Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2008, 18:48   #144
Josonosimiti
 
Reputacja: 1 Josonosimiti nie jest za bardzo znany
- No, i nareszcie wolny ! -
Estre uśmiechnął się, nieco głupkowato mrużąc przy tym znacznie oczy. Wciągnął dłoń, w stronę małej istoty i pogłaskał ją po główce pokrytej licznymi twardymi wypustkami. Troll wyraźnie szybko się oswoił z elfem, mimo dalszej nieufności co do reszty drużyny. Być może tutejsze życie sprawiło, że znał elfy od dawna. Ale skąd u demona mógłby znać elfy takie jak Estreiche?

- Wracajmy już lepiej. Za mną! - Estre kiwnął nieznacznie głową i schylił po swój falchion, który zostawił na ziemi.
Patrzył na trolla, wyczekując jakiejś reakcji - strachu. Stworzonko jednak stało spokojnie i zdawało nie zwracać uwagi na poczynania elfa. Estre już pewnie sięgnął po broń i schował ją pod płaszczem. Chwilę potem szedł za przewodnikiem poprzez ciemny las. Stąpał pewnie, mimo zmęczenia i przemoczenia.

Artesen... Wreszcie na miejscu. Estreiche nie za bardzo wie którędy dojść do siedziby architektów, więc podąża za resztą. W pełnym skupieniu obserwuje ulice które mijają aby pamiętać gdzie się znajdują. Nagle coś rozbija jego koncentrację. Coś w okolicach jego lewej nogi. Estre spuszcza wzrok. To tylko troll. Ciągle trzyma się blisko elfa i jest wyraźnie zaniepokojony widokiem ludzi.

Gdy dotarli na miejsce, przywitał architekta ciepłym uśmiechem. Jego dotychczasowy kompan wypatrzył sobie dobre miejsce. Widocznie dom trolla był właśnie tutaj.
"Śmieszne to wszystko. Będzie im potrzebny jakiś budowniczy, bo troll nie jest wielkości psa, przez całe swoje życie." Estre zaśmiał się w duszy.

- Wiem gdzie możemy przenocować, w zamian za naprawdę niewielki wysiłek. Chodzicie za mną. - Elf liczył na reakcje bez wahania. Taką otrzymał. Wiedział teraz, że drużyna mu w miarę ufa i pozwala tymczasowo przejąć pałeczkę.

Estre szedł prosto przed siebie wychodząc z siedziby architektów i skręcił dopiero w piątą uliczkę. Minął kilka domów i zatrzymał się przed sporym budynkiem. Wszędzie walały się wióry, deski, skrawki drewna oraz narzędzia. Zrobił głupią minę i starał się ogarnąć wzrokiem cały ten bałagan.
– Nie w takim stanie zostawiłem ten warsztat... - Powiedział sam do siebie.
Gdy zobaczył stolarza uśmiechnął się i przywitał.
– Witaj mistrzu! Pewnie nie spodziewałeś się, że przyprowadzę taką wesołą gromadkę. -
Jedną ręką wskazał drużynę stojącą za jego plecami, a drugą głaskał się po karku.
– Powiedz mi co tu się stało? Skąd ten cały bałagan? -
- Była tu dziś niezła impreza, pijani przyleźli i nabałaganili! Czasem żałuję, że mamy tu ten burdel! Hałasy, te ich światła, fajerwerki!... -
– Wspólnymi siłami szybko uporamy się z brudem! - Rzekł optymistycznie Estreiche i odwrócił się do towarzyszy.
– No to co? Do roboty ! Jak szybko zaczniemy, skończymy zanim ktokolwiek powie „Stopy Funghrimma śmierdzą jak, oddech stu bagiennych hydr” Bez obrazy oczywiście. -

Praca poszła szybko i sprawnie. Estreiche leżał już na swoim posłaniu. Jego płaszcz i koszula suszyły się rozwieszone na haku. Rozmyślał nad całym dniem. Długim dniem, który już właściwie się skończył. A on nadal żył...

Estre zawsze chciał znać swoje pochodzenie, wiedzieć dlaczego został sam i co znaczą jego zdolności. Odkąd zobaczył lustro chciał również wiedzieć co oznacza symbol na jego policzku.
Marzył w myślach, że pyta się któregoś z władców tego świata, o wszystko co mu leży na sercu.
Ale bał się... Po prostu się bał to uczynić. Bał się prawdy która może zabić jego nadzieję na potwierdzenie dziecięcych marzeń, o rodzie wysokich elfów, korzeniach sięgających początków i szansach na odnalezienie tego, na przebudzenie pradawnych mocy, które śpią i czekają na niego.
O naznaczeniu...
Ostatnimi czasy zabijał sam siebie, wmawiając sobie, że świat jest na tyle piękny tylko w opowiadaniach.
Coraz częściej twierdził, że jest Po prostu zwykłym leśnym elfem, o którym zapomniał cały świat.
Jest nikim... Ziarenkiem piasku na pustyni. Kroplą wody w oceanie. Zaledwie świecą w morzu ognia. To go bolało, ale również pomagało podjąć działanie. W końcu się przełamał. Nie miał sił dłużej z tym czekać.

– Mistres... Ty która władasz chaosem. Ty która wiesz więcej niż każdy mędrzec. Zwracam się do ciebie... ja Estreiche. Verion mówił, że we mnie coś widzisz. Zauważasz, że jestem inny...
Wyjaw mi tajemnicę mego pochodzenia. Nawet nie znam swojego prawdziwego imienia. Dręczy mnie to odkąd pamiętam. Każda chwila spędzona nad rozmyślaniami o życiu zamienia się w lata, co sprawia, że cierpię wiecznie. Chce wiedzieć na ten temat wszystko co ty i ty wiesz...
Odpowiedz na prośbę, a stawie się na twoje wezwanie. Igram z potężną mocą... Ale czymże ona jest wobec nicości, którą się powoli staję... -
 
Josonosimiti jest offline