Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2008, 13:06   #149
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację

......A z orężem swym gotów na każde wezwanie,
Z czystym sercem, sumieniem
Wierny Ork stanie!

Wezwanie nadeszło. Wojna! Z kim? Gdzie? Czy to ważne? Palladine wzywa! Rusz zatem orku swą zieloną rzyć i ruszaj na wezwanie. Tak jakeś przysięgał, tak jakeś ślubował.

Na dźwięk słów Palladine’a Barbak padł na kolana. Nie zdawał siebie sprawy, że słowa które słyszy, docierają również do reszty ludzi zgromadzonych wokoło, nie docierało to do niego, nie było to też dlań w danej chwili istotne. Ludzie z zasady są rasą słabą, nie potrafią obiektywnie oceniać tego co dzieje się wokoło nich. Nie potrafią też słuchać tego co się do nich mówi. Są słabi. Mimo tego pałęta się ich po tym świecie coraz więcej i zapowiada się że będzie się pałętać dalej. Dlaczego? Ano są dwa powody, dla których rasa ludzka zdaje się coraz bardziej wpływać na świat. Nie masz nikogo innego, kto jest zawsze tak chętny do bitki i do pochędóżki. A ludzie zawsze chętni byli do młócki. Co do pochedóżki, to zdawać by się mogło, że wystarczy iżby baba siadła na męskich spodniach i już zaraz brzuchata chodzi. Tak oto zdobywają panowanie (jak zwykli mawiać) nad światem. Zabijają wszystko dookoła i mnożą się jak króliki. Ale dalej pozostają słabi. Tak jak w tym przypadku. Gdy nie rozumieją tego co się dzieje, gdy ich proste móżdżki nie akceptują tego co przed nimi staje, zawsze uderzają w płacz i lament. Zawsze oczekują, że wszystko będzie im dane, nigdy że będą musieli na coś sami zapracować.

Ork otrząsnął się z szoku wywołanego, przez słowa Palladine’a. Był gotów, nie ważne na co. Na śmierć, walkę, kalectwo, chwałę, sławę. Nie ważne. Był gotów na to co przyniesie mu los, na to co zaplanował mu Palladine.

Spojrzał na przyjaciela, który z pustymi rękoma wyraźnie nie wiedział co powinien zrobić.
Wyglądał dokładnie tak jakby chciał zrobić coś głupiego i brzydkiego, komuś, byleby szybko.

- Coś mi się widzi, ze nie będę teraz wybiegał przed Ciebie. Ork zagaił rozmowę.
- Obstawiam tyły.
- Jak zawsze.
- Maj presies.
- Nie nie nie... nie masz juz topora.
- No właśnie
- To czym będziesz teraz wymachiwał? Patykiem?
- Wędką!
- Odwal się od Maleństwa!
- Maj presies.
- Nie nie nie! Krasnoludy nie strzelają z łuków! Tym bardziej nie z takich, których nie są w stanie napiąć.... za malutki jesteś
-Ja nie mówiłem że z niego będę strzelał.
- Odwal się od Maleństwa!
- Ok. sssssss.
- Zostaw!
- Hihih!
- Po łapach dam!
- Albo nie, nie chce mi się.
- Twoje szczęście!
- Nie wiem o co Ci chodzi!


Barbak nie kontynuował tematu. Ku zielonej radości, szybko wyruszyli. Znów przed nimi stanął trakt.... jaki trakt? Przebijali się przez jakieś bagniska, przez jakieś moczary. Gidze by nie pojrzeć woda, błoto. Przez korony drzew zamajaczył szczyt góry. Wysoko, stwierdził w duszy z pewną obawą Ork. Chwila zamyślenia spowodowała, iż wpadł po kolano w kałużę/błoto. Z niesmakiem wygramolił się zeń i szybko dołączył do reszty... właśnie co dalej. Takich błotnych pułapek, było coraz więcej. Większość z nich okazywała się być jeszcze głębsza.
Przydałby nam się jakiś przewodnik. Zamyślił się Ork.

- VUUUU-UUUUUNNNNNN !!!
Chwała niech będzie Palladine’owi

W tej samej chwili jakieś dziwne coś próbowało tak jakby zaatakować. Leniwie, powoli, jakby żyjąc w zupełnie innym świecie, opuściło się i próbowało złapać. Uchylić się nie było trudno. W zasadzie było to równie łatwe jak zabranie pisklakowi cukierka. Problem polegał na tym, że tych dziwnych, wyglądających jakby nie wyglądały stworów było sporo. Wisiały siebie, od tak jakby nigdy nic co i róż wyciągając się i próbując złapać coś lub kogoś.

- Może lepiej nie prowokujmy tych stworzeń. Nie wiemy co to jest i nie wiemy jak dużo jest tego w okolicy. Barbak zwrócił się do reszty towarzyszy. Zdaje mi się że ten Warg może nam pomóc. Nie wiem dlaczego, ale losy orków zawsze były w jakiś sposób połączone z Wargami. A ten tu pojawia się moim oczom już po raz trzeci. To musi coś znaczyć.

Zdecydowanym krokiem, ale uważnym zarazem Barbak zaczął podchodzić do wilka. Starał się omijać zwisające nie wiadomo co i starał się nie wpaść ponownie w błoto.

Jeśli uda mu się podejść do wilka, przyklęknie na jedno kolano z otwartymi dłońmi.
- Pomożesz mi przyjacielu? Zapyta.

Jeśli natomiast Wilk zacznie oddalać się podąży za nim. Postara się utrzymać jego tempo.
Trzeba zawierzyć Palladine’owi i losowi.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 01-07-2008 o 15:49. Powód: dodatkowy dialog z Fungrihmem
hollyorc jest offline