Podróż transporterem wszystkim się dłużyła. Podróż w najodleglejszy zakątek wszechświata , bo na samą Ziemię , nie należał do rozrywek. Pusta przestrzeń kosmiczna , wypełniona milionami białych punkcików , będącymi gwiazdami , lub planetami odbijającymi światło emitowane przez liczne słońca , wprawiała żołnierzy w senność. Na pokładzie znajdowało się pięciu żołnierzy i pilot. Nie wiedzieli co ich czeka , nie wiedzieli też na czym ma polegać ich misja "najwyższej wagi".
Na pokładzie panował półmrok , toteż nie dostrzegali swoich twarzy nawzajem. Nie rozmawiali nawet , wszyscy myśleli o czekającym ich zadaniu.
Transportowiec był niewielkim , szybkim pojazdem , przeznaczonym do przewożenia małych oddziałów , z pewnością do ważnych misji.
Napęd impulsowy , który dawał niebieskie światło przy silnikach , zapewniał dość dużą szybkość.
Mimo to wszystko podróż na rodzimą planetę ludzi trwała 12 godzin.
-
Chłopcy i dziewczęta , zbliżamy się do celu , zapnijcie pasy i bądźcie grzeczni , może trochę trząść jak będziemy wchodzić w atmosferę.
Doszedł do ich uszu gładki , lecz męski i stanowczy głos pilota.
Przez nieliczne szyby o kształcie koła , ukazał wam się widok legendarnej planety.
Jej piękno na chwilę zaparło wam dech w piersiach. Słyszeliście o niej wiele rzeczy , lecz nigdy nie spodziewaliście się ujrzeć takiego widoku.
Po chwili zaczęli wchodzić w atmosferę ziemską. Lekkie turbulencje wstrząsnęły transporterem , lecz wszyscy przyjęli je dość spokojnie.
Gdy wszystko ustało , zauważyli , że zbliżyliście się do powierzchni , na tyle iż mogliście dostrzec to , co z daleka wyglądało tak pięknie.
Pustynia. Wszechobecna pustynia , zanieczyszczona rzekami odpadów , zielone morza i brak jakiegokolwiek życia. Oto co pozostało z wspaniałej planety ludzi.
Na horyzoncie zobaczyli wielki budynek , stojący na środku pustyni. Było przy nim lotnisko i mnóstwo ludzi.
Statek podszedł do lądowania , które przeprowadzone przez pilota z pełnym profesjonalizmem zakończyło się szybko i bez większych wstrząsów.
Drzwi otworzyły się , napełniając wnętrze pojazdu oślepiającym światłem.
Do nozdrzy żołnierzy doszedł okropny zapach , którego nie mogli nawet porównać z czymkolwiek co czuli w życiu.
Kierowca żywo wyskoczył zza sterów w stronę wyjścia , rzucając przy tym tylko :
-
Będziecie tak siedzieć , czy ruszycie się wreszcie?
Po czym znikł za drzwiami , które w tej chwili , opuszczone w dół służyły jako zejście na ląd.
W świetle słonecznym oddział mógł wreszcie dostrzec swoje sylwetki.
Powoli kolejno zaczęli wychodzić na zewnątrz.