Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2008, 20:52   #5
Kolmyr
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
Matthew

Kokaina... sam fakt trzymania jej w dłoni sprawiał że czułeś się silniejszy choc jednocześnie uświadamiało Ci to Twoje słabości... Dobrze wiedziałeś że nigdy nie będziesz całkowicie wolny od narkotyków... Takie życie nałogowca... Ciągła konieczność samokontroli i ciągła walka z tą słodką słabością... Nie raz po tym jak rzuciłeś ten cały syf łapałeś się na tym, że podczas gorszego dnia nie marzyłeś bardziej o czymkolwiek innym niż o kwasie czy innym podobnym syfie... Do tej pory udawało Ci sie odpychać takie myśli teraz jednak gdy towar pchał Ci się sam w ręce w dodatku w takiej sytuacji... Nie wyrzuciłeś jej jednak tak jak powinieneś. Kiedyś Triss dała Ci trochę koki do "skosztowania" jak to ujęła... wciągnąłeś białą ścieżkę wprost z jej nagiego uda... Efekt był całkiem niezły... Myślałeś szybciej.. do tego czułeś się panem świata... Jakbyś nie bał się niczego i mógł przenosić góry... Wszystko było żywsze i szybsze... ahh ta słodka Euforia... Prawdopodobnie to był jeden z najlepszych stosunków jakie przeżyłeś. Potem było już tylko coraz... dziwniej? Ale nie ważne... Odepchnąłeś te wspomnienia i w tej samej chwili usłyszałeś dźwięk z pokoju nieopodal. Ktoś się tam poruszał, może skradał? Schowałeś Torebkę do kieszeni a jej miejsce w Twej dłoni zastąpił nóż. Półmrok w jakim się znajdowałeś nie sprzyjał działaniu czy nawet myśleniu jednak dość szybko podjąłeś decyzję. Powoli i ostrożnie zakradłeś się do drzwi by nie zdradzić swej obecności tak jak ewentualny napastnik. W dzieciństwie nauczyłeś się jak poruszać się bezszelestnie by nie obudzić śpiącego ojca... Gdy podszedłeś już do drzwi wyważyłeś je z kopniaka. Lekko spróchniałe drewno łatwo ustąpiło i drzwi z impetem upadły na podłogę mieszkania. Wtem... nie nic się o dziwo nie stało. Ani świra z nożem ani nic innego w tym guście. Odskoczyłeś a nóż uderzył w pustą przestrzeń przed Tobą. Ot zwykły przedpokój z tandetnym stolikiem i dwoma parami drzwi na lewo i prawo, tym razem otwartymi. Przez te na prawo sączyło się słabe światło jakby przez jakąś szparę? Choć wyglądało jak światło dzienne było jakby nieco przytłumione. Skąd pochodził ów dźwięk? Jeśli ktoś tam był to zapewne krył się teraz w jednym z pomieszczeń i czekałł na moment Twej nieuwagi...



Alex

-Matthew, jeśli to jakiś pierdolony żart... Lepiej, żebyś mi się na oczy nie pokazywał – powiedziałeś ni to sam do siebie, ni to do pustego pomieszczenia.

