Ja też gotuję. Redone i Lhiannan mogą poświadczyć.
Wezmę sznurek (długi i mocny), latarkę milion kandeli na akumulator, menażkę, jakiś termos, piłę, może jakiś młotek (choć mam daleko i nie chce mi się tachać ciężaru - więc może raczej siekierkę - i przytnę coś, i porąbię drewno, i gwoździa wbiję). To wszystko to zbiorowego użytku.
Niestety nie udało się załatwić namiotu wojskowego - a może i dobrze - nie wiadomo jakobym go przetransportował.
Myślę, że saperka też by się przydała. Co prawda wilczych dołów nie będziemy robić, ale system odprowadzający wodę z namiotów - warto. |