Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2008, 20:54   #5
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dwie postaci szły powoli po czarnej nitce autostrady. Obojętnie mijali kolejne wraki samochodów- w końcu widzieli ich już tyle. Obaj z plecakami na plecach, obaj zarośnięci, obaj wlokący swoje skurzane kurtki za sobą. Zbyt gorąco było na nie.
Na początku tej wyprawy, a zdawało im się, że minęły już tygodnie, chcieli dotrzeć do Strasburga, do swoich rodzin. Teraz nie wierzyli już w to, że trafią na właściwą drogę, ani w to, że spotkają tam swoich bliskich. Ale szli nadal. Siłą inercji.
Chris, wysoki brunet, kiedyś dość przystojny, teraz ciężko by to było osądzić z powodu zarostu, szedł trochę bardziej z przodu.
-No i system upadł. Chyba o to walczyliśmy, nie?- po raz tysięczny w ciągu tych dni rozważał ten sam dylemat- I co dalej? Chciało by się, jak stary Augusto, powiedzieć, że prawdziwa anarchia to nie "fuck the system", tylko "get up, stand up". Ale przecież tu nie ma kto powstawać!
-Easy rider, co nie?- z tych smutnych myśli wyrwał go głos przyjaciela, Leona. Trochę niższy, lepiej zbudowany, w odróżnieniu od Chrisa próbował w miarę możliwości walczyć z zarostem. W tej chwili, trzymanym kałasznikowem wskazywał ciągnącą się po horyzont drogę.
- Ta, tylko czemu zasuwamy z buta? Trzeba było zabrać te motory, które Ci pokazywałem.
-To nie były motory, to były harleye.
-A czyje to były harleye?- Chris czuł, dokąd zmierza ten dialog. Kontynuował. Siłą inercji.
-Zeda.
-A kto to jest Zed?
-Zed's dead baby, Zed's dead.- po tych słowach obaj zaczęli się śmiać na całe gardło. Prawdopodobnie taki dźwięk nie rozległ się w okolicy od miesięcy. Po chwili śmiech zaczął przechodzić w wycie, a oni padli na rozgrzany asfalt. Dzika radość szybko zniknęła, za to wreszcie dogoniła ich rozpacz, której nie dopuszczali do siebie już tyle czasu.
-Mam to gdzieś, może połóżmy się tu i poczekajmy, aż zdechniemy?- Chris pierwszy wyrzucił z siebie to, co obaj myśleli. Leon nie odpowiedział. Przez kilka minut leżeli bez ruchu, jakby faktycznie chcieli wcielić ten plan w życie. Nagle Chris syknął - Hej, chyba coś widziałem. Kogoś wręcz.
-Co? Gdzie?- jego towarzysz nagle się ożywił. Czyżby ślad cywilizacji? To byłby pierwszy od Paryża. Tylko czy to dobrze?
-Tam, ktoś chyba wszedł w tamtą uliczkę. Wstawaj, nie możemy go zgubić z oczu.
Nagle jakiś przypadkowy przechodzić wydał im się znakiem z Nieba, obietnicą zbawienia. Ruszyli w tamtą stronę. Człowiek, którego ponoć widział Chris, szybko zniknął im z oczu, zobaczyli tylko tabliczkę: "Motel 1 km".

Jakiś czas później dotarli do dwóch domków, które musiał być obiecanym motelem. O dziwo, zgodnie z oczekiwaniami, na progu zobaczyli grupę ludzi. Tubylcy nie wyglądali na groźnych, więc ruszyli szybko w ich stronę.
-Witajcie, dobrzy ludzie!- krzyknął Chris, po francusku oczywiście, a Leon pomachał do nich ręką, nie myśląc, jakie wrażenie może wywrzeć dwóch brodatych typów, w tym jeden machający karabinem.
 

Ostatnio edytowane przez Wojnar : 25-06-2008 o 14:16.
Wojnar jest offline