Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2008, 14:44   #147
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Barbak siedział na ziemi w izdebce u stolarza. Drużyna składająca się z bardziej lub mniej barwnych postaci ponownie była razem. Ork omiatał ich wzrokiem, zastanawiając się nad tym gdzie poniosą go teraz nogi, gdzie jego Pan karze mu teraz podążyć? Co zrobić? Jak mawiał pewien mądry niziołek: „Trzeba uważać, gdy wychodzi się z domu, albowiem nigdy nie wiadomo gdzie poniosą Cię nogi”. Do niedawna, Barbak nie zdawał sobie w pełni sprawy jak głębokie było to stwierdzenie. Siedział teraz w zupełnie innej rzeczywistości, w zupełnie innym świecie, z istotami, które stały się dla niego bardzo bliskie, którym bez wahania był gotów powierzyć swoje rzycie (no może prawie wszystkim). Zastanawiał się również nad przebiegiem wydarzeń dnia dzisiejszego, nad walką jaką przeszedł. Zastanawiał się w którym momencie popełnił błąd i doszedł do wniosku, ze w czasie walki nie popełnił go wcale. Jedynym błędem było przystąpienie do samej potyczki, miast zabranie swego zielonego siedzenia byle dalej gdy było to jeszcze możliwe. Teraz siedział pobandażowany przez Kejsi. Obok niego siedział Fungrimm dziwnie przygnębiony po stracie swego topora. Ork zastanawiał się czy w jakiś sposób nie pocieszyć przyjaciela... domyślał się jednak, że w tej chwili krasnolud powinien pozostać sam ze swymi myślami.. zapewne było to lepsze tak dla nie go jak i samego Barbaka. Tak, dzień wczorajszy....
... Ork przerzucił nas sobą przeciwnika i z ulgą stwierdził, że jego ciało bezwładnie poszybowało ku płomieniom. Nie myśląc wiele ujął Maleństwo i wycelował je w kolejnego rywala. Miał szanse załatwić sprawę raz na zawsze, mógł jednym celnym strzałem ocalić przyjaciela, i jednocześnie ustalić w jakiś sposób wynik tego starcia, fakt potem był jeszcze Azmaer, ale na pewno w jakiś sposób by z tego wyszli. Zawsze im się udawało. Dlaczego nie miało by się udać teraz?

Nie udało się. Do końca swego marnego, zielonego żywota Barbak zapamięta, że wrzucanie piekliszczy demoniszczy do palących się pomieszczeń absolutnie nic nie daje. Zapamięta również, że obracanie się tyłem do płonących pomieszczeń, w których piekliszcza się znajdują jest co najmniej nieroztropne. Coś z czym walczyli i co pozornie przed chwilą miało się palić, nie tylko nie paliło się, ale jeszcze wskoczyło Barbakowi na plecy, gdy ten składał się do strzału. Wytrącony z równowagi Ork wypuścił strzałę. Ta nie tylko nie trafiła w cel, a jeszcze przeleciała niepokojąco blisko Fungrimm’a. W chwili gdy to się jednak stało Ork nie miał najmniejszych szans na zastanawianie się nad tym. Został bezceremonialnie sprowadzony do parteru, skopany, poturbowany.... słowem pokazano mu gdzie jego miejsce. Rozmowa z Azmaer’em nie przyniosła zamierzonych skutków, zresztą jak miało by być inaczej, z Orka był naprawdę kiepski kłamca. Lokal opuścił w tempie ekspresowym, lądując boleśnie na bruku. Chwil kilka potem tą samą trajektorią szybował krasnolud.

Gdy siedzieli na bruku, Barbak dostrzegł kogoś, kogo winien dostrzec dożo wcześniej. Warg, spuścił głowę i węszył. Ork spiął się w sobie i od razu zrozumiał, że nie ma w tej chwili najmniejszych szans na zrobienie czegokolwiek. Czół każdy centymetr swego ciała. Każda jego część bolała w większym lub mniejszym stopniu. Warg węszył. Jeśli zaatakuje nie dość, ze nie będę w stanie go złapać, to jeszcze najprawdopodobniej skończę jako jego przekąska... Po tym jednak co działo się przed kilkoma chwilami, Warg stawał się być co najmniej zabawnym zagrożenie. Zwierze jednak nie zaatakowało, obróciło się i powolnym krokiem, jakby smutne odchodziło. Ork poczuł ukłucie w sercu. Nie wiedzieć dlaczego, ale zawsze smutek zwierząt bolał go. Chciał się zerwać, chciał gonić wilka. Nie dał jednak rady. Jego ciało w żaden sposób nie chciało z nim współpracować.
- Poczekaj! Zostań ze mną! Krzyknął słabo. Jednak czarnego kształtu już nie było.

Warto było? Panie? Czy było warto? Pomagając jednemu stworzeniu, uczyniłem coś, czego nie zrobiłbym przenigdy. Panie mój! Boli mnie chyba każdy mięsień mojego ciała, bolą mnie nawet oczy i włosy. Mam nadzieje że to poświęcenie, będzie czemuś służyło. Almanakh! Pani! Niech to co zrobiłem przez ostatnie kilka godzin pomoże Twemu wybrańcowi. Proszę cię, nie proś mnie więcej o coś takiego. Błagam, nie proś mnie więcej. Jedno kłamstwo, jeden uczynek pociąga za sobą następny i kolejny. Każdy z nich jest coraz gorszy, a każdy kolejny wzywa, kusi do kolejnych. Światło jest mi zbyt drogie, abym je opuścił. Błagam nie proś mnie o to więcej. Palladine! Wybacz proszę o to co uczyniłem.

Wraz z karłem włócząc się po mieście w końcu trafili do warsztatu stolarza, w końcu też trafili do przyjaciół.

- Barbak, Barbak! Waldorff! Co się stało!? Fuuuu, piliście! Niuch niuch, feeee spalenizna! Co wyście wyprawiali!?

Ork nie spodziewał się, że ucieszy się tak bardzo na widok małej chimery. Nie spodziewał się też że będzie posądzony o sprawy tak przyziemne jak pijaństwo. Nie był jednak w stanie się kłócić. Marzył o tym aby ułożyć się dosłownie gdziekolwiek, marzył aby odpłynąć w sen. Nie mógł, Kejsi przyniosła bandaże. Opatrzyła tak jego jak i Fungrimm’a z matczyną wręcz troską. Gdy Ork przypominał bardziej mumię, niż siebie samego, wdzięczny za pomoc ucałował dłonie Kejsi. Następnie usiadł na swym posłaniu i pogrążył się w zadumie.............

........... zasnął......... YouTube - War is Coming
Sen jednak, nie dość że nie przyniósł ulgi, to zdołował go jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że dopiero co zamknął oczy, a już trzeba było je otwierać. Jedna powieka boleśnie, ciężko uniosła się. Ku jego zdziwieniu było jeszcze ciemno. Kejsi jednak wstała. Czy może właśnie się podnosiła. Wygięła się przy tym tak bardzo, że Ork poczuł dreszcz na plecach. Dziwny ale bardzo przyjemny dreszcz, taki jakiego nie czół od bardzo dawna, taki za jakim bardzo tęsknił. Chimerka zrobiła przegląd swego odzienia i zajęła się poprawianiem urody. Po chwili zniknęła. Ponieważ dzień się jeszcze nie zaczął, powieka orka zadziwiająco szybko zamknęła się ponownie, a zielony ponownie znalazł się w objęciach Morfeusza...........
........- I jak, i jak teraz?- Padło pytanie. Ork ponownie się ocknął, ale tym razem otworzyło się oboje oczu. Otworzyło i od razu przybrało postać wielkich monet. Przed nim stała Kejsi i jakby nie Kejsi zarazem.
- Nie znam się na dzisiejszej modzie, ale wyglądasz czarująco.
- Wiecie, to dziwne, wszyscy są na ulicy, chodźmy zobaczyć co się stało.

YouTube - Gregorian - My Immortal Music Video - Evanescence

To co po chwili ukazało się zielonym oczom, było co najmniej niepokojące. Świat jakby zamarł na chwilę, stał się cichy, jakby wyczekiwał na coś. I to coś bardzo szybko się zbliżało, niepokoiło, drażniło. Powodowało to nieprzyjemne uczucie, które gryzie gdzieś na skraju świadomości. Uczucie jasno mówiące, że stało się coś złego. Czy że może, że było się elementem czegoś złego?

Medalion zabłysł. Nie było to dla orka dziwne, jednak postronni ludzie zaczęli pokazywać go sobie palcami. Ork wyszczerzył się do nich brzydko, po czym zlekceważył i zaczął wpatrywać się w niebo. A na niebie już po chwili pokazała się istota, do której rodzaju Ork miał wieczny szacunek. Pojawił się smok.

Pojawienie się stworzenia, spowodowało pewne zamieszanie, jednak Ork go nie dostrzegał. Zachwycał się pięknem przelatującego stworzenia. Jego majestatem, gracją. Jego siłą, finezją, delikatnością. Wszystkim tym naraz, zaklętym w łuskowym ciele. Stworzenie przeleciało nad ich głowami i poszybowało w kierunku horyzontu.

- Może powinniśmy dziś dalej szukać tych chimer, może idźmy do elfów, może one coś o nich wiedzą? Po drodze moglibyśmy odwiedzić tego smoka! Głos Kejsi ponownie wyrwał go z zadumy.
- Gdy ostatnio miałem inne zdanie skończyło się to dla mnie, bandażowaniem. Poza tym, chętnie pójdę za Tobą, choćby na koniec świata. Biorąc pod uwagę że jesteśmy na wyspie to nie będzie tak daleko. Ork puścił oko do Kejsi. Do elfiastych bardzo chętnie się przespaceruje. Tylko w którą to stronę? Ork uśmiechnął się niby to beztrosko.

Palladine? Co się dzieje?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline