.

Szary Prorok ponownie ogarnął wzrokiem jamę wypełnioną krwią i porozrzucanymi wszędzie kawałki dumnych, szczurzych istnień. Byłych istnień, należy zaznaczyć.
- To była masakro-rzeź. Dość dziwno-ciekawe jest to, że nie zauważyliśmy, by nasz obiekt zajadał się szarakami. Właściwie wszystko-wszyściutko pozostaje na swoim miejscu, zastanawiamy się czy on w ogóle potrzebuje pożywienie. Istnieje może-możliwość, że on nic nie je, a to by było straszno-niebezpieczne. Chyba, że zdobylibyśmy wiedzę, jak to robić, to wtedy my bylibyśmy straszno-niebezpieczni, a inni z czasem staliby się posłuszno-niewolnikami.
Ogromny, czarny skaven przytaknął swoim rogatym łbem. Ręka w kolorze bladego fioletu pomknęła w kierunku najbliższej urwanej nogi. Zmutowany szczuroczłek podniósł ją, dłuższą chwilę patrzył na nią, jakby starał się wyczytać ze zniszczonej, pokrwawionej sierści prawdę o tym, kim tak naprawdę był morderca, jaki był. Milczenie przerwał biały skaven:
- Nawet jeśli go znajdą, to czy mają szansę go zabić-zabić?
Potworny mutant zwrócił łeb w kierunku rozmówcy.
- Nie mają żadnych szans – wycedził przez zęby.

Kaarrtik i Asshyr

Czarnoszczur wysłuchał was, co samo w sobie było sukcesem. W dodatku wraz z waszą mową jego mina dynamicznie zmieniała się, czasem była niezwykle zabawna, czasem trochę mniej, ale i tak skaven cały czas przypominał tępego osiłka. Tak wam się przynajmniej wydawało. Szczęśliwie cała złość z niego gdzieś uleciała, a najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że straszno-zły czarnoszczur zareagował w sposób niespodziewany.

*ŁOHOHOHOHOH, CHOŁCHOŁCHOŁCHOŁ, HEHECHEHE*

- NA PŁONĄCĄ BRODĘ KRASNALO-LUDKA! ALEŻ WY JESTEŚCIE ZABAWNI! NORMALNIE ŻEM NIE MOGĘ.

*ŁOHAHAHA, HOHO, hehe, heeeee…*

- Alem żem się ubawił-zabawił! Ja taki głupo-durny żem nie jest, żebym bym w wasze historyje uwierzył. Ale może trochę tam prawdy w tym być, bo metalowo-dupek istnieje i mógł zabrać kartki. Dużo kłopotów mi ten kupek-dupek przesp… pszyp… no, robi. Ale wielko-wspaniały Sssykir jest zbytnio silno-mocny, żebym się jakimś cieniasem zajmował! A wy mnie żeście rozśmieszyli i nożyki żeście macie, co by zabijać, to se poradzicie, coby przynieść mi kartki. Żeście se poradzicie, nie? Na pewno se żeście poradzicie! … Lepiej, żebyście se poradzili.

Ostatnie zdanie zabrzmiało jak groźba. Zapewne zresztą była to groźba. Ten wielkoszczur chyba jednak nie był taki głupi, na jakiego wyglądał. Po wypowiedzeniu swojej kwestii czarnoszczur odszedł, szczerząc zębiska, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie. W końcu udało mu się was wykorzystać. Oczywiście możecie spróbować zignorować jego nakazy, choć nie wiadomo czy to będzie rozsądne posunięcie… Ale w sumie po co wam rozsądek? Metaloworęki był z klanu Skryre, to było pewne. Tylko oni mają takie dziwaczno-straszne ostrza na łapkach. I to tylko ci ważniejsi-silniejsi. Ale zdaje wam się, że Skryre to najsilniejszy klan, zaraz za waszym oczywiście. Więc muszą być naprawdę potężni. Znaliście warunki w jakich żyją z opowieści. Oni mają jamy-laboratoria, gdzie lata wszędzie pchany wiatrem spaczeń, ogromne maszyny robią bronie i bronie-wynalazki, a tym wszystkim sterują metalowe szczury, biją batem wiele-wiele mniejszych i słabszych skavenów…


Oj, to będzie ciężka misja… A w dodatku nie ma pewności, że coś za to dostaniecie.

Kriskin i Gyrba Potrójne Szczęście

Powoli wychodzicie z szoku po upadku, leżąc na twardo-zimnej ziemi. Potem wstajecie i następne parę chwil staracie się opanować zawroty głowy, gapiąc się w ścianę...

Triskrit Plugawiec, Rocky Jednouchy i Skrzypek

Jednogłośnie, na drodze pokojowej konwersacji ustaliliście, że zgładzicie gołoskórka. Naturalna reakcja, gdy widzi się tak ohydną istotę. Niewolnik stał zapatrzony w nią, nic nie mówiąc, najwyraźniej zafascynowany tym obrzydlistwem. Rocky, po wypowiedzeniu serii bardziej i mniej – raczej to drugie – sensownych słów zaatakował długo-ucho-ludka. Kamyk poszybował ze świstem w kierunku celu. To coś zrobiło błyskawiczny unik, tak błyskawiczny, że przez chwilę nawet wasze szybko-bystre oczy nie mogły dojrzeć jej ruchów, ale…

*BUM*

Dostało! Dostało w rękę, wypływa ta fajna czerwona ciecz. Ale dostało tylko trochę, goła łapa dalej na swoim miejscu. A dostało! To dobrze!

Dobrze?

Na pewno?

Ojej, to coś wyciąga rękę i mówi dziwne rzeczy!

Ojej, chyba Triskrit miał rację!

Oczy tego czegoś zaczynają się świecić! Ręka tak dziwnie drga, to mówi takie dziwne słowa. Ojej...

Nagle elfka zgięła się wpół, na jej twarzy pojawił się okropny grymas bólu. Energia, moc, która jest tak wielką bronią wśród elfów sprawiała jej tyle cierpienia. Chwila walki, przegrana, gdy jej ciało bezsilnie opadło na twardą ziemię. No cóż, walka wygrana. Można zjeść. Ale czy się opłaca?
 
Pandemonicum jest offline