Karczma była taka jakiej się spodziewał. Nic szczególnego. Chociaż nie. Nikt się nie bił ani nie rozpoczynał burd. To było dziwne. Przecież to standard w karczmach. Jeśli się jeszcze nie zaczęło to się dopiero zacznie, tylko gdy kilka osób przeholuje z alkoholem. To była kwestia czasu. Wzrok Wanalda przyciągnął szczególnie ten kościotrup zwisający z sufitu. Widać było że został zabity przez potwora, nie przez człowieka, na co rycerz pozwolić by nie mógł, chociaż tego potwora też z chęcią by zabił. Tak dla zasady, żeby uwolnić tą świętą ziemię od pomiotu zła.
- Dziękuję Pani, lecz mam osobistą sprawę do karczmarza - powiedział tak jak przystało mówić do damy. Udał się w stronę karczmarza. - Niech Cię błogosławi Dzień Ostateczny! - rzekł z powagą do karczmarza. - Ja w sprawie ogłoszenia. Trzeba kogoś znaleźć. Mógłbyś opowiedzieć mi szczegóły tej misji wielmożny gospodarzu? - zapytał uprzejmie.
__________________ I widzisz, Geralt, niekiedy bywa tak, że Bardzo Wielkie Zło chwyci cię za gardło i powie: "Wybieraj, bratku, albo ja, albo tamto, trochę mniejsze". |