Pierwszą emocją, jaka wyzwoliła się w Odinnie było zdziwienie.
- Dziwię się, że ktokolwiek przeżył... - zaczął z konsternacją. - Oprócz mnie. - dokończył z lekkim uśmiechem, chociaż wcale nie było mu do śmiechu.
- Dziwię się też, że nie znaleziono ciał. - pogrążył się na krótką chwilę w rozmyślaniach. Przecież utłukł ich tam z tuzin, jeśli nie więcej.
Wiking nigdy nie był zbyt wylewy, no, chyba że po kilku kielichach. Opowiadał krótko i na temat. Wziął solidny łyk, i zaczął.
- Kiedy wracałem do pałacu, zauważyłem, że jestem ścigany. Próbował ich wyminąć, ale wpadłem w ślepą uliczkę. Utłukłem wszystkich, a gdy wyszedłem, było ich więcej. Próbowałem ucieczki po dachach, ale strzelcy prawie mnie ustrzelili. Wpadłem do jakiejś chaty, gdzie napadła mnie wściekła baba z tłuczkiem. A zaraz po mnie do chaty wpadli zamachowcy. Nie wiem skąd wziął się pożar, widocznie chcieli mnie upiec żywcem. Widać, upiekli samych siebie, stąd nie ma ciał. |