Walka rozczarowała sir Archiego...Nie była bowiem to potyczka godna pieśni. Wolałby przeciwnika, który nie ucieka lub mdleje tylko dlatego, że losowa kończyna z jego ciała została odcięta. W dodatku reszta rejterowała nie doznawszy nawet drobnych obrażeń, skaziwszy w ten sposób honor swych przodków. Sir Archie rozważał przez chwilę, czy aby za nimi nie pogonić i litościwie pozbawić ich głów, aby do świata zmarłych przeszli z dumnie podniesioną gło...eee....Z dumnie wypiętym tułowiem. Ale pozostała pilniejsza sprawa. Uratował życie gościowi w kiecce. Honor wymagał, by półelfi magik służył sir Archiemu jako giermek, dopóki nie będzie miał okazji spłacenia długu, ratując życie błędnemu rycerzowi. Niemniej zanim zdążył przypomnieć o tym honorowym długu półelfowi, pojawił się staruszek. Sądząc po bliznach, był on uczestnikiem wielu pojedynków i niewiele z nich wygrał. - Nieźle panie magu - rzekł swoim chrypliwym głosem w kierunku Argora. - Zapraszam pana do tawerny pod Stalowym Zakapiorem, gdzie pewni ludzie... hmm... docenią twoje umiejętności.
Potem podszedł do sir Archiego. - Sir Archibald! Mój przyjaciel, Krago, mówił mi o tobie. Przyznam, że na żywo wygląda to efektywniej - rzekł. - To masz dla mnie tą przesyłkę... Archibaldzie? - Mistrz Urlyk? Spodziewałem się kogoś innego...Znaczy bardziej rosłego.-odparł sir Archibald. Po czym gorączkowo zaczął klepać się po zbroi płytowej...dopiero po chwili zorientowawszy się, iż jego pancerz nie ma kieszeni. Zastanawiał się więc głośno.- Przesyłka, przesyłka...Co ja zrobiłem z przesyłką? A tak! Nie mieściła się pod napierśnik, więc zostawiłem w ją w sakwie przy siodle mego wierzchowca. Ale jestem pewien, że jest bezpieczna. W końcu w karczmie pod "Stalowym Zakapiorem" zbierają się jedynie uczciwi i praworządni mieszkańcy, jakich pełno w tym mieście. Nieprawdaż?
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 27-06-2008 o 00:00.
|