Pan Samuel popadł w zły nastrój. Nieustanne spacery tam i nazad, kurz i smród miasta, spotęgowały jego pragnienie (które po prawdzie nader często go nękało). Chętnie zasiadłby w jakieś piwniczce i przepłukał gardło pucharkiem wina, czy miodu. No niechby nawet i kuflem piwa, byle zimnym.
Ach westchnął na samą myśl o chłodnym napoju.
- Do czarta z tym ! - prychnął nie ukrywając rozdrażnienia - czekaj aż cię jakiś łyk łaskawie zapowie. W obozie to jak się czasem z podjazdu wracało, a udało się Moskwicina znaczniejszego ułapić, to Jegomość Hetman przed namiot wychodził i rad sam z żołnierzem pogawędził, a czasem i kielichem częstował. A tu ? Tfu do czarta. Stój i czekaj aż Cię łaskawie poproszą... Zdjął kołpaczek z głowy i przetarł spotniałe czoło. Miał nadzieję, że długo tak stać tu na widoku jak jacyś pachołkowie im nie pozwolą. |