Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2008, 17:18   #59
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Uśmiechnięty mężczyzna szedł spokojnie szlakiem, prowadzącym do Bree, miejsca, w którym można było spotkać kompanów do picia, miejsca na nocleg i innych rzeczy, których Manfennas w tym momencie potrzebował.
W końcu dotarł na pagórek, z którego doskonale widać było cel jego podróży.

-Nareszcie…- szepnął sam do siebie widząc bramy miasta, do którego szedł już kilka ładnych dni. W momencie, w którym to powiedział, na jego czoło spadło kilka kropel wody, a zaraz po nich następne i następne, aż w końcu strugi deszczu lunęły na niego obficie.
Mężczyzna uniósł głowę, widząc odlatującego, szarego sokoła, który towarzyszył mu od dawna.

-Niedługo się spotkamy…- pomyślał i zarzucił na głowę kaptur, aby schronić się przed deszczem.
Pomimo złej pogody, strażnicy przy bramie nie wpuścili go od razu. Widać było po nich zdenerwowanie, które potwierdziła z ich strony wzmianka o upiorach.
Po wejściu do miasta od razu ruszył do karczmy, o której słyszał w jednej z opowieści swojego mistrza „Pod Rozbrykanym Kucykiem”.
Gdy doszedł na miejsce, zdziwił go fakt, że budynek jest pełny, a wszyscy są zasłuchani w słowa mężczyzny w spiczastym kapeluszu.

-„[…] Ruszą na wschód do miejsca z którego najpewniej przybył Galdor, do domu mistrza Elronda, by przynieść z jego biblioteki coś, co jest nam teraz niezbędne. Starożytny traktat, którego istoty i tak nie zrozumiecie. Ważne jest to, że przy jego pomocy jestem w stanie powstrzymać upiory na tyle długo, by wynieść z ich leża uprowadzonych. […]”

Manfennas wysłuchał go do końca i od razu zabrał głos, nie patrząc czy wchodzi komuś w słowo.

-Tak więc, przyjacielu... Szukasz kogoś kto ruszy do pięknego domu elfów?- w momencie, gdy wypowiedział te słowa wszystkie oczy w karczmie skierowały się na niego, widząc wysokiego i postawnego mężczyznę, odzianego w skórzany płaszcz do połowy uda, z pod której widać było kolczugę, od którego nieśmiało odbijało się światło świec oraz szarą, poszarpaną pelerynę, sięgającą aż do ziemi. Kołczan ze strzałami i łuk świadczyły, że musi być poszukiwaczem przygód, co dobitnie potwierdzał miecz półtora ręczny przytroczony do lewego biodra. Spoglądający na jego twarz mogli dostrzec, że jego cera jest zaniedbana i poharatana, najprawdopodobniej przez gałęzie, ciernie itp. Pośród jego zarostu i ciemnych włosów, opadających na ramiona, można było dostrzec po dwie kreski wytatuowane na kościach policzkowych. Spoglądając mu w oczy, można było dostrzec iskierke lekkoducha. Głos miał niski i donośny, więc nikt nie miał większych trudności aby go usłyszeć.

-Jeżeli tylko dostanę tutaj ciepłą strawę i suchy kąt to gotów jestem wyruszyć z wami skoro świt!- powiedział i uśmiechnął się szeroko- myślę, że się wam przydam, przyjacielu- dodał, mówiąc do swojego przedmówcy.
-Zwą mnie Manfennas, ale niektórzy wolą nazywać mnie Sokolnikiem- powiedział, ciągle się uśmiechając- Więc z kim przyjdzie mi podróżować?

Czuł się bardzo dobrze. Nie minęła godzina odkąd zawitał do miasta, a już stawał się częścią jakiejś wyprawy. Co prawda zmartwiła go wzmianka o upiorach, lecz została ona stłumiona przez rządzę przygód, która kierowała nim od dawna.
 
Zak jest offline