Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2008, 21:38   #9
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
- Pokój kosztuje jedenaście kunritów. Daj mi je i bierz pierwszy, wolny pokój – powiedział karczmarz po hebrajsku

No, w końcu ktoś mówi po hebrajsku. Ale jedenaście kunritów ? Stanowczo za drogo…

- Hahaha – zaśmiał się młody talib – Naprawdę lubię karczmarzy z poczuciem humoru. Mogę dać siedem, to szczęśliwa liczba…- powiedział, ale po chwili zmienił zdanie. - albo nie, nie ważne. – chłopak wypił kilka łyków piwa z kufla kolesia siedzącego obok, który przed chwilą się odwrócił, wodząc wzrokiem za atrakcyjną blond-kelnerką. Abd odstawił kufel dokładnie tam, skąd go wziął - Słuchaj, jak nazywa się to miejsce? Co ciekawego można znaleźć w tej mieścinie? Sklepy, handlarze… wiesz… takie tam… - chłopak początkowo chciał ukraść butelkę wina z baru, ale zmienił zdanie, w końcu to jedyny lokal w mieście, w którym można się przespać.

Po rozmowie z barmanem postanowił zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy do akcji, zaczął od handlarza, którego szyld głosił „Przetrwanie” i który – o dziwo – mówił po hebrajsku. Większość przedmiotów która była w sklepie, do przetrwania była totalnie zbędna, a resztę Abd Amd Amal Abdul potrafił zastąpić widłami lub sztyletem, lecz wypytywał skrzętnie sprzedawcę o scyzoryki, o ich dostępne rodzaje, kolory, o dodatki i o kolory dodatków. W dogodnym momencie schował kilkumetrowy kawał cienkiego sznura i jakąś książkę pod płaszczem. Później poprosił o pięciometrowy kawał grubej liny. Niezależnie od tego, ile za nią będzie chciał i tak powiem, że za drogo i postaram się coś utargować – pomyślał. Książka, którą ukradł okazała się pamiętnikiem. Chłopakowi udało się odczytać tytuł: „Dzienniki Łowieckie”. Przeglądając zauważył, że książka jest niedokończona, miała około pięćdziesiąt zapisanych kartek i drugie tyle pustych. Widocznie ten, kto pisał ten dziennik, nie był zbyt dobrym łowcą. Tak czy inaczej, plan kradzieży berła, który malował się w złodziejskim umyśle Abd Amd Amala Abdula był już bardzo wyrazisty. To musi się udać.

Następnie młody odwiedził zielarza, lecz akurat w tym wypadku nie miał szczęścia, co wcale go nie zmartwiło… a wręcz przeciwnie, bo ułatwiało mu zadanie.

- Amd hamab balar abad Abdul ? – zapytał wskazując na słoik stojący dokładnie za sprzedawcą.

- Eeee.. nie rozumiem, tego chcesz ? Chcesz wiedzieć, za ile to, czy pytasz co to jest ? – powiedział sklepikarz w draa, a talib mniej-więcej zrozumiał, o co mu chodziło, ale nie zamierzał ułatwiać mu zadania

- Babd akubd Muhammad abalalam kelif Abdul. – stwierdził, wykonując ruch ręką lekko w dół i w lewo, a gdy ten się obrócił wyciągnął garść liści herbaty ze słoika i schował do kieszeni spodni. Gdy sprzedawca powiedział, że zioło wskazane przez chłopaka to bazylia, on udał zdziwienie, pokiwał głową i podziękował w języku draa, po czym odszedł.

No to już mam prawie wszystko. Pozostał tylko jeden element dzielący mnie i mój idealny plan od zakończenia fazy przygotowań. No, dwa elementy. Musi jeszcze nadejść noc, teraz jest trochę za dużo strażników i muszę mieć białe prześcieradło, albo chociaż białe ciuchy… znacznie lepsze byłoby prześcieradło. Chyba najlepiej będzie wynająć pokój na noc… - rozmyślał kierując się ponownie w stronę karczmy, łowiąc monety pomiędzy pokruszonymi kawałkami tynku i przeliczając je. Jak mnie nie stać, to na pewno ktoś się ze mną podzieli… albo zagram w karty, w sumie mam szczęście do kart… no, ewentualnie, jak to wszystko zawiedzie to i tak mam plan awaryjny…
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 22-06-2008 o 21:46.
Vincent jest offline