Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2008, 10:12   #7
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Ten motel zdawał się być opuszczony… Duży dzisiaj ruch na drogach. Każdy idzie z jednego miejsca do innego, szukając czegoś lepszego. Z zachodu na wschód. Ze wschodu na południe. Z południa na północ i tak dalej. Zapomnieli, że nie ma już lepszych miejsc…

Pierwszego powitania nie zrozumiał. To musiał być jakiś słowiański język. Dużo w nim tych wszystkich śmiesznych „si” i „ci”. Ciekawe, co robi tutaj ktoś objęty opieką Rosjan, albo nawet i sam Rosjanin. Na szczęście znał angielski. To dobrze, Giovanni też znał, musiał się nauczyć przed wyjazdem do Filipin. Nawiasem mówiąc, był lingwistą. Dobrze, będzie do kogo gębę otworzyć, tylko broń Boże nawracać...
- Grettings. Pochwalony. –Odpowiedział poprawną angielszczyzną bez większych emocji związanych z tym słowem. Miał dość bycia księdzem. Ponoć większość z nich, gdy dożywała tego wieku, albo popadała w alkoholizm, albo w nerwicę.
Póki co, nie poświęcił gościowi większej uwagi. Zbierał siły. Wyjął z kieszeni talię kart i jak gdyby nigdy nic, zaczął ją tasować do pasjansa. Akurat miał odpalać papierosa, gdy weszli kolejni ludzie. Tym razem omal nie spadł z krzesła. Dużo czytał o rosnących w siłę i liczbę francuskich muzułmaninach wtedy, kiedy jeszcze były gazety. Te dwa brodate typy jak ulał pasowały do opisu. Mam przesrane, przesrane, przesrane… Pomyślał gorączkowo, luzując przy tym koloratkę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że to na nic. Gdyby miał chociaż jakąś bluzę. Ale nie, od stóp do głowy ubrany był jak typowy papista. Psia krew! Rozejrzał się dookoła, spojrzeniem zaszczutego zwierza. Uniesiony karabin wywołał dodatkowe doznania. Twarz księdza pokryły krople obfitego potu.
- Witajcie dobrzy ludzie! – Zawołał jeden z brodatych, francuskich talibów. Przynajmniej do takiej rangi urośli w oczach Giovanniego.
Dobrzy, dobrzy. Jeszcze mnie nie zobaczył. Może by tak pod stół… Nie, wtedy tylko zwrócę na siebie uwagę. Odrobina godności do cholery! Giovanni ostatecznie zrezygnował z jakiejkolwiek formy obrony. Powoli wyjął z kieszeni wymiętego papierosa i odpalił go swoją paliwową zapalniczką, cichutko jakby nie chciał zakłócić ciszy, która zapadła. Z obecnością mężczyzn oswoił się dopiero po kilkunastu minutach, po czym wrócił do swojego pasjansa. Teraz już całkiem musiał odreagować. Długo się nie odzywał. Początkowo nawet nie zareagował na przybycie kolejnego gościa. Naszło go za to na filozofowanie. Zastanawiał się, jak to możliwe, że dał się zastraszyć do tego stopnia i ile osób reaguje teraz podobnie. Doszedł do wniosku, że wiele i że czas z tym skończyć. Teraz Znalazł sobie nową rozrywkę. Z zaciekawieniem przyglądał się mężczyźnie w garniturze.

- Waryjat, najprawdziwszy waryjat… - Mruknął po niemiecku z lekką naleciałością bawarskiego akcentu, wyraźnie zaintrygowany.

Księżulo podniósł się z krzesła. Podszedł do artysty i zaczął mówić po angielsku, uśmiechając się przy tym dobrotliwie.

- Płomienne spojrzenie, dumna postawa, artystyczna dusza. Pięknie, pięknie, ale czy nie sądzisz, że taka forma ekspresji, jak palenie i niszczenie ostatnio jakby się, hmm… przejadła? Mało w tym teraz indywidualności. Powinieneś tworzyć nowe wzorce, a nie powielać już istniejące, albowiem to marność. Cytując księgę Koheleta: Vanitas vanitatum et omina vanitas. Pamiętaj synu. Ale nie martw się, mam coś w sam raz dla twoich delikatnych rączek. Co powiesz na sadzenie tulipanów?

Na koniec klepnął go w ramię, imitując typowo ojcowski gest.
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 29-06-2008 o 14:34.
Keth jest offline