Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2008, 15:07   #84
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Kiedy już zmierzał w kierunku wyjścia rozległo się pukanie. Okazało się, że to Erm razem z dwoma innymi mieszkańcami przyszedł ich odwiedzić. Z jego przemowy wynikło, że potwór, którego właśnie zabił był nieco inny od pozostałych. Wyróżniał się między innymi kłami i pazurami, a także tym, że nie bał się wchodzić do ludzkich siedzib. Erm wyglądał na przerażonego, ale również stanowczego. Zdecydował, że wszyscy ocaleni mieszkańcy opuszczą tą zrujnowaną wioskę. Zasugerował też żeby opuścili dom, co i tak Garret zamierzał uczynić. Bardziej niż Erm zachęcił go do tego zimny wiatr wdzierający się do środka przez wyłamane drzwi. Zimno nie przeszkadzało mu, kiedy żegnał towarzyszy, ale teraz zaczęły wywoływać u niego drgawki.

Na zewnątrz idąc w kierunku karczmy spojrzał w kierunku źródła dziwnego światła odbijającego się w śniegu. To światło pochodziło od ognia trawiącego chatę, w której tymczasowo zamieszkali. Zapewne razem z domem spłonęły zwłoki ich towarzyszy. Starszy wioski wyjaśnił zaraz, że przyczyna spalenia tego domu wiązała się z niezwykłymi zdolnościami tych potworów. Były na tyle sprytne by udawać martwych i zatrzymywać krwotoki, co wywarło wrażenie nawet na Garrecie. Nie był pewien czy definitywnie zabił tego potwora. Jeśli nie to ogień dokończy za niego sprawę. Obiecał sobie, że jeśli napotka więcej tych potworów będzie koniecznie obcinał im głowy.

- „Zmierzamy ku światłu, trawieni przez ogień”- powiedział do siebie. Było to jego zdaniem doskonałe zobrazowanie sytuacji, którą właśnie widział. Być może te słowa przeczytał kiedyś w jakimś tomiku poetycznym, ale tego już nie pamiętał. Nie było sensu dłużej się wpatrywać w tamto miejsce. Powlókł się za resztą w kierunku karczmy. Zdał sobie sprawę, że cały czas trzyma miecz w dłoni. Włożył go z powrotem do pochwy na plecach.

Gdy zawitali do karczmy panowała tam jeszcze cisza i spokój. Dla Garreta warunki idealne na rozmyślenia. Usiadł przy stoliku z pozostałymi, wyrwał jedną drzazgę ze stołu i zaczął nią dłubać sobie w zębach. Cały czas wyglądał na przygnębionego śmiercią towarzyszy. Zmarłych towarzyszy znał raptem parę godzin, choć Oina zdążył polubić. Tak naprawdę niepokoiło go zupełnie, co innego. Rozmyślał nad dziwnym snem, który miał tej nocy. Nigdy nie czytał żadnych senników, ale ten sen musiał coś znaczyć. Wydawał się być aż nadto realistyczny. Ten sen mógł oznaczać wszystko. Także to, że jako jedyny przeżyje jakąś masakrę, bo nie pozostanie bierny. Póki, co musiał przejmować się bardziej problemami na jawie niż we śnie.

- Nie wiem jak wy... ja ruszam z nimi w dalszą drogę...nie chce więcej wam przesadzać i stwarzać kłopotów... – przerwał jego rozmyślania głos Amillay. Garret wyciągnął z ust drzazgę, obejrzał krytycznie to, co się na niej znalazło, oczyścił ją szybkim ruchem palców.
- Jak uważasz – odpowiedział jej po czym kontynuował dłubanie w zębach. Wtedy Akvila zaczął z nią rozmawiać, ale kobieta dość szybko zasnęła.
- Jak nie płacze to mdleje. Jak nie mdleje to zasypia. Jak nie zasypia to czaruje – skomentował to złośliwie, acz niezmienionym, spokojnym głosem.

Nagle poczuł na sobie wzrok Metellusa.
- Proponuje udać się razem z tymi ludźmi, przynajmniej na tą chwilę. Znają drogi, mają jedzenie no i interesuje mnie to, co zrobią te tajemnicze potwory – powiedział Akvila.
Garret ponownie wyjął drzazgę z ust i ponownie spojrzał na ślinę, która pozostała na niej. Cisnął drzazgę w kąt izby. Przeoczył to, że ludzie zaczęli się schodzić i począł się narastać coraz większy hałas. Przygotowania były w toku. Sam Garret rozmyślał jeszcze nad kilkoma rzeczami nim odpowiedział.
- Ja też jestem za tym by wyruszyć razem z nimi. Zapewne znają drogę przez góry, więc mogą być pomocni, ale – tu wychylił się bardziej do przodu żeby tylko towarzysze go słyszeli – niepokoi mnie parę spraw. Dziwne, że potwory nie atakowały domostw, a nagle, kiedy my się zjawiliśmy akurat nasz dom został zaatakowany i to na dodatek przez potwora bardziej drapieżnego i groźniejszego od pozostałych, którego istnienia wcześniej nie zauważono. Przypadek? Być może, ale nie zwykłem wierzyć w przypadki. Dlatego proponuję ruszyć z nimi, ale radzę zachować szczególną ostrożność i nie ufać im do końca. Mam też dziwne przeczucie, że Erm nie powiedział nam wszystkiego.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 22-06-2008 o 19:14.
wojto16 jest offline