Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2008, 15:22   #105
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Podporucznik Marti Wolf

Wolf powoli zaczął budzić się z dziwnego stanu zmęczenia, jaki ogarnął go zanim upadł wtulony w Kate. To była zdecydowanie jedna z przyjemniejszych chwil w jego życiu, od czasu pewnych wydarzeń. Jeśli z tego wyjdzie, pewnie spotka się z nią. Czy będzie chciała? I o czym będzie z nią rozmawiać? Czy jeszcze potrafi gadać o czymś, nie związanym z wojskiem? Wciąż z zamkniętymi oczami leżał w zadumie. Wszystko było takie skomplikowane. Wiele by teraz dał, żeby znów być małym Martim z Alabamy. Coś pociągło go za rękaw... Właśnie zorientował się, że to dziewczęcy głos go obudził i ewidentnie nie należał do Kate. Otworzył oczy i obrócił się w jej kierunku. Sam nie wiedział czemu, ale zamiast dobyć jakiejkolwiek broni, co jest uzasadnione w końcu jest żołnierzem, zaczął krzyczeć... Ot reakcja obronna... na... zbyt bliską odległość! Tak właśnie – w końcu ona jest dziewczyną! Co Ty w ogóle gadasz Junior! Skarcił się w myślach i pacnął z otwartej w czoło.

Wolf to ty? – odezwała się dziewczynka.

Szlag! Skąd ona wie jak się nazywam.

- Po nazwisku to po pysku! Tfuuuu…- wypluł co wykrzyczał.

Co ja mówię!? Szybko złapał się za język. Czy to Kate? Co tu się dzieje do cholery? Marti skoczył szybko na równe nogi i zauważył, że roślinność, która nie tak dawno plątała się pod nogami, teraz zakrywa go całego. Patrzył na nie mniej zdezorientowaną dziewczynę i zaczynał dostrzegać podobieństwo. Znikome, ale zawsze jakieś.
Trzeźwe myślenie to podstawa w takich sytuacjach. Przemyślał wszystko naprędce i doszedł do wniosku, że nawet ubranie zmalało wraz z jego ciałem. Baaa… Mało tego! Ma na sobie koszulkę z napisem U.S. ARMY i flagą Stanów Zjednoczonych, którą dostał od Georga…jak był mały… „głodne” trampki, których podeszwa przeżyła więcej niż buty żołnierza z Wietnamu, brązowe, lniane spodnie robocze z kilkoma kolorowymi łatami i kieszonką na proce z amunicją oczywiście. PROCA! Sięgnął odruchowo do kieszeni i wyciągnął z niej swoją niezawodną procę. Był tak podniecony tym wszystkim, że zapomniał o dziewczynce, która stała niedaleko i o tym, że jest w dżungli pełnej niebezpieczeństw.
Bardzo szybko miał się o tym przekonać…
Zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu ofiar. Kilka motylków latało między liśćmi wielkich drzew. Marti naciągnął procę i wystrzelił niewidzialnym pociskiem w jednego z nich. Pocisk wspomagany efektami dźwiękowymi z ust Martiego, dotarł do celu z głośnym „Booooom!”. W jednej chwili Junior zaniemówił i otworzył usta do granic możliwości.
Trzy latające motylki eksplodowały całą gamą kolorów niczym najpiękniejsze fajerwerki jakie można zobaczyć. Dziesiątki barwnych plam opadły na drzewa, rośliny, Juniora i Kate

- Wooooooow… - tylko tyle był z siebie w stanie wydusić, czekając na reakcję dziewczynki. Nim się jej doczekał wydał z siebie kolejny okrzyk. – Aaaaaaaaaaaaaaa! Ałaaa… Aj jak boli… - złapał się za rękę, która stała się celem wyjątkowo agresywnej muchy. – To Zabójcza Mucha Z Dżungli! Zaraz umrę… fff…ffff..fff… - zaczął dmuchać w ranę, jakby to miało uratować mu życie.
 
DrHyde jest offline