Giovanni uśmiechnął się do własnej myśli. Był wyraźnie zadowolony ze swojej gadki i jej efektu. Gdy rozległ się huk rozmontowywanej lodówki ruszył za Philippe. Wolał mieć go na oku. Usłyszał jeszcze zawołanie Rikarda i podążył wzrokiem za jego spojrzeniem.
- Wygląda na to, że nie wszyscy opuścili to miejsce.
- Tak, tak.- Zaczął po niemiecku i dorzucił kolejną sentencję, rozdeptując kość po drodze do sąsiedniego pomieszczenia. - Memento Mori…
Zaniósł się chichotem, kiedy zobaczył konserwy.
- Swoją świetność musiały przeżywać za czasów polsko-ukraińskiego Euro. Pamiętacie tą, hihihi, aferę cateringową? Jadłem kiedyś coś takiego. Piętnaście lat po terminie. Bezbarwna breja bez smaku i o mdłym zapachu, ale wartości odżywcze jakieś tam ma. Mamy szczęście, jeszcze z pięć lat i sama by odpełzła. Może stąd ten łańcuch? Żeby zatrzymać ją w środku?
Tą porcję czarnego humoru przerwał hałas z góry. Stanął na progu, tak żeby mówić do osób w obu pomieszczeniach.
- Słyszeliście? To nie brzmiało jak ten chłopak, który poszedł zająć pokój…
Narracja
Rozległ się kolejny dźwięk. Coś jakby wrzask, a raczej skrzek przemieszany ze szlochem. Tym razem Maxowi udało się ustalić kierunek. Zatrzaśnięte drzwi przy samych schodach, naprzeciw łazienki.
[MEDIA]http://rajdandrzejkowy.googlepages.com/apocalyptica3.mp3[/MEDIA]