Tak czy inaczej odpowiedź nie padła. Podszedłeś do drzwi z wyciągniętą bronią i nacisnąłeś klamkę. Gdy drzwi się otworzyły usłyszałeś głośny hałas, momentalnie odskoczyłeś i wycelowałeś w nie pistolet, dopiero teraz rozpoznałeś w dźwięku coś mechanicznego jakby praca jakichś maszyn jednak zdecydowanie zbyt głośna. Drzwi same otworzyły się do końca uderzając o ścianę. Zobaczyłeś pracującą maszynerię odpowiedzialną za ustawianie kręgli na swe miejsca, zapewne ciągnęła się wzdłuż całej ściany. Tylko czemu wyła tak głośno u licha?! Kręgle na torach posłusznie zaczęły wracać na swoje miejsce a po chwili gdy wszystkie były już poustawiane praca maszyn ustała. Dziwna synchronizacja... To raczej niemożliwe żeby urządzenie reagowało na naciśnięcie klamki... Chociaż nie było to pod względem technicznym niemożliwe. Gdy było już cicho usłyszałeś jakby coś spadło na ziemię jakiś metalowy przedmiot a potem jakiś chrobot. Zajrzałeś szybko do środka ale jedyne co zdążyłeś dostrzec to para butów znikająca w szybie wentylacyjnym na lewo. Metalowy przedmiot, który narobił spadając hałasu, to zapewne klapa, która leżała pod owym miejscem. Podbiegłeś tam i wycelowałeś w szyb niczego jednak nie było już widać... Nic już też nie usłyszałeś mimo iż stałeś chwilę nasłuchując. Co u licha tam się działo ? Ktoś chyba ukrył się w szybie ale czemu? I jak tam wlazł? Strop był tak wysoko że nie dałoby rady tam podskoczyć a nie widziałeś niczego po czym można by się było wspiąć... Nieopodal stała co prawda szafka z narzędziami ale wydawała się znajdować w zbyt dużej odległości by mogła posłużyć do tego celu. Z drugiej strony korytarza widziałeś drzwi zapewne było to coś na kształt tylnego wyjścia.
Dopiero teraz dostrzegłeś dalszy ślad krwi na ścianie od miejsca gdzie przechodził przez drzwi prowadził przez ścianę właśnie do klapy nad Tobą... Jeśli ten gość tak krwawił to dostanie się tam graniczyło z cudem a jeśli kogoś tam wtargał to też musiałbyś jakimś zasranym Supermanem...



Hope

Jak dobrze że ktoś zostawił Ci Twój towar. Jedna ścieżka i od razu poczułeś się lepiej. Wszystko było o wiele klarowniejsze nawet pomimo tej przeklętej mgły... Wróciłeś do altanki-ogniska i przyczaiłeś się w jej pobliżu częściowo ukryty przez jedną z wystających za bardzo gałęzi. Trawa drażniła Cię niesamowicie dlatego co chwila się wierciłeś i zmieniałeś pozycję. Leżałeś tak chwile zastanawiając się nad możliwymi odpowiedziami na pytania jakie sobie wcześniej zadałeś jednak nie mogłeś jakoś wpaść na nic sensownego... Mgła nie miała chyba zamiaru się rozproszyć a nawet przeciwnie wydawało Ci się że gęstnieje. Wtem... usłyszałeś w oddali jakiś ryk coś jakby wycie rannego zwierzęcia na sawannie... Co do cholery? Chwilę potem usłyszałeś jakiś szelest. Jakby coś przedzierało się przez chaszcze. Może to faktycznie jakiś zbłąkany jeleń albo inne cholerstwo. Uważnie patrzyłeś przed siebie gdyż z Tamąd pochodziły odgłosy. Z czasem stawały się coraz głośniejsze a wiec ich źródło musiało się zbliżać do Ciebie. Może powinieneś uciekać... Nie. Zachowałeś zimną krew i postanowiłeś czekać dalej w ukryciu. Nagle szelest ucichł. Wtedy to zobaczyłeś. Ciemny kształt za mgłą... Jakby... średniego wzrostu otyły kulejący człowiek. Zatrzymał się jakieś 5 metrów przed Tobą i... przyglądał Ci się?! Przeszedł Cię dreszcz. Przecież nie mógł Cię widzieć w tej mgle!!! Przekrzywił głowę na lewo i stał tak kilka sekund po czym wydał z siebie ten potworny ryk jaki słyszałeś na początku. Aż zmroziło Ci krew w żyłach. Zaczął się oddalać tam skad przyszedł. Na szczęście to zrobił. Chociaż cały czas trzymałeś rękę na gnacie to byłeś zbyt zaskoczony i przerażony by go użyć... Już po chwili wszelkie dźwięki ucichły...
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline