- Pokój kosztuje jedenaście kunritów. Daj mi je i bierz pierwszy, wolny pokój – powiedział karczmarz po hebrajsku
No, w końcu ktoś mówi po hebrajsku. Ale jedenaście kunritów ? Stanowczo za drogo…
- Hahaha – zaśmiał się młody talib – Naprawdę lubię karczmarzy z poczuciem humoru. Mogę dać siedem, to szczęśliwa liczba…- powiedział, ale po chwili zmienił zdanie. - albo nie, nie ważne. – chłopak wypił kilka łyków piwa z kufla kolesia siedzącego obok, który przed chwilą się odwrócił, wodząc wzrokiem za atrakcyjną blond-kelnerką. Abd odstawił kufel dokładnie tam, skąd go wziął - Słuchaj, jak nazywa się to miejsce? Co ciekawego można znaleźć w tej mieścinie? Sklepy, handlarze… wiesz… takie tam… - chłopak początkowo chciał ukraść butelkę wina z baru, ale zmienił zdanie, w końcu to jedyny lokal w mieście, w którym można się przespać.
Po rozmowie z barmanem postanowił zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy do akcji, zaczął od handlarza, którego szyld głosił „Przetrwanie” i który – o dziwo – mówił po hebrajsku. Większość przedmiotów która była w sklepie, do przetrwania była totalnie zbędna, a resztę Abd Amd Amal Abdul potrafił zastąpić widłami lub sztyletem, lecz wypytywał skrzętnie sprzedawcę o scyzoryki, o ich dostępne rodzaje, kolory, o dodatki i o kolory dodatków. W dogodnym momencie schował kilkumetrowy kawał cienkiego sznura i jakąś książkę pod płaszczem. Później poprosił o pięciometrowy kawał grubej liny. Niezależnie od tego, ile za nią będzie chciał i tak powiem, że za drogo i postaram się coś utargować – pomyślał. Książka, którą ukradł okazała się pamiętnikiem. Chłopakowi udało się odczytać tytuł: „Dzienniki Łowieckie”. Przeglądając zauważył, że książka jest niedokończona, miała około pięćdziesiąt zapisanych kartek i drugie tyle pustych. Widocznie ten, kto pisał ten dziennik, nie był zbyt dobrym łowcą. Tak czy inaczej, plan kradzieży berła, który malował się w złodziejskim umyśle Abd Amd Amala Abdula był już bardzo wyrazisty. To musi się udać.
Następnie młody odwiedził zielarza, lecz akurat w tym wypadku nie miał szczęścia, co wcale go nie zmartwiło… a wręcz przeciwnie, bo ułatwiało mu zadanie.
- Amd hamab balar abad Abdul ? – zapytał wskazując na słoik stojący dokładnie za sprzedawcą.
- Eeee.. nie rozumiem, tego chcesz ? Chcesz wiedzieć, za ile to, czy pytasz co to jest ? – powiedział sklepikarz w draa, a talib mniej-więcej zrozumiał, o co mu chodziło, ale nie zamierzał ułatwiać mu zadania
- Babd akubd Muhammad abalalam kelif Abdul. – stwierdził, wykonując ruch ręką lekko w dół i w lewo, a gdy ten się obrócił wyciągnął garść liści herbaty ze słoika i schował do kieszeni spodni. Gdy sprzedawca powiedział, że zioło wskazane przez chłopaka to bazylia, on udał zdziwienie, pokiwał głową i podziękował w języku draa, po czym odszedł. No to już mam prawie wszystko. Pozostał tylko jeden element dzielący mnie i mój idealny plan od zakończenia fazy przygotowań. No, dwa elementy. Musi jeszcze nadejść noc, teraz jest trochę za dużo strażników i muszę mieć białe prześcieradło, albo chociaż białe ciuchy… znacznie lepsze byłoby prześcieradło. Chyba najlepiej będzie wynająć pokój na noc… - rozmyślał kierując się ponownie w stronę karczmy, łowiąc monety pomiędzy pokruszonymi kawałkami tynku i przeliczając je. Jak mnie nie stać, to na pewno ktoś się ze mną podzieli… albo zagram w karty, w sumie mam szczęście do kart… no, ewentualnie, jak to wszystko zawiedzie to i tak mam plan awaryjny…
Ostatnio edytowane przez Vincent : 22-06-2008 o 21:46.
|