| Ghrazzan
Strażnicy przystanęli w miejscu, wpatrując się w ciebie z otwartymi ustami. Przypominali trzy utuczone świnie w ubraniach. Dowódca patrolu zająknął się i zaczął;
- Przyłbica to jest taka zasłona w heł... - dopiero po chwili się zreflektował. - Zaraz... myślisz, żeś sprytny? Ty <cenzura>, zaraz zginiesz! A z pierdla nie wyjdziesz do końca swoich dni.
Panowie strażnicy ponownie cię otoczyli, tym razem wyjęli drewniane pałki zza pasa, a sposób w jaki je trzymali wskazywało na ich doświadczenie w posługiwaniu się tą bronią. Jakaś kobieta krzyknęła piskliwie;
- Tutaj zaraz poleje się krew!
Wokół ciebie zaczęli zbierać się mieszkańcy, spragnieni obejrzenia zbliżającego się widowiska. W tym zafascynowani zamieszaniem skośnoocy turyści z Krumgaru.
- Na swiętego braciska Kaspena, burmistsu! - z tłumu wynurzyły się dwie postacie - w szarym habicie ze srebrnymi ozdobami i druga w szatach jakie nosili rządcy miast - głos należał do owego kapłana. - Za chwile dojdzie tu do aktu lincu!
Strażnicy zatrzymali się przed zadaniem ciosu. Surowy głos burmistrza nakazał rozejście się tłumu, następnie zwrócił się do siepaczy.
- Co to ma znaczyć?! Chcecie zatłuc człowieka na środku miasta... STOLICY prowincji?!! - krzyknął.
- Panie burmistsu, prose spojzeć na posturę tego cłeka - szepnął do ucha burmistrzowi kapłan. - Takich sukamy...
Kapłan był elfem o jasnej skórze, długich, spiczastych uszach i szarych włosach. Przez usta przechodziła mu paskudna szrama, co mogło powodować jego seplenienie. Burmistrz był człowiekiem dobrze zbudowanym, niewysokim, o ciemnej skórze. Spoglądał na scenę swoimi zimnymi oczyma.
Dowódca zrozumiał, że na szali waży się przyszłość jego dobrze płatnego stanowiska, więc uspokoił się i schował za pas swoją broń.
- Panie burmistrzu, ten człowiek zabił tego poborcę... - zaczął niewinnym głosem.
- Wiem o jego śmierci! I tak miał dzisiaj trafić na szafot, więc ten człowiek nas jedynie wyręczył - przerwał surowo burmistrz. - Wracać na posterunek... później się policzymy...
Potem podszedł do ciebie i powiedział;
- Drogi przybyszu, czy byłbyś chętny na szklaneczkę przedniego wina w pobliskiej tawernie, do której właśnie z kapłanem Kaspena zmierzaliśmy?
Położył rękę na plecach i wskazał w dół uliczki.
- Proszę, mam dla ciebie ważne... i dobrze płatne zadanie.
- I tam się umyjes... - dodał elficki kapłan lekko się kłaniając. Abd Amd Amal Abdul
Barman oparł się o ladę. Odstawił kufel i spojrzał swoimi wąskimi oczyma w twoją twarz.
- Słuchaj, młody - rzekł sykliwie po hebrajsku. - Czy ja wyglądam na informację turystyczną? Co ty oczów nie masz? Wszystko jest tutaj w centrum, na przedmieściach są jedynie domy mieszkalne... i specjalne usługi dla zainteresowanych oraz wtajemniczonych. Teraz zjeżdżaj, bo nie jesteś sam w tawernie.
Kradzież rzeczy od handlarza i zielarza uszła ci na sucho. Większość przedmiotów, które złodziej ukradł, była bezużyteczna. Ten jednak nie mógł o tym wiedzieć.
Powracając do tawerny napotkałeś zmierzające w to samo miejsce grupę dziwacznie ubranych osobników różnej rasy. W karczmie zrobiło się tłoczniej, tak że przy stołach brakowało miejsca.
- Kiedy wreszcie powiedzą o co chodzi... - denerwował się jeden z jegomościów. Sir Archibald Hammerhead
Ulryk zaśmiał się głośno;
- To prawda, byłem kiedyś potężnym wojownikiem jak ty - rzekł. - Jednak czas pokonuje nawet największe rzeczy, również ciebie pokona.
Na wiadomość o pozostawieniu przesyłki przy tawernie, Ulryk nieco się zasępił.
- Nie powinieneś był... wprawdzie mieszkańcy Gros Ventre należą do tych zdyscyplinowanych, to jednak ostatnimi czasy zbiera się tutaj coraz więcej zagranicznych szumowin.
Starzec odwrócił się i dodał;
- Chodźmy, a po drodze opowiesz mi co tam u starego Krago - powiedział, a po chwili dodał ciszej. - Ma kłopoty, prawda? Musi mieć skoro zamówił... Nie, to już nie mój problem co z tym zrobi.
Wbrew temu co powiedział, przystanął i oparł się o ścianę. Wciąż szeptał do siebie;
- Nie... Krago nie może być tak głupi i lekkomyślny... Lecz ludzie się zmieniają
Zwrócił się w twoją stronę. W jego oczach pojawił się niepokój;
- Chodźmy natychmiast do tawerny, mam ci coś ważnego do powiedzenia... I niech mnie cholera, jeśli nie zmienisz swojego nastawienia do pracodawcy... Wanald
Istotnie, jakoś nikt nie palił się do burdy. Nawet okna nie były wybite, a sprzęty nie wyglądały na wielokrotnie naprawiane. Ta karczma musiała być inna niż wszystkie.
Karczmarz, po obsłużeniu kilku klientów, spojrzał na ciebie z pobłażaniem;
- A myślisz, że daszszszsz radę? - syknął w odpowiedzi. - Bo wyglądasz jakby cię mogła zdmuchnąć pierwsza lepsza mantykora. Zresztą, ten co ogłaszał pewnie szuka podobnych straceńców.
Tutaj wskazał na wiszącego rycerza.
- Ten myślał, że da sobie radę z bobołakiem terroryzującym okolicę. Jak widzisz, nie dał.
Zaśmiał się groźnie, szczerząc szpilkowate zęby. Ponownie powiedział;
- Zaraz przybędzie burmistrz i poda szczegóły zadania, a ty usiądź i zamów coś... oczywiście nic nie sugeruję, ale mamy świetną żytnią wódkę z północy. Argor
Starzec rozpoczął rozmowę z rycerzem, nie dbając o twoje słowa sprzeciwu. Na wpół przytomnie kierowałeś się w stronę tawerny. Natrafiłeś bardzo łatwo, gdyż szyldy reklamujące karczmę wisiały na każdym rogu.
W środku panował przyjemny chłód, mimo dość dużej liczby przeróżnych osób. Wolnych stolików już nie było, a liczba wolnych krzeseł zaczęła się zmniejszać.
Ogólnie (jak pisałem wcześniej) karczma była schludna, nie wyglądała na często niszczoną. Z sufitu na sznurach zwisał opancerzony szkielet, ze śladami uderzeń potwora.
Karczmarz był tęgim jaszuroczłekiem o złośliwym wyrazie twarzy (o ile to w przypadku tej rasy możliwe).
W tym momencie wpadł do środka błękitnowłosa kobieta. Po aurze jaką emanowała, stwierdziłeś, że to silna mocą czarodziejka wody. Ubrana była w szaty przyznawane wyższym magom.
- Słuchajcie! Nikt nie widział księgi "Scriptura Magiciana"? - powiedziała szybko z wyraźnym niepokojem w głosie. - Ktoś ukradł ją rano z książęcego pałacu! Jeśli ktoś widział taką, proszę o zgłoszenie się do sekretarza w pałacu. To bardzo ważne!
Spojrzała z nadzieją po zebranych, lecz pokręciła głową i pobiegła dalej. |