„Co ty szczylu wiesz o mojej pracy.” – pomyślała Axel, taksując wzrokiem młokosa. „Takich to się u nas zjada na śniadanie...”
Gdy Willis zniknął we wnętrzu knajpy rzuciła na budę jedno pogardliwe spojrzenie i wsiadła na siodełko motoru, zapuszczając silnik. Wdychając słodki zapach palonej, marnej benzyny ,Axel poczuła w brzuchu znajomy ucisk podniecenia na myśl o wytropieniu kolejnej bestii i zmiecenia jej z powierzchni ziemi. Tak, kolejna kreatura która nie zasługiwała na dalsze pędzenie swojej marnej egzystencji. -No to w drogę, kurs –Atlanta. –mruknęła ni to do siebie, nie to do maszyny i odjechała, zostawiając za sobą szaro-bury tuman kurzu. |