Komandor Salin zignorował to co powiedziałem, przynajmniej wiem że wróciliśmy na poprawy kurs. Nie będę sterczał jak idiota i czekał aż wpadnie mu do głowy odpowiedzieć na moje pytania. Stanąłem na baczność i zasalutowałem. Poszedłem przejść się po pokładzie. Wstąpiłem do baru, wziąłem kilka zimnych napoi, tym razem bezalkoholowych. Jakąś nie mam ochoty się upić. Cała ta sprawa śmierdzi. Mieliśmy dotrzeć na jakąś p********ą planetę i tam rozpocząć jakieś działania. Tymczasem wszystko się wali. Cały czas ciekawiło mnie co z szeregowym Matthew. Wolnym krokiem udałem się do punktu medycznego. Nie zdziwiło mnie specjalnie że Max wciąż tam jest, a może znowu, ciężko stwierdzić. Wygląda naprawdę okropnie. Usiadłem przy niej i podałem napój. - Pewnie jest ci ciężko - powiedziałem przyduszonym głosem - Cholera, mogli pomyśleć nad od hibernowaniem jakiegoś medyka.
Uśmiechnąłem się. Nie miałem na to ochoty, jednak czasem warto podnieść kogoś na duchu. - Max, nie martw się, jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy, możesz na mnie liczyć.
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.
11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |