Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2008, 20:00   #129
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
- To, to, to… wszystko zdarzyło się tak szybko…!
- Nie ma sprawy Morcruchusie, wszystko ogarniam… - drow z twarzą wykrzywioną perfidnym uśmieszkiem przebrał palcami powietrze – Nie martw się.
- Ośmielił się nam grozić, Ray’gi, Ray’gi…!
- Mi, mój drogi, nie nam.– sprostował mroczny elf – To poważna różnica. Czyż nie ?

Morcruchus, zdumiony, umilkł po postawieniu tego pytania retorycznego przez Ray’giego, a ten zachichotał, gdyż zawsze wiedział jak skutecznie uciszyć namolnego „towarzysza” podróży. Ray’gi zauważył zniknięcie Levina i Kejsi, lecz wiedział, gdzie byli. Byli tam u jego największych przeciwników i to tylko utwierdzało go w przekonaniu o ich przyszłym losie. Tragicznym.

Wilk. Wataha. Pojawiły się znikąd. Twory pierwotnej arogancji i furii. Drow’owi błysnęło z oczu. …kogoś takiego szukaliśmy…kogoś tańczącego ponad życiem i śmiercią…takiej jak my bestii, która wyszła z ciemności, komuś komu nigdy nie było dane do końca umrzeć…
Gdzie teraz był Ast i Aroth, gdzie była ta jedna osoba, w tylu szalonych osobowościach…? Zapewne, gdzieś, w świecie Mistress. Mistress, która stworzyła go i sprawiła, że jest, tym kim jest. Ray’gi, syn domu Tareyatechi walczył na cudzym gruncie. Lecz…! Jakże piękne byłoby jego zwycięstwo…?!

Kejsi i Levin przybyli. Kejsi przegoniła wilki falą, wydobytą z wód oceanu. Ray’gi skwitował to życzliwym spojrzeniem i kiwnął głową z uznaniem. Wkroczyli do ciemnej jaskini. Jaskini, która zamieszkiwana była przez zielonego, dziwnego trolla, który, po ujrzeniu drużyny zaczął się rzucać i warczeć. Kocha wolność ? Czy może jest osamotniony…? Dla mrocznego uczucia nigdy nie miały znaczenia, ale teraz, chociaż dalej je lekceważył i zbywał pobłażliwym uśmiechem zaczynał je rozumieć. Rozumiał je, lecz, nie wiedział, które z ekscentrycznych bóstw powierzchni stworzyło te niepotrzebne i z reguły zawadzające bodźce. Uklęknął przy trollu i spokojnym gestem go „zaprosił”. Użył teleempatii, bez konieczności używania teleempatii. Uśmiechnął się i pokazał, że nie są wrogami. Przynajmniej na razie, zielony przyjacielu.

- Pomożesz mi Kejsi ? – zapytał, lecz myślami był gdzie indziej, gdzieś w myślach był tam gdzie przed chwilą chimera i ślepiec.

Mistress…! Wypowiadam twe imie w tym świecie już po raz drugi, lecz nie raczysz mi pewnie odpowiedzieć i za tym razem ! Więc będę ponawiał swe daremne próby raz, po razie z ponurą determinacją oczekując za każdym razem odpowiedzi ! – rozległo się mentalne wołanie – Bo i tak mnie słyszysz, nie chcesz tego, nie chcesz, ale musisz… Tylko przyjrzyj się temu cudownemu widokowi ! Stworzyłaś monstrum… gratuluje…! Kogoś kto łączy niewypowiedziany rozsądek oraz niewyobrażalne szaleństwo ! Chór jęków i wrzasków z piekła rodem… Znajome są pewnie tobie te dźwięki ? Dobrze. Bardzo dobrze. Niedługo pogrążysz swój świat, światy równoległe i wszystkie plany w wojnie. Jednak dla nas, którzy przez wieki wieków siedzieli w głębinach największych mroków sama wojna nie wystarczy. To będzie wojna, która pochłonie cały fioletowy inwentarz. Nic poza nią nie będzie dla Ciebie istnieć. Mało by było nazwać Cię genialną ! Bo stworzyłaś sama kogoś bez kogo nasze zwycięstwo nigdy nie byłoby pełne ! Astarotha, Pana Mgieł ! … Tak Mistress, to przyjemność. Bo wojna… jest przyjemna. Odśpiewaj pieśń naszej nieuniknionej victorii ! I stój tam. I przyglądaj się… Ja, widzę już dokładnie… Lecz wsłuchaj się… w triumfalny werbel… I stój tam… I przyglądaj się…

Jak pada Fiolet…!
 
Mijikai jest offline