Samuel widział kilka dużych miast jak Moskwę, Lwów i Warszawa nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Budynki krzywe i liche, ulice nawet belkami nie wyłożone nawet w porze tak suchej pokryte były ni to błotem ledwo co przesuszonym, ni to dziwnym pyłem.
Kramy i sklepiki liche tonęły w unoszącym się wokół niezbyt zachwycającym zapachu. Gdzie tam tym ulicom było do choćby Ormiańskiej we Lwowie, wabiącej widokiem różnorakich tkanin i aromatem wschodnich przypraw.
Dojechali do rynku. Tu pan Sosnkowski zatrzymał Kompanię.
- Mości panowie, idźmy tedy do starosty złożyć protestacje, a i dowiedzieć się o hetmańskich ludzi. Bez słowa skinął głową. Zeskoczył z konia i rozprostował zdrętwiałe nieco nogi i plecy. Poprawił odzienie, krócicę za pasem, przesunął nieco szablę na rapciach.
- Chodzmy tedy zaraz jak się pan Piotr przebierze. Chodz nie wiem czy sprawy państwowe pierwszeństwa przed prywatą mieć nie powinny. Ciekaw jestem czy pana starosty ludzi spotkamy teraz, czy dopiero w drodze powrotnej ? |