Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2008, 22:28   #13
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Ghrazzan
Strażnicy przystanęli w miejscu, wpatrując się w ciebie z otwartymi ustami. Przypominali trzy utuczone świnie w ubraniach. Dowódca patrolu zająknął się i zaczął;
- Przyłbica to jest taka zasłona w heł... - dopiero po chwili się zreflektował. - Zaraz... myślisz, żeś sprytny? Ty <cenzura>, zaraz zginiesz! A z pierdla nie wyjdziesz do końca swoich dni.
Panowie strażnicy ponownie cię otoczyli, tym razem wyjęli drewniane pałki zza pasa, a sposób w jaki je trzymali wskazywało na ich doświadczenie w posługiwaniu się tą bronią. Jakaś kobieta krzyknęła piskliwie;
- Tutaj zaraz poleje się krew!
Wokół ciebie zaczęli zbierać się mieszkańcy, spragnieni obejrzenia zbliżającego się widowiska. W tym zafascynowani zamieszaniem skośnoocy turyści z Krumgaru.
- Na swiętego braciska Kaspena, burmistsu! - z tłumu wynurzyły się dwie postacie - w szarym habicie ze srebrnymi ozdobami i druga w szatach jakie nosili rządcy miast - głos należał do owego kapłana. - Za chwile dojdzie tu do aktu lincu!
Strażnicy zatrzymali się przed zadaniem ciosu. Surowy głos burmistrza nakazał rozejście się tłumu, następnie zwrócił się do siepaczy.
- Co to ma znaczyć?! Chcecie zatłuc człowieka na środku miasta... STOLICY prowincji?!! - krzyknął.
- Panie burmistsu, prose spojzeć na posturę tego cłeka - szepnął do ucha burmistrzowi kapłan. - Takich sukamy...
Kapłan był elfem o jasnej skórze, długich, spiczastych uszach i szarych włosach. Przez usta przechodziła mu paskudna szrama, co mogło powodować jego seplenienie. Burmistrz był człowiekiem dobrze zbudowanym, niewysokim, o ciemnej skórze. Spoglądał na scenę swoimi zimnymi oczyma.
Dowódca zrozumiał, że na szali waży się przyszłość jego dobrze płatnego stanowiska, więc uspokoił się i schował za pas swoją broń.
- Panie burmistrzu, ten człowiek zabił tego poborcę... - zaczął niewinnym głosem.
- Wiem o jego śmierci! I tak miał dzisiaj trafić na szafot, więc ten człowiek nas jedynie wyręczył - przerwał surowo burmistrz. - Wracać na posterunek... później się policzymy...
Potem podszedł do ciebie i powiedział;
- Drogi przybyszu, czy byłbyś chętny na szklaneczkę przedniego wina w pobliskiej tawernie, do której właśnie z kapłanem Kaspena zmierzaliśmy?
Położył rękę na plecach i wskazał w dół uliczki.
- Proszę, mam dla ciebie ważne... i dobrze płatne zadanie.
- I tam się umyjes... - dodał elficki kapłan lekko się kłaniając.

Abd Amd Amal Abdul
Barman oparł się o ladę. Odstawił kufel i spojrzał swoimi wąskimi oczyma w twoją twarz.
- Słuchaj, młody - rzekł sykliwie po hebrajsku. - Czy ja wyglądam na informację turystyczną? Co ty oczów nie masz? Wszystko jest tutaj w centrum, na przedmieściach są jedynie domy mieszkalne... i specjalne usługi dla zainteresowanych oraz wtajemniczonych. Teraz zjeżdżaj, bo nie jesteś sam w tawernie.

Kradzież rzeczy od handlarza i zielarza uszła ci na sucho. Większość przedmiotów, które złodziej ukradł, była bezużyteczna. Ten jednak nie mógł o tym wiedzieć.

Powracając do tawerny napotkałeś zmierzające w to samo miejsce grupę dziwacznie ubranych osobników różnej rasy. W karczmie zrobiło się tłoczniej, tak że przy stołach brakowało miejsca.
- Kiedy wreszcie powiedzą o co chodzi... - denerwował się jeden z jegomościów.

Sir Archibald Hammerhead
Ulryk zaśmiał się głośno;
- To prawda, byłem kiedyś potężnym wojownikiem jak ty - rzekł. - Jednak czas pokonuje nawet największe rzeczy, również ciebie pokona.
Na wiadomość o pozostawieniu przesyłki przy tawernie, Ulryk nieco się zasępił.
- Nie powinieneś był... wprawdzie mieszkańcy Gros Ventre należą do tych zdyscyplinowanych, to jednak ostatnimi czasy zbiera się tutaj coraz więcej zagranicznych szumowin.
Starzec odwrócił się i dodał;
- Chodźmy, a po drodze opowiesz mi co tam u starego Krago - powiedział, a po chwili dodał ciszej. - Ma kłopoty, prawda? Musi mieć skoro zamówił... Nie, to już nie mój problem co z tym zrobi.
Wbrew temu co powiedział, przystanął i oparł się o ścianę. Wciąż szeptał do siebie;
- Nie... Krago nie może być tak głupi i lekkomyślny... Lecz ludzie się zmieniają
Zwrócił się w twoją stronę. W jego oczach pojawił się niepokój;
- Chodźmy natychmiast do tawerny, mam ci coś ważnego do powiedzenia... I niech mnie cholera, jeśli nie zmienisz swojego nastawienia do pracodawcy...

Wanald
Istotnie, jakoś nikt nie palił się do burdy. Nawet okna nie były wybite, a sprzęty nie wyglądały na wielokrotnie naprawiane. Ta karczma musiała być inna niż wszystkie.
Karczmarz, po obsłużeniu kilku klientów, spojrzał na ciebie z pobłażaniem;
- A myślisz, że daszszszsz radę? - syknął w odpowiedzi. - Bo wyglądasz jakby cię mogła zdmuchnąć pierwsza lepsza mantykora. Zresztą, ten co ogłaszał pewnie szuka podobnych straceńców.
Tutaj wskazał na wiszącego rycerza.
- Ten myślał, że da sobie radę z bobołakiem terroryzującym okolicę. Jak widzisz, nie dał.
Zaśmiał się groźnie, szczerząc szpilkowate zęby. Ponownie powiedział;
- Zaraz przybędzie burmistrz i poda szczegóły zadania, a ty usiądź i zamów coś... oczywiście nic nie sugeruję, ale mamy świetną żytnią wódkę z północy.

Argor
Starzec rozpoczął rozmowę z rycerzem, nie dbając o twoje słowa sprzeciwu. Na wpół przytomnie kierowałeś się w stronę tawerny. Natrafiłeś bardzo łatwo, gdyż szyldy reklamujące karczmę wisiały na każdym rogu.
W środku panował przyjemny chłód, mimo dość dużej liczby przeróżnych osób. Wolnych stolików już nie było, a liczba wolnych krzeseł zaczęła się zmniejszać.
Ogólnie (jak pisałem wcześniej) karczma była schludna, nie wyglądała na często niszczoną. Z sufitu na sznurach zwisał opancerzony szkielet, ze śladami uderzeń potwora.
Karczmarz był tęgim jaszuroczłekiem o złośliwym wyrazie twarzy (o ile to w przypadku tej rasy możliwe).
W tym momencie wpadł do środka błękitnowłosa kobieta. Po aurze jaką emanowała, stwierdziłeś, że to silna mocą czarodziejka wody. Ubrana była w szaty przyznawane wyższym magom.
- Słuchajcie! Nikt nie widział księgi "Scriptura Magiciana"? - powiedziała szybko z wyraźnym niepokojem w głosie. - Ktoś ukradł ją rano z książęcego pałacu! Jeśli ktoś widział taką, proszę o zgłoszenie się do sekretarza w pałacu. To bardzo ważne!
Spojrzała z nadzieją po zebranych, lecz pokręciła głową i pobiegła dalej.
 
Terrapodian jest offline