Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2008, 20:20   #88
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Amillay spała dość spokojnym snem, nie licząc przeszkadzających rozmów i krzątających się obok ludzi. Ledwo otworzyła oczy, podszedł do niej Matellus:
-Interesuje mnie ta tajemnicza choroba pustosząca te tereny. Znasz może ludzi, którzy by potrafili przystosować jej właściwości na nasze potrzeby? Może ty potrafisz? Wiesz, chodzi o to, że te stwory charakteryzują się ciekawymi zdolnościami bojowymi...

Kobieta zrobiła minę, która ewidentnie znaczyła, ze nie podziela zainteresowań mężczyzny. W duchu jednak wiedziała, ze gdy posiądzie większą moc magiczną będzie mogła kontrolować jeszcze gorsze stworzenia, bestie chaosu.
- Takie działania są ... paskudne i obrzydliwe! A co z uczciwą walka? Pyzatym choroba mogłaby się samo iście rozprzestrzenić i po naszych oddziałach, nie wspominając już o kobietach i dzieciach! Nie da się kontrolować choroby bez szczepionki lub dobrego zaklęcia a na to trzeba czasu, którego nie mamy... – powiedziała zdziwiona i zażenowana takim rozumowaniem jej towarzysza. Raptownie wstała i poszła na zewnątrz. Otarła twarz śniegiem, który orzeźwił ją nieco. Przyglądała się chwile zbierającym się ludziom. Postanowiła teraz nie myśleć o przeszłości. Choroba bardzo ją nurtowała, ciekawiło ja najbardziej jak dochodzi do zarażenia. Następnie wróciła do towarzyszy i przysłuchiwała się uważnie w przejmująca odpowiedzi Erma.

Podniosła swój niewielki dobytek, ruszyła z pozostałymi. Wtedy poczuła coś dziwnego, tak jakby ponownie śniła, poczuła te same uczucia co w ostatnim niepokojącym śnie...po którym zginęło dwóch jej towarzyszy...

I zobaczyła około dwudziestu zarażonych, zabijających bez skrupułów bezbronnych mieszkańców. Już szykowała się do czaru gdy nagle nieoczekiwanie zjawili się krasnoludowie. Ich sztandary powiewały na wietrze a okrzyki i bluźnierstwa rozległy się dookoła, odbijane echem od domów.
I tak oto wydawało by się kompletnie bezludzie, zmieniło się w teren wojenny. Amillay nie kryła zdumienia.
Ludzie biegali i krzyczeli, gdzieś indziej flaki jakiegoś zarażonego wyładowały na białym puchu, gdzieś ktoś właśnie umierał. Amillay chwyciła za swój mieczyk i już gdy miała ruszyć do walki, jedyny bliski jej z mieszkańców właśnie pożegnał się z życiem. Głowa Erma przekrzywiła się nienaturalnie, a martwe oczy skierowały się prosto na nią.
Garret pierwszy ruszył do ataku, kobieta posłuchała go od razu i zajęła się przerażonymi ludźmi, cały czas miała w zanadrzu czary. Nie było czasu na rozmyślania. Z tę częścią którą udało jej się zatrzymać przy sobie, szła dalej i zbierała następnych.

-Jestem magiem, nie uciekajcie! Ochronie was... razem mamy większą szansę... – krzyczała i im częściej to powtarzała coraz bardziej w to wierzyła. Chwyciła w ręce rozpłakane dziecko i oddała je jakiejś kobiecie. Okrążając pole bitwy zasłaniała mieszkańców własnym ciałem, aby móc w porę zainterweniować. Czar miała już przygotowany.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline