Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2008, 11:58   #58
Ticket
 
Ticket's Avatar
 
Reputacja: 1 Ticket nie jest za bardzo znany
Leon i Rajon Powe'owie


Bree znajdowało się już nieopodal i przed Leonem Powe postawiona została trudna decyzja.

-Ech, chodź żesz tu migiem Rajon! - warknął gniewnie i szarpnął konopny sznur którego drugi koniec przewiązany był na szyi jego brata, na podobieństwo smyczy.- Przecież nie mogę cię po prostu przywiązać do drzewa chłopcze, co to to nie. Jeszcze by cię dziki zwierz pożarł, albo gotowyś uciec i tyle bym cię widział..-powtarzał sam do siebie, mrucząc niewyraźnie pod nosem .

Rudowłosy hobbit marudził wcale nie dlatego że miał wyjątkowo paskudny dzień (choć owszem- miał), lecz z tego powodu że zadziorność, złośliwość i duma płynęły w jego krwi od urodzenia. Leon narzekać zwykł niemal bezwiednie, a do innych istot tego świata odnosił się niczym zażywna ciotka która źle życzy sąsiadom uważając ich za leniów, leserów i obiboków którzy podtruli jej psa. Każdy ma taką ciotkę.

Leon Powe....

Dumny mieszkaniec wschodniej ćwiartki Shire, a konkretniej posiadacz domku nad Brązową Baranduiną. Dumny, bowiem pochodzenie z najbardziej ludnych i żyznych okolic Shire uważa za zaszczyt i szczerze współczuje biedakom z ćwiartek północnych (szczególnie teraz, gdy sroga zima zabrała tylu jej mieszkańców), zachodniej (o wiele nazbyt pagórkowata, jeżeli jego o to spytać) czy południowej ("No przyznaję, też lubię czasem wypalić fajeczkę, czy dwie ale ci z południowej już przesadzają, jeżeli chcesz znać moje zdanie").

Leon wygląda na tyle przeciętnie że przykładowy człowiek zapomniałby jego twarz w piętnaście minut po skończonej rozmowie. Korpulentny, wyposażony w fizys dobitnie świadczącą o przynależności klasowej, z nieco zadartym nosem. Jedynym co może go wyróżniać w tłumie są ognistorude kudły które zwyczajowo określa się mianem włosów. Jedno spojrzenie na czubek głowy Powe'a każe podejrzewać ewentualność użycia szczotki i próby ich rozczesania, w razie gdyby słudzy Mordoru chcieli na nim poćwiczyć swe umiejętności torturowania maluczkich. Lubi nosić zieloną czapkę, z ułamanym piórem.

-Co ja z tobą zrobię Rajon? Będziesz potrafił się zachować?

Był i Rajon. Jego młodszy brat. Rajon... oszalał. Najzwyczajniej w świecie, z dnia na dzień, zdaje się że stracił rozum. Poszedł do lasu niziołkiem, a wrócił...Cóż fizycznie nie zmienił się na jotę, za to z umysłu wywiało niemal wszystko co czyniło go młodszym braciszkiem Leona. Od teraz codziennością były zachowania zwierzęce: wycie w nocy do księżyca, tarzanie się z psami w ulicznym pyle, niedopuszczalne maniery przy stole, powarkiwania i mruczenie coraz częściej zastępowały normalną mowę. Ostatnio nawet ugryzł Leona, gdy ten odwieść go od sikania pod drzewo sąsiadów.

Pewnego poranka decyzja została podjęta. Należy ruszyć w świat i szukać pomocy u lepszych od siebie. U ludzkich czarodziejów, prastarych mędrców którzy jak wieść niesie potrafią zdjąć z człowieka klątwę i zły urok, a w takiej właśnie potrzebie był teraz Rajon. Zostawiwszy za sobą przytulne ciepło domku nad Baranduiną, bracia Powe ruszyli bezdrożami ku Bree. Bezdrożami bowiem, do czego nikomu by się nie przyznał, Leon musiał momentami trzymać Rajona na uwięzi, niczym psa na smyczy. Czas naglił...

A teraz byli już niemal na miejscu. W Bree, mieście ludzi gdzie z pewnością znajdą pomoc lub dowiedzą się gdzie dalej należy jej szukać.

-Poczekaj braciszku, postawimy ci kołnierzyk, bo ślady po tym sznurze trochę za bardzo się odcisnęły... Dobra, gotowe! I co, możemy iść?- odpowiedziało mu bezmyślne spojrzenie i strużka śliny cieknąca swobodnie po brodzie Rajona.
 

Ostatnio edytowane przez Ticket : 23-06-2008 o 17:18.
Ticket jest offline