Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2008, 22:12   #10
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Baybars, mając stać się rychło pierwszą ofiarą przemysłu futrzarskiego, szybko układa plan ucieczki. Kiti i Kall'eh zaczynają zgodnie wyć i szaleć w klatkach, a Baybars i Amadeusz zgodnie warczą groźnie, wprawiając zdumionych łowców stan głębokiej frustracji i niepewności. Zwęszyliście strach. Na domiar złego, po kolejnej komendzie „siad!”, dzika, nieokiełznana bestia z lasu, potulnie siada i wymachuje przyjaźnie ogonem, strojąc miny dobrego psa.
- Widziałeś to?! – jęknął Ed.
Arkas z krzywą miną cofnął się od czarnego wilka na łańcuchu i podrapał się po głowie.
- Dużo żem widział dziwnych rzeczy w lasach, i wiem, że zdolnym treserem jestem, ale to u diabła?!
- Może... już był tresowany? – wtrącił zgłupiały Kliff. – Przez elfy, druidów, albo coś takiego...?
- To nie są zwykłe wilki! – rzucił zastrachany Ed. – Zobacz, jak ten biały się na nas gapi! A ta, zobacz, zżera klatkę!
Kall'eh i Kiti demolowali zaciekle swoje klatki.
- Spokojnie panowie – rzekł Kliff. – Wóz zaraz będzie, zapakujemy to i koniec draki.
- Żywe? Co nam to żywych wilkach? Kto to kupi?
- Zapakujemy?! Ja się do nich nie zbliżam!
- Przestań jęczeć Ed, do cholery! To tylko banda głupich, przestraszonych, zawszonych wilków, nażartych, i wielkich, ale nic poza tym!
- To dziwne... – Arkas nadal gapił się z niedowierzaniem na Amadeusza.
- Z-zobacz!!! – Ed drżącą ręką wskazał Barbarsa.
Tatuaże wilka lśniły iskierkami ognia.
- O ń-hie...! – jęknął z durnowatym uśmieszkiem obłąkańca Ed, cofając się ku drzwiom. – Ja się do nich nie zbliżam!...
Pręty w klatce Baybarsa zajarzyły się nagle czerwienią.
- C...oooOOOOoooooooo?! – Arkas pośliznął się na podłodze, która nagle zamieniła się w równiutką taflę lodu.
Kiedy Arkas rąbnął jak długi, Ed jęknął w panice i próbował skoczyć ku drzwiom, ale szybko odkrył, że skoki na lodzie to nie jego specjalność i wykonawszy całkiem efektywny szpagat, z głuchym stęknięciem również legł na podłodze.
- Wynoszę się stąd – stwierdził delikatnie Kiliff, przytrzymując się ściany ruchem poślizgowo-upadkowym posuwając się ku drzwiom.
Erni w milczeniu, krok za krokiem, ostrożnie cofał się ku wrotom, wyciągając ku towarzyszom rękę, jakby mówił „dajcie mi broń”. Ci jednak broni mu nie dali, a szybko ewakuowali się z chaty.
- Widziałeś to?! Widziałeś?! Nie wracam tam! – słyszeliście głos spanikowanego Eda.
Arkas zaglądał przez okno z bezpiecznej odległości. Łowcy dłuższą chwilę przekrzykują się nawzajem w zażartej kłótni o coś.
- Są warte fortunę!
- Są niebezpieczne!
- Nie słuchasz. Są warte fortunę!!! Są w klatkach!!! Są nasze!!! Stary, są nasze! Całe szczęście, żeśmy ich nie przerobili na futra! Muszą być żywe, muszą robić te swoje sztuczki...! Każdy mag da za nie for-tu-nę! – Kliff zacierał ręce.
- I jak je niby stąd zabierzemy?!
- Ogłuszacz! Ogłuszacz, lećmy po ogłuszacz! – powtarzał jak w transie Kliff. – Raz zadziałało na nie, to i drugi zadziała!
- Dobra. Dobra, spokojnie...
- One nas pozabijają!...
- Zamknij gębę, Ed. Jedziemy po ogłuszacz. Psia mać!
- Co?
- Trofea i torby zostały w środku! Tam są nasze pieniądze!
- Ja tam nie wracam!
Znów słyszycie kłótnię. Po chwili przez okno do pokoju wsuwa się gruba, długa gałąź. Drży i kołysze się, próbując nawinąć na swój koniec pasek od skórzanej torby leżącej na szycie sterty w kącie.
- Kliff, jedź już, zatrzymaj wóz!
Rżenie, tętent końskich kopyt.
- Już prawie mam...
- Cholera! – pasek torby uznał się z czubka gałęzi. – Jeszcze raz...

Lunar szarpie się z drzwiczkami klatki, próbując sięgnąć łapą zawiasu i wybić z niego klin. Niestety, zamknięcie klatki znajduje się na zewnątrz, na lewej ścianie klatki, przez co wilk nie może go sięgnąć łapą, która niestety nie jest tak wprawna w manipulacjach jak elfia ręka. I tak, szarpiąc drzwiczki, Lunar słyszy, jak ciężka kłódka obija się o drewnianą ściankę.

Z okrytej płótnem klatki dobiega nagle warczenie. Nie jest to warczenie wilka aczkolwiek, a grube, tęgie warczenie czegoś większego! Gwałtowne uderzenie w klatkę. Jeszcze jedno. Brzdęk metalu; oceniacie, że ta duża klatka jest inna niż wasza, nie z drewna, a ze stali.

Baybars tymczasem obserwuje, jak dwa pręty jego klatki żarzą się do czerwoności, przyjmując powoli żółtawo-biały odcień. Nieznacznie się wyginają, ale nie przeciśniesz się, a poza tym są gorące. Gdyby ktoś je teraz urobił...?

Kiti; nie udało się stworzyć napisu z sopelków, za mało wilgoci było w okolicy i napis po prostu się rozsypał.

Kall'eh toczy dysputy z kotem. Nie trudno dziwić się kotu – ma otworzyć klatkę, z której wyjdzie wielki, ogromny, silny, zabójczy, szczekasty, zębiasty, krwiożerczy wilk?! Musiałby mieć naprawdę dobrą motywację...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